Z życia wzięte

 27.03.2007

 Wrocław, POLAND

 Do strony głównej

Waldemar Wietrzykowski      kontakt © 2006  net3plus www.net3plus.lanet.wroc.net

Apelacja od Wyroku Sądu Rejonowego (str 9)

 

Podsumowanie  

Polska po wejściu do struktury państw członkowskich Unii Europejskiej zobowiązała się przestrzegać podmiotowości we  wszelkich dziedzinach działalności kraju. Obowiązek tego przestrzegania był wprowadzony do Konstytucji Rzeczypospolitej  Polskiej oraz, między innymi, został umocowany prawnie w obszarze dotyczącym zatrudnienia, poprzez wprowadzenie go  Kodeksu Pracy: obowiązek przestrzegania zasad równego traktowania w zatrudnieniu (zakaz dyskryminacji) i bezwzględny zakaz  szczególnego przypadku nagminnego łamania zasad równego traktowania, określonego w obowiązkach pracodawcy, mianem mobbingu.

Słowo „mobbing”, chociaż jest coraz bardziej popularne w naszym kraju, nie jest jeszcze w ogóle rozumiane.  Stosowane jest zazwyczaj w sposób intuicyjny i dowolny w zależności od sytuacji i własnych doświadczeń w tym zakresie. 

Do uzasadnienia wyroku już się po odniosłem wcześniej, ale pragnę jeszcze raz wskazać pewne elementy, jakie zauważyłem po  otrzymaniu uzasadnienia. 

Uzasadnienie wyroku jest nadzwyczaj łatwe do zakwestionowana. Najważniejszą słabością jego jest zajęcie przez  instytucję rozstrzygającą, jedynego punktu widzenia, widzianego tylko ze strony pracodawcy i nie uwzględniający głównej  zasady , że wobec prawa wszyscy są równi, tzn. wszyscy powinni być równo traktowani, z równym i obiektywnych uwzględnieniem  każdej ze stron, a tu tego brak.

Uzasadnienie wyroku mogę określić mniej więcej tak: jest stronnicze, odarte z tych wszystkich elementów, które  przemawiają przeciwko pracodawcy, choć umocowanych w dowodach. Pracownik w tym uzasadnieniu, traktowany jest jako narzędzie  pracodawcy. Wygląda na to, że Pracodawca, który nawiązał z tym pracownikiem równoprawny stosunek pracy, nabył z tym  stosunkiem i samego pracownika, jako swoją własność. Nastąpiło tu wyraźne zastąpienie podmiotowości w zatrudnieniu  wyłącznie celem i przedmiotowością, tak bardzo zwalczaną obecnie przez kraje wspólnoty europejskiej. Pracownik w tym  uzasadnieniu nie ma swojej twarzy. Jest to przykład typowego rozumowania kapitalizmu dziewiętnastowiecznego, gdzie  pracownik był rozpatrywany tylko pod względem przydatności dla realizacji celu pracodawcy, a jego prawa osobiste nie miały  najmniejszego znaczenia.  

Oceniając całość uzasadnienia można odnieść się do trzech podstawowych elementów: sposób interpretacji zjawiska  mobbingu, obiektywizm oceny mojej pracy, sposób respektowania zasad równego traktowania w zatrudnieniu określonego w kp i  zastosowana intryga potrzebna do usunięcia mnie z pracy. 

Interpretacja zjawiska mobbingu w uzasadnieniu w zasadzie nie wykracza poza obszar bardzo syntetycznej definicji  kodeksowej, to znaczy nie ma jej wcale. Uniemożliwia ona zatem wskazanie konkretnego przypadku zjawisko mobbingu, oceny  konkretnego zachowania z trakcie mobbingu oraz nie wskazuje narzędzi, którymi się mobbing posługuje.  

W zakresie rozpoznawania mobbingu instytucja rozstrzygająca, z braku konkretnych narzędzi do jego oceny, musiała odnosić  się do wiedzy eksperta, którym, w tym przypadku, był sam świadek, przykład: „świadkowie, oceniając swoje relacje z  dyrektorem, nie wskazali, iż mieli poczucie, że dyrektor stosuje wobec nich mobbing”, oraz „żaden z wyżej wymienionych  świadków nie uznał za przejaw mobbingu okoliczności przeniesienia z Wydziału Informatycznego do Miejskiego Ośrodka Pomocy  Społecznej”. Taka ekspertyza zjawiska mobbingu odbywa się bez uprzedniego zapytania świadka, czy wie, co to jest mobbing i  czy dysponuje wystarczającą wiedzą do jego rozpoznania. Taki też typowy sposób korzystania z wiedzy eksperta- świadka  odbywał się w postępowaniu komisji antymobbingowej (pisałem to już wcześniej) i na tej podstawie ustalane były wnioski  końcowe. Jest to technika rozpoznawania bez zastosowania całego aparatu wnioskującego, ponieważ uniemożliwia na to  nieokreślony przedmiot poszukiwań i brak dostatecznych narzędzi do jego oceny.  

Na podstawie opinii tych ekspertów instytucja orzekająca wyciągnęła następujące wnioski: „trudno uznać, by powyższe  twierdzenia świadków mogły stanowić wystarczającą podstawę do uznania, iż dyrektor Hanys stosował wobec nich mobbing”, czy  też „w świetle powyższego, za niezasadny należy uznać podniesiony w pozwie zarzut, jakoby przeniesienie powoda przez  dyrektora do innego działu stanowiło przejaw stosowania mobbingu wobec jego osoby”.  

Natomiast brak jest w uzasadnieniu wyroku, jak już wspomniałem, wyjaśnienia, co to jest właściwie mobbing w praktycznym  rozpoznaniu tego zjawiska. Widać tu dużą swobodę i dowolność, no i oczywiście, występuje nagięcie obiektywnego stanu  rzeczy na korzyść strony Pozwanej. 

Wiedza o zjawisku mobbingu, w uzasadnieniu wyroku, jak pokazuje zawarta w nim interpretacja, jest bardzo znikoma, a w  zastosowaniu rozpoznawczym źle rozumiana, przykład: „Szuplak zeznała, że dyrektor zawsze odnosił się do niej grzecznie”  oraz „miał inny styl kierowania wydziałem niż poprzedni przełożony i rzadko rozmawiał z pracownikami” oraz „był dla nich  męczący i stresujący , ale ... nie było to związane z niewłaściwym traktowaniem pracowników przez dyrektora”. I wniosek  końcowy: „nie zależy tego uznać za przejaw stosowania mobbingu”. 

Przy takiej interpretacji i rozpoznaniu, jakie pokazano w uzasadnieniu wyroku, zjawiska mobbingu w zatrudnieniu w ogóle nie  ma i nie musimy się go obawiać, ani w Polsce, ani w innych krajach na świecie, dlatego powinny nas tylko dziwić te apele  Towarzystw Antymobbingowych, które nas ostrzegają przed tym zjawiskiem. 

W uzasadnieniu wyroku widoczna jest bardzo mała ilość przesłanek do wniosków końcowych. Na tak długi okres postępowania  sądowego (prawie rok), może tylko kolejny raz zadziwić? Tymczasem jest to zaledwie skorupka przesłaniająca, to wszystko, co  naprawdę zostało ujawnione w tym postępowaniu sądowym - 310 stron czystego testu pism procesowych oraz 255 dokumentów  dowodowych z jednej i drugiej strony, pokazujących prawdziwe oblicze tej pracy: dyskryminacja w zatrudnieniu, nagminne  łamanie tych praw oraz istnienie mobbingu, ukrywanych tak bardzo przed opinią publiczną.. Uzasadnienie wyroku jest  typowym przykładem przedmiotowego traktowania pracownika oraz stylu obrony pracodawcy przed ujawnieniem tego. 

Odrzucam zatem w całości ten niewłaściwy sposób oceny mobbingu (z czasów drugiej Rzeczypospolitej). Jest ona dodatkowym  dowodem na to, co podkreślają wszystkie stowarzyszenia i inne organizacje w Polsce utworzone właśnie do walki ze zjawiskiem  mobbingu w naszym kraju, że prawa pracownicze w tym zakresie są nadal w Polsce łamanie i to nagminne i że jest to teraz  największą naszą bolączką w procesie zatrudnienia. Pragnę zacytować ze strony internetowej Krajowego Stowarzyszenia  Antymobbingowego we Wrocławiu „W Polsce już od początku 2004 roku obowiązuje ustawodawstwo antymobbingowe. Do sądów pracy  wpłynęło wiele pozwów o odszkodowanie za stosowanie mobbingu. Tymczasem nie wiadomo dlaczego nie widać wyroków sądowych,  orzekających istnienie mobbingu. Według sądów pracy stosunki pracy w Polsce są idealne, nie ma mobbingu!”, a to właśnie  dzięki takim uzasadnieniom wyroku, broniącym jedynie pracodawcy, który się teraz boi ponieść skutki stosowanej przez  siebie błędnej polityki w zatrudnieniu. 

Pragnę tu również zacytować apel do pracowników, z tej samej strony tego towarzystwa „Pracowniku! Jeśli w pracy -  przełożeni albo współpracownicy - źle Cię traktują, narzucają Ci za dużo obowiązków w porównaniu z innymi pracownikami,  niesprawiedliwie Cię krytykują, oskarżają o nie popełnione błędy, przywłaszczają sobie efekty Twojej pracy, ustawicznie  zarzucają Ci niekompetencję, nieuczciwość, niską wydajność, szantażują zwolnieniem lub bezpodstawnie Cię zwalniają z pracy,  to znaczy, że jesteś mobbowany.”, który to apel jest zaledwie próbą dotknięcia tego bardzo złożonego problemu, jakim jest  mobbing.  

O tym, jak złożony jest to problem, napisałem na wielu stronach mojej apelacji. Jak można to porównać do zaledwie paru zdań  zawartych w orzeczeniu wyroku, w której świadek musi być ekspertem, czy był mobbing, czy nie?  

Przy okazji pragnę przytoczyć badania opinii publicznej na ten mobbingu. Na użytek dość obszernego artykułu Ewy Ger  mówiącym o mobbingu, na stronie internetowej ( http://www.lgrant.com/ czytelnia.php?ad=52), przeprowadzono sondaż  zawierający pytanie: Co to jest mobbing? Na 100 ankietowanych 1 osoba znała pojęcie.  

Dla organizacji mobbing - niczym nowotwór - szybko się rozprzestrzenia niszcząc kolejno poszczególne funkcje organizacji  (Davenport, Schwartz, Elliot, 1999).  U Pozwanego, podczas mojej tam pracy, nie przeprowadzono żadnego szkolenia w tym zakresie, aby widocznie świadomość  pracowników nie powiększyła się w tym zakresie lub też nie było czasu, choć Zarządzenie Prezydenta nr 19/05 z 2 maja 2005  roku w § 6 pkt 1 to obliguje.  

Zanim zaczęły się moje kłopoty u Pozwanego, nic nie wiedziałem na temat mobbingu, dlatego bardzo naiwne jest stawianie  pytań świadkowi, czy nie zauważył mobbingu lub też, czy takie zachowanie uważa za mobbing, a tak czyniła komisja  antymobbingowa, sama nie dysponując wiedzą o tym zjawisku. Zatrudniony psycholog był w celu badania obszaru psychiki  zgłaszających się ze skargą Instytucja orzekająca oraz komisja antymobbingowa na świadków scedowała ocenę , czy był  mobbing czy nie, nawet nie sprawdzając, czy właściwie znane jest im to pojęcie, na co mają zwrócić uwagę, itd. Już samo  pojęcie takie jak wieloetapowy charakter mobbingu, leżało już poza poznaniem i wiedzą.  

Następnym elementem uzasadnienia wyroku, na który zwróciłem uwagę, jest obiektywizm oceny mojej pracy. Ocena ta jest oparta  na zeznaniach pana Hanysa, oskarżonego przeze mnie o stosowanie mobbingu. Można zadać pytanie, jaką wiedzą  specjalistyczną na temat mojej pracy dysponuje, aby ją oceniać? Na takiej ocenie oparte jest przecież to uzasadnienie  wyroku. Jak sam twierdzi pan Hanys, nie potrafi nawet stwierdzić, jaki powinien być termin na wykonanie danej pracy i  sceduje to na specjalistę, który się na tym zna, bo posiada odpowiednia wiedzę i znajomości. A jak mówi mu ten specjalista,  że w wyniku przeprowadzonych testów aplikacji, potrzebne są dodatkowe prace w celu usprawnienia i zmiany niektórych  algorytmów zastosowanych procedur i wie, co mówi, bo się na tym zna, to pan Rafał Hanys przypomina tylko, że to już jest  przekroczony termin, a względy techniczne go nie obchodzą. W pracach programistycznych wskazanie dokładnego terminu  wykonania prac jest niemożliwe. Jest to podstawową zasadą, ale znają ją tylko programiści. Ja wiem, że pan Hanys chciałby  być programistą, ale to wymaga co najmniej zrobienia kilkunastu aplikacji i 10 lat codziennej pracy. Ja mówię o dobrym  programiście. Jak tylko prosi się pana Hanysa, aby zajrzał w kody programu, lub chociażby przejrzał pobieżnie wykonaną  pracę i zwrócił uwagę na jej elementy, które zmuszają do przesunięcia terminu wykonania pracy, to nagle po „chamsku”  kończy rozmowę i wychodzi. Widać „nic nie wie na ten temat”. A jakim ekspertem w tej dziedzinie jest pani Anna Wetulani,  prawnik z zawodu, a na której ocenie mojej pracy opiera się także to uzasadnienie wyroku. Wie tyle, co pan Hanys jej  powiedział, czyli sprowadza się do tego samego. W sprawie samodzielnego wyznaczania terminów, napisałem dość dużo w swoich  pismach procesowych i podłączyłem dużo dowodów na ten temat, ale widocznie nie było warunków na zapoznanie się z nimi. W  kwestii informacji, jakie przesyłałem również w tej sprawie do pana Hanysa, podałem dowody, chociażby załączniki A/2, A/3,  A/4, A/5 w aktach (sygn. akt. IV 2P 1875/05). Oczywiście na żadne pismo wysłane do pana Hanysa nie uzyskałem żadnej  odpowiedzi. Pisma te dotyczą powodów technicznych przesunięć, których nie da się uniknął, choćbym starał się jak mógł.  Dowody te stawiają kłam panu Hanysowi i komisji antymobbingowej, twierdzących, że nigdy nie informowałem przełożonych, o  przebiegu swoich prac. Ale trzeba to chcieć zobaczyć, a nie rozpowszechniać pomówienia.  

Dlatego, aby w końcu skończyć z tą subiektywną oceną mojej pracy, jej terminowości i sposobem jej organizacji, dostarczyłem  sporą ilość dokumentów (w tym pism urzędowych) , które dołączyłem do pisma procesowego z 14.01.2007 r. Przedstawiłem tam  każdy wycinek czasowy tej pracy na przełomie 2003 – 2006, dotyczący aplikacji :PismaSQL, aby w końcu nie pomawiał mnie pan  Hanys. Przedstawiłem tam charakter tej pracy, poruszaną problematykę oraz dokument obrazujący wygląd tej pracy w postaci  dokumentacji roboczej i technicznej, dla obiektywnej oceny przez rzeczoznawcę sądowego. Ocena tej pracy przez panią z  zawodu prawnik, czy też pana, który nie zrobił nawet najdrobniejszego szczegółu z tej pracy lub chociażby zapoznał się z  jej zarysem, nie nosi znamiona obiektywnej. Pragnę zwrócić uwagę, że pan Hanys do dnia dzisiejszego (od 2004 do 2007) nie  może uruchomić swojej wersji aplikacji w Lotus –Notes, którą tak zachwalał w piśmie strony Pozwanej i przekroczył  wielokrotnie wszystkie terminy. Pomimo tego, że już kupił tą aplikację i to za bardzo duże pieniądze, do tej pory nadal  Urząd obsługuje mój system PismaSQL, który, jako jedyny z pracowników zdołałem zaprojektować, oprogramować i wdrożyć, a pan  Hanys z zazdrości, że nie potrafi uruchomić swojego systemu, karał mnie zwolnić. Za jakiś czas jego aplikacja (nie wiadomo  czy lepsza od mojej) zostanie w końcu uruchomiona i wtedy ogłoszony będzie wielki sukces dla Wrocławia, jakim jest w tej  chwili i będzie moja aplikacja PismaSQL. Doprawdy, czyż nie można zauważyć tej niesprawiedliwości w karaniu za taką pracę.  Przecież aplikacja zakończyła się wielkim sukcesem. A jeżeli panu Hanysowi nie podobały się terminy jej wykonania, to niech  pokaże to na swojej aplikacji w Lotus Notes, jak się te terminy powinno podtrzymywać. Chętnie popatrzę. Informację o  zakupionej, lecz nie uruchomionej do tej pory aplikacji pana Hanysa, do obsługi elektronicznego obiegu dokumentów,  znalazłem w informacjach publicznych Urzędu Miejskiego Wrocławia rok 2007 r.). Informacje o tym, że nadal Urząd obsługuje  moja aplikacja PismaSQL zeznał świadek pan Ireneusz Białobrzeski w dniu 15.02.2007 r.. Przez cały czas odnoszę wrażenie, że  moja praca i jej styl wykonywania, są kwestionowane, w równy sposób jak kwestionowana może być diagnoza specjalisty  chirurga, przez osoby, które nie miały nic wspólnego z jego pracą. I w tym tkwi ta nieobiektywność.  

Zatem odrzucam również całą część uzasadnienia wyroku dotyczącą oceny mojej pracy (terminowość, sposób organizacji, et  cetera, et cetera) i poddaję ją ocenie jedynie specjalisty rzeczoznawcy sądowego.  

Podkreślam, że do obiektywnej i sprawiedliwej oceny mojej pracy, wymagany jest specjalista w tej dziedzinie. U pozwanego,  jak potwierdzili świadkowie, byłem jedynym specjalistą w tej dziedzinie. I tylko to oceny podobnego specjalisty będę się  odnosił. O braku wiedzy ze strony Pozwanej świadczy chociażby określenie „posiadanie haseł do aktywacji funkcji jednolitego  numeru”, jaką ciągle wytykał mi pan Hanys i strona Pozwana, a jest to absolutna bzdura oraz nonsens i świadczy jedynie o  tym, że całkowicie nie znane są terminy z zakresu systemu elektronicznego obiegu dokumentów działającego w Urzędzie  Miejskim Wrocławia (PismaSQL), będącym owocem mojej pracy. Nie wytykałem tego w pracy panu Hanysowi i dobrze. Teraz za  takie uwagi usłyszałbym, że powinienem zostać zwolniony bez wypowiedzenia, jak to usłyszałem w tym uzasadnieniu wyroku, w  przypadku mojego listu „o margarynie”. W tej ocenie czuję się jak przedmiot pracodawcy, który może wyrzucić.. Rzeczoznawca  by ten nonsens potwierdził. Natomiast strona Pozwanego opiera się tylko na panu Hanysie, nie wiedząc nawet, co to może  oznaczać. Podejrzewam, że pan Hanys też nie wie. Powtarzanie tego, naraża tylko na wielką śmieszność. To samo dotyczy  innych kwestii z mojej pracy, opisywanych przez stronę Pozwaną i powtarzane w uzasadnieniu wyroku. Nie będę jednak  wymieniał tu takich przykładów, gdyż nie jest to forum na to. Jak będę miał więcej czasu, to napiszę o tym i pokażę, co mi  zarzucano.  

Dziwię się też, że zarówno w uzasadnieniu wyroku Sądu w pierwszej sprawie (o uchylenie kary porządkowej w sprawie  nieterminowości w pracy - sygn. akt. IV 2P 1875/05) jak również drugiej sprawie (o nie przeciwdziałanie mobbingowi - sygn.  akt. IV 2P 333/06) była wymieniona historia ,nie w sprawie, którą mnie oskarżono w sumie dwukrotnie. W pierwszym przypadku,  w ustnym ogłoszeniu wyroku, Sąd pochwalił mnie za wielki ogrom pracy włożony dla dobra Urzędu i że oddala wszelkie stawiane  mi zarzuty. Bardzo się wtedy z żoną ucieszyłem i dodało mi to wiary w siebie i w obiektywną sprawiedliwość. Świadkami tego  są pani Szyszka (ówczesny pełnomocnik pozwanego) , moja żona no i oczywiście ławnicy. Taki wyrok, spowodował, że Strona  Pozwana nawet nie wystąpiła z wnioskiem o uzasadnienie wyroku i apelacją od wyroku (a miała taką chęć) . Lecz ja to  zrobiłem, pragnąc, aby te miłe dla mnie słowa pochwały Sądu, uwiecznić w dokumencie i zrobiłem błąd. Duże było moje  zdziwienie, kiedy zobaczyłem w uzasadnieniu wyroku, zupełnie inne uzasadnienie, niż otrzymałem przy ustnym orzeczeniu  wyroku. Sąd orzekł w tym uzasadnieniu, że w zasadzie uchyla karę porządkową z tytułu nieterminowości, ale tylko z przyczyn  formalnych ( złego sporządzenia wniosku), natomiast powinienem być dodatkowo ukarany za coś, co nie było przedmiotem  postępowania, i nie było z tej racji rozpatrywanie, lecz napomknięte przy okazji wyjaśniania innej sprawy. Kulisy były  takie, że wśród stosu innych dokumentów, był jeden dokument wrzucony przez stronę Pozwaną, a nie dotyczący tej sprawy  (całkiem podobnie jak w tym postępowaniu). Zostałem wówczas poszkodowany, ponieważ nie mogłem się odnieść do postawionego  mi zarzutu, ani w trakcie postępowania, temat nie był w sprawie, ani po ogłoszeniu wyroku, bo wyrok był pozytywny dla mnie  (choć z nieformalnego punktu widzenia skazujący i to dwukrotnie). Jak tylko pan Hanys dowiedział się o innym uzasadnieniu  wyroku, to powiedział, że dalej walczyłby ze mną, poprzez apelacje, ale już na szczęście było na to za późno, by ten  człowiek, chory z zawiści, dalej szalał i się nade mną nadal pastwił, co robił od kilku lat. To zmienione orzeczenie sądu  stało się jednak powodem, utraty mojego stanowiska pracy, gdyż pozwany nie respektował prawomocnego orzeczenia wyroku sądu,  lecz respektował wzmiankę w uzasadnieniu wyroku sądu i to było dla niego wykładnią prawną (teraz się upewniłem o tym po  pojawieniu się tego samego w tym uzasadnieniu wyroku, a do tej pory jakoś nie docierało to do mnie). Tamto uzasadnienie  wyroku było tylko dodatkowych usprawiedliwieniem postępowania pana Hanysa i wytłumaczeniem dalszego zwalczania mnie  (mobbing - Heinz Leymann) tak, jakby było na jego zamówienie napisane.  

Wyjaśnieniu wymaga ten dokument, nie w sprawie, wrzucony dwukrotnie do obu postępowań sądowym. Było to krótkie pismo  e-mail, wysłane przeze mnie do kierownika, które nazywam w skrócie „o margarynie”, bo zawierało następujące stwierdzenie,  cytuję „od ciągłego jedzenia margaryny zapomniałem, jak się robi aktywację”, którą tak naprawdę wykonywał użytkownik  poprzez przyciśnięcie odpowiedniego przycisku w programie, o czym przełożeni doskonale wiedzieli, bo informowałem ich o tym  (dowody - w aktach sprawy). Wyjaśnienie było bardzo proste i nie czyniło mnie winnym, dlatego nie miałem z tego tytułu  żadnego upomnienia, i nie obawiałem się tego pisząc to pismo. Celem pisma było jedynie zwrócenie uwagi na obietnice, które  otrzymywałem od kierownika, każdorazowo po zakończeniu kolejnego większego etapu prac. Lecz nie dotrzymywał tych obietnic  (dowody – w aktach sprawy). W zamian nadal odbierane były mi dodatki i nagrody na podstawie decyzji pana Hanysa, który nie  patrzył się na zdanie swoich kierowników (dowody – w aktach sprawy), a starał się mi dopiec (mobbing - Heinz Leymann ). Nie  mogłem w jakikolwiek inny sposób zwrócić uwagę na to, ani nawet uczynić to poprzez komisję antymobbingową, ani też wpłynąć  na aktywację usługi „oznaczania kart numerem jednolitym”, choćbym nawet chciał, ponieważ, jak sam informowałem kierownika  drogą e-mail w dniu 30.09.2005 r. (strona 138 do mojego pisma z dnia 14.01.2007 r.), cytuję „Nadawanie numeru jest  automatyczne i nie zakłóci pracy użytkownika” oraz „ Aktualizacja usługi numerem jednolitym odbywa się przez użytkownika  poprzez naciśnięcie przycisku <AKTUALIZUJ> w programie PismaSQL”. Rzeczoznawca albo inny specjalista od razu zauważyłby to.  Pismo było przeznaczone dla kierownika, który wiedział o istocie rzeczy. Może trochę przesadziłem z tą treścią, lecz taki  miałem wówczas pomysł i na nic innego nie wpadłem, a nie oznaczało to żadnego warunku, bo nie było to uwarunkowane  względami technicznymi i przeznaczone tylko do Irka (z kierownikiem byliśmy po imieniu). Jedyne, co się źle stało, to fakt,  że kierownik wysłał to pismo do dyrektora (może dlatego., ze po postępowaniu antymobbingowym, układy między nami się  trochę popsuły), a dyrektor tylko czekał na to. Nieważne, czy to było realizowalne techniczne, czy nie, tym bardziej, że  również wiedział o istotnie aktywacji, i że to pismo nic nie znaczy, bo był również poinformowany o istocie jednolitej  numeracji. Nawet sam w dniu 05.10.2005 r. osobiście wysłał e-maila do użytkowników, którzy zapomnieli jeszcze aktywować  funkcję numeracji pisząc e-maila (str. 145 do pisma procesowego z dnia 14.01.2007 r.), cytuję „Szanowni Państwo, w związku  z wymogami certyfikatu jakości ISO dla UMW do programu PismaSQL od wersji 14.5 została wprowadzona usługa numerowania,  elektronicznej rejestracji pisma w centralnym systemie bazy UMW. Każda karta rejestracji pisma będzie oznaczana  indywidualnym, nie powtarzającym się numerem w danym roku. Aktualizacja programu do wersji 16.8 odbywa się automatycznie po  naciśnięciu przycisku <AKTUALIZUJ>. Po dońca tego tygodnia zaktualizować program PISMASQL! W przypadku trudności z  aktualizacją, proszę o kontakt z Panem Waldemarem Wietrzykowskim. Pozdrawiam i życzę przyjemnej pracy. Rafał Hanys Dyrektor  Wydziału Informatyki”. Pismo to jednocześnie oznaczało potwierdzenie wykonania i wdrożenia usługi numeracji jednolitej,  czyli wykonanie pracy. I to stwierdził nie kto inny, jak pan Hanys. Ale zamiast nagrody dostałem od pana Hanysa upomnienie  (bo coś nie pasował mu tak pomyślny dla mnie bieg zdarzeń i niewątpliwie sukces końcowy) . Jednak nie można było napisać we  wniosku o karę upomnienia daty niedotrzymania terminu 03.10.2005 r. bo uruchomienie systemu w tym właśnie dniu nastąpiło  (akta sprawy). Nie można było napisać daty 30.09.2005 i wcześniejszej, bo w tym okresie odbywało się postępowanie komisji  antymobbingowej w mojej sprawie (od 23.06.2005 do 30.09.2005 r. - akta sprawy). Pozostał jedyny dzień 01.10.2005. i nie  zwracano na to uwagi, że była to sobota, bo już inna data nie pozostała do udzielenia kary upomnienia. Sąd natomiast  napisał w uzasadnieniu, do którego nie mogłem się już odnieść, ponieważ postępowanie sądowe było zakończone, że powinienem  dostać karę upomnienia, ale w dniu 03.10.2005 roku, kiedy jednolita numeracja już była uruchomiona, za co dziękował mi w  emailu kierownik (akta sprawy). Nie mogło być mowy o błędzie, jak podkreśla się w uzasadnieniu wyroku. Pragnę zwrócić  uwagę, że Pozwany nie był, aż tak naiwny, nieroztropny i nieporadny, jak został pokazany w uzasadnieniu wyroku. Jakby była  zasadność ukarania mnie za tego e-maila „o margarynie”, to na pewno dostałbym karę za to pismo. Jakby Pozwany mógł wpisać  inną datę we wniosku o karę porządkową za nieterminowość, to na pewno wpisałby inną datę, niż wolna sobota. Tam nie pracują  ludzie nie myślący i nie roztropni, jacy zostali przedstawieni. Widać po ich zachowaniu i działaniach strategicznych.  Wygląda to jak rozgrywka szachowa rozgrywana ze mną, gdzie nierozważny ruch mógłby zakończyć się matem. Takie  przedstawienie nierozważnych działań z ich strony przez Sąd tylko działa na korzyść. Inaczej zareagowałby na to  natychmiast. Proszę zauważyć, jest to prawie największe skupisko urzędników po Warszawie, z potężnym zapleczem fachowców  (prawników – radców prawnych, architektów, informatyków, rzeczoznawców i innych specjalistów) i równie potężnym zapleczem  technicznym i wpływów (w tym i w Sądzie). Takie pomyłki to naprawdę śmieszność. Kara za list o margarynie wydawał się w  tym okresie głupi, i łatwy do obalenia, ponadto wiele żartów i kawałów robiło się w pracy, żeby rozluźnić natężoną  atmosferę w pracy - aby nie było za sztywno, a co najważniejsze, brak było technicznych podstaw realizacji, wiedziano o tym  doskonale, więc dostałem karę za nieterminowość. A że nie było innego dnia, do jej nałożenia (jak już wspomniałem) dano  sobotę, bo nic innego nie pozostało. Sąd stwierdził inaczej, nie znając szczegółów, bo nie rozpatrywał tego dokładnie, z  tej także przyczyny, bo to zdarzenie nie było w sprawie i wyraził swoje wnioski w uzasadnieniu, Pozwany przystał na to, ja  nie miałem czasu ani miejsca tego oddalić i pomimo wygranej byłem przegrany, prezent dla pana Hanysa.  

Warto też w tym celu prześledzić szczegółową dokumentację, jaką przesłałem do Sądu z 14.01.2007 r. oraz akta ze sprawy -  sygn. akt. IV 2P 1875/05, aby zobaczyć, jaka była prawda, jeżeli ktoś jeszcze będzie się tym interesował, bo to historia  nie w sprawie., choć ciągle odkurzana. Ponadto, na forum sądowym nie miałem okazji odnieść się szczegółowo do mojego  e-maila z 03.10.2005 r. bo to pismo, zarówno w jednym wypadku jak i drugim było nie w sprawie, a obciążało mnie winą, do  której nie mogłem się nawet odnieść. Dlatego, w tej chwili to zrobiłem, bo miałem i czas na to i przesłanki w uzasadnieniu  wyroku. 

Bardzo charakterystyczne jest, że drugie postępowanie sądowe (sygn. akt. IV 2P 333/06), nie odniosło się do prawomocnego  poprzedniego wyroku, tylko znowu wynurzyła sprawę mojego listu do kierownika i powołując się na nie ponownie mnie ukarano  winą, nie zwracając na treść orzeczenia wyroku w sprawie. Proszę zauważyć, jak w tym uzasadnieniu wyroku pismo o  „margarynie” zostało wykorzystanie po raz drugi, choć w jednym i drugim przypadku nie w sprawie, cytuję z uzasadnienia  ostatniego wyroku: „w uzasadnieniu swojego rozstrzygnięcia Sąd wskazał, iż zastosowania wobec powoda kara upomnienia  (przypominam: postawiony zarzut w udzielonej przez Pozwanego karze - nieterminowość w pracy) była bezpośrednio związana z  jego stanowiskiem uzależniającym wykonanie podstawowych obowiązków pracowniczych od gwarancji stanowiska głównego  specjalisty i podwyżki w kwocie 500 zł, dlatego też treść kary upomnienia winna być bezpośrednio odniesiona do tego  postępowania powoda jako pracownika. Sąd stwierdził, iż takie postępowanie stanowiło nie tylko podstawę do wypowiedzenia  powodowi umowy o pracę, ale również do rozwiązania umowy o pracę bez wypowiedzenia. W ocenie Sądu pracodawca zastosował w  stosunku do powoda najmniej dotkliwą karę, za naruszenie dyscypliny pracy – kara porządkowa. Kara ta została w niewłaściwy  sposób określona. Kara ta odwoływała się bowiem do niedotrzymywania terminu uruchomienia jednolitej numeracji – 1  październik 2005 r. kiedy tego samego dnia w ogóle nie doszło do żadnej czynności w zakresie wdrożenia funkcji aplikacji  PismaSQL, a dniem tym był 3 październik 2005 r.”, koniec cytatu. Przedstawione uzasadnienie wyroku, całkowicie różniło się  ustnego uzasadnienia wyroku przy jego ogłaszaniu „podziw za kład wniesiony dla Urzędu Miejskiego Wrocławia i uchylenie  wszelkich stawianych przez Pozwanego w postępowaniu zarzutów”. Nie boję się tego mówić, bo prawdy się nie boję. W dniu  03.10.2005 użytkownicy przy pomocy wbudowanej funkcji automatycznej aktualizacji sami dokonali wdrożenia funkcji jednolitej  numeracji i twierdzenie sądu w tym uzasadnieniu jest niezasadne. W tym uzasadnieniu wyroku sądu, w sprawie o  nieterminowość, widać było takie owijanie i zagmatwanie, aż źle się czyta. Sąd przy moim uniewinnieniu rekompensował stratę  moralną pracodawcy, obwiniając mnie zarazem w uzasadnieniu, które stało się dla niego wykładnią. Proszę zauważyć. Sąd  uniewinniając mnie, przy okazji za prawodawcę określił (nie rozpoznając uprzednio dokładnie sprawy) , co powinien  Pracodawca zrobić, więc się on dostosował do tego i to zrobił. Sąd tym samym orzekł, że w tej pierwszej sprawie jestem nie  winien, ze wskazaniem na winien. Jakbym dostał karę za ta „margarynę” to było odwrotnie, nie winien byłbym za „margarynę”,  ale winien za nieterminowość, bo określono by w uzasadnieniu wyroku, że Pozwany pomylił się i powinien mi dać karę za nie  terminowość. Czy tak czy owak, zawsze jestem winien, tylko że od tego, co jestem winien, nie odwołam się, bo wygrałem  sprawę.  

Dziwię się tutaj, jak mocno zostały odarte z faktów te wszystkie wydarzenia opisane powyżej, aby tylko oddalić wszelkie  podejrzenia od Pozwanego, podobnie jak to jest w przypadku uzasadnienia wyroku w bieżącej sprawie. Próbuje się także, w  sprawie napisania tego list „o margarynie”, pominąć takie kwestie jak: w jakich warunkach napisałem ten list, czego mogły  być przyczyny jego napisania i czy powodował on taką groźbę, jaką mu przypisano. Zamiast tego, bez dokładnego rozpoznania,  wskazuje się pracodawcy możliwość zwolnienia mnie z pracy bez wypowiedzenia, a kwestię nagminnego łamania praw równości w  zatrudnieniu (kp), czyli winę pana Hanysa, pomija się, jakby w ogóle żadnych dowodów na to nie było. 

Chciałem przypomnieć, że treść mojego podania o uzasadnienie wyroku z 27.02.2006 (sygn. akt. IV 2P 1875/05) była  następująca, cytuję: ”zwracam się z uprzejmą prośbą o wydanie mi odpisu wyroku z dnia 27.02.2006 w sprawie z mojego  powództwa przeciwko Urzędowi Miejskiemu Wrocławia, o uchylenie kary upomnienia nałożonej na mnie w dniu 06.10.2005 r.  Prośbę o wydanie tego aktu uzasadniam staraniem się o przywrócenie mnie do pracy po moim wypowiedzeniu, podjętym w stanie  wyłączającym świadome pojęcie decyzji”, koniec cytatu. Po otrzymaniu odmiennego uzasadnienia wyroku miałem wrażenie, że Sąd  jest przedłużeniem Urzędu Miejskiego Wrocławia, który działa w imieniu pana Hanysa, który w sposób bardzo usilny, stara  się, abym nie wrócił do pracy. Wówczas została wyrządzona mi wielka krzywda, a teraz powtórnie. Ponadto, dlaczego fakty i  szczegóły zostały tak odarte, aby odsunąć wszelkie podejrzenia od Pozwanego, przedstawiające go jako praworządnego, bardzo  szanującego prawa swoich pracowników, choć pominięta ogromna ilość dokumentów wskazuje na coś przeciwnego? Mam wrażenie, że  Sąd stanął po stronie Pozwanego i włączył się do walki przeciwko mojej skromnej osobie. W tym postępowaniu nie ma po  prostu mojej twarzy.  

Bardzo ciekawa i niezgodna z treścią zeznań świadków jest teza, iż zmianę miejsca pracy nie odebrali oni jako wyraz nie  docenienia przez dyrektora ich kwalifikacji i dotychczasowej pracy oraz że świadkowie Eugeniusz Kondrat, Bogdan Grzyb,  Małgorzata Szuplak oraz Elżbieta Felińczak zostali przesunięci do pracy w Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i z tej  zmiany są zadowoleni (bo widocznie poprzednio Urząd Miejski im się nie podobał) choć, jak z zeznań wynika, zostali wydaleni  z pracy i zarabiają o 500 zł mniej. I z tego mają się cieszyć. Każdy z nich już przełknął tą gorzką pigułkę, jaką im  zgotował pan Hanys, o czym tutaj się nie chce mówić i wgłębiać. O prawdziwych odczuciach zwolnionych pracowników,  wynikających z ich zeznań w dniu 15.02.2007 r. przed Sądem, napisałem w części - uwarunkowanie organizacyjne mobbingu (od  str. 46). 

Powoływanie się w uzasadnieniu wyroku na str. 15. na treść wyroku z dnia 19. grudnia 1997 r., I PKN 442/97, OSNP.  1998/21/630 nie ma swojego uzasadnienia, ponieważ dotyczy przypadku, kiedy wskutek zmian organizacyjnych występuje  konieczność zmniejszenia zatrudnienia, a w przypadku Wydziału pana Hanysa nastąpił jego dodatkowy wzrost, z 27 do 35.  

Takich nieścisłości formalnych jest w uzasadnieniu o wiele więcej. Na przykład jest napisane, że podpisałem się na liście  obecności w Wydziale Bezpieczeństwa, a tego nie miałem prawa czynić. A dlaczego się podpisałem? Bo wcześniej zostało  naniesione moje imię i nazwisko. W uzasadnieniu wyroku zostało zatajone, że w ten sposób podpisywałem się aż trzy dni  (lista obecności Wydziału Bezpieczeństwa z marca 2006 r., poświadczona pieczęcią Wydziału Personalnego w załączniku nr 8 -  do mojego pisma procesowego z dnia 21.07.2006 r.), a mój podpis potwierdzał mój nowy kierownik, który dostał w pierwszym  dniu mojej tam pracy (27.03.2006 r.) polecenie od swojego dyrektora przyjąć mnie do pracy, przydzielić pokój, dorobić do  niego klucz, zapoznać z nowymi pracownikami i przydzielił mi nowy zakres obowiązków. Są na to dowody (w aktach sprawy), a  jeżeli uzasadnienie wyroku to pomija to stronniczo traktuje moją osobę.  

Ponadto, jeżeli osoba z innego działu zlecała mi wykonanie jakiejś czynności informatycznej, to nie ona ją wykonywała, lecz  ja. Odpowiednio, jeżeli zaniosłem podanie do kompetentnego w tej spawie Wydziału Personalnego, pięć dni przed rozpoczęciem  pracy w nowym wydziale, to nie po to, żeby samemu załatwiać to pismo (jak badania okresowe u lekarzy), ale żeby ten Wydział  zgodnie z obowiązującymi procedurami, których nawet nie znam i nie mam takich kompetencji, załatwił mi moje przejście. W  dniu, najdalej rozpoczęcia pracy w nowym wydziale, powinna mi być przesłana na piśmie decyzja, że nie pracuję w nowym  wydziale lub umowę zmieniającą. Takie działanie, wykonane zgodnie z prawem, zapobiegłoby wszelkim niejasnościom i  niedomówieniom . To, co piszę jest jasne i proste oraz zgodne z kp i zgromadzonymi dowodami w sprawie. Natomiast w  uzasadnieniu wyroku, do końca nie wiadomo, o co chodzi, bo wydarzenia zostały odarte z faktów przedstawionych w dowodach.  Nie widziałem takiej sytuacji, żeby pracownik biegał z podaniem i od jednego pokoju do drugiego, w tym do pokoju Sekretarza  Miasta i przed każdym pokojem oczekiwał na odpowiedź w podobny sposób, jak się załatwia zgodę na prowadzenie działalności  gospodarczej, czy też przy uzyskaniu zgody na budowę. Jestem urzędnikiem, aplikacje samorządowe ukończyłem u Pozwanego i  takie tłumaczenia, są dla mnie śmiesznością i odbieraniem powagi dla Sądu.  

Ponadto w moich aktach osobowych, na moim podaniu (nr 95) były już adnotacje, kolejno: Wydziału Personalnego, pani Anny  Wetulani-Misiewicz Dyrektor tego Wydziału, adnotacja Działu Kadr, adnotacja skierowania do Sekretarza Miasta, czyli  przebiegało to prawidłową drogę urzędową. Żebym ja miał teraz wykonywać te same formalności, które mi się zarzuca, że ich  nie wykonałem, są nie do przyjęcia. Ponadto, zgodnie z kp, nie otrzymanie przeze mnie, przed rozpoczęciem pracy, decyzji  nie wymusza wcale, że praca nie została rozpoczęta, tylko jest oznaką naruszenia obowiązków odpowiedzialnych za to organów  u pracodawcy, w stosunku do pracownika, że ten organ nie dostarczył jemu w porę decyzji. Rozpoczęta praca pomimo tego  naruszenia została dokonana. 

O powzięciu wcześniejszej decyzji pracodawcy (przez rozpoczęciem mojej pracy w nowym Wydziale), o przeniesieniu mnie do  nowego Wydziału, poinformował mnie Pan Prezydent w piśmie z 04.05.2006 r. (pismo znajduje się w moich aktach osobowych nr  108 – w aktach sprawy), jednakże odpowiedni organ (Wydział Personalny) nie poinformował mnie o decyzji, że ma być to  dzień 01.04.2006 r., co najmniej w dniu rozpoczęcia tam mojej pracy (a było to cztery dni wcześniej), jest nie  popełnieniem obowiązku przez ten organ, i z tego tytułu nie ponoszę żadnej odpowiedzialności, a rozpoczęta praca, zgodnie z  decyzją pracodawcy dokonana. Jest to proste, jasne i logiczne, a nie to, co zostało przedstawione w uzasadnieniu wyroku,  ciemne, niejasne, nie trzymające się następstwa logicznego.  

Ponadto, dyrektor Kosiarczyk, przyjmując mnie do pracy ponosi tym samym pełną odpowiedzialność za ten fakt. Jako dyrektor,  posiadając przydzielone mu kompetencje (w tym czynności personalne w swoim Wydziale), sam powinien uprzednio sprawdzić i  nie zrzucać tego na pracownika, czy są spełnione wszystkie formalności przyjęcia pracownia do swojego Wydziału, i od  spełnienia tych warunków podejmować dalsze czynności, a nie zrzucać później odpowiedzialność za swoje nierozmyślne  działania, leżące w zakresie jego obowiązków, na pracownika. Jest to bardzo jasne. A nie takie, jak przedstawiono w  uzasadnieniu wyroku. 

Ponadto, jeżeli dyrektor Kosiarczyk warunkował moje przyjęcie do pracy, otrzymaniem decyzji w sprawie mojego zatrudnienia,  powinien do momentu jej nie otrzymywania, nie dopuszczać mnie do pracy, a tym samym nie wpisywać pracownika na listę  obecności, nie mówiąc już o przydzielaniu pokoju, stanowiska i pracy w jego wydziale. Jest to również proste i jasne do  zrozumienia i podarte dowodami – w aktach sprawy, a nie oparte na domysłach i na zatajaniu faktów.  

Instytucja rozstrzygająca w uzasadnieniu wyroku stwierdziła, że, cytuję „ niezasadne uznać należy podejmowanie przez Annę  Wetulani rozmów z dyrektorem innych działów Urzędu w sprawie zatrudnienia mojej osoby, w sytuacji, gdy nie było zgody  pracodawcy na powrót mojej osoby do pracy”, koniec cytatu.. Tymczasem mój pracodawca, Pan Prezydent Wrocławia w piśmie z  dnia 04.05.2006 r.(pismo znajduje się w moich aktach osobowych nr 108 – w aktach sprawy) napisał, iż, cytuję „W powyższej  sprawie Pan Włodzimierz Patalas Sekretarz Miasta, działając z upoważnienia Prezydenta, był skłonny przychylić się do Pana  wniosku o cofnięcie wypowiedzenia stosunku pracy. Ze strony Wydziału Personalnego również nie było przeszkód w tej kwestii,  o czym świadczy fakt przeprowadzenia rozmowy przez Panią Annę Wetulani – Misiewicz, Dyrektora Wydziału Personalnego z Panem  Stanisławem Kosiarczykiem, Dyrektorem Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w sprawie zatrudnienia Pana, w  drodze przeniesienia, w tymże Wydziale.”. Sąd orzekł w uzasadnieniu, że nie było zgody pracodawcy na przeniesienie, a ja w  tym przypadku wierzę panu Prezydentowi, bo był moim pracodawcą. 

Sprawa mojego zatrudniania z nowym wydziale była nieudolnie spreparowaną intrygą w celu niedopuszczenia do wykonania  powziętej decyzji przez Prezydenta, aby zakończyć sprawę pomyśle dla mnie, jak sam wyraził Prezydent we wspomnianym piśmie  (i taka była jego wola). Na pewno jego wolą nie było usunięcie mnie z pracy. Nie widać tego po przesłanym przez Prezydenta  osobiście do mnie piśmie z dnia 04.05.2006. Przedstawiona w nim wola ma wyższą wagę od woli Sekretarza Miasta, choćby  występował posiadał jego pełnomocnictwa, ponieważ, jest to absolutna i niepodważalna wola Prezydenta (mojego pracodawcy)  wyrażona osobiście. Jak wynika z tego pisma, Prezydent chciał jak najlepiej, ale niestety przez działania nieuczciwych  pracowników, zostało to zniweczone. Wyrok nadal kryje tą intrygę poprzez zatajenie faktów i dowodów, ujawnionych w tym  postępowaniu.  

Kolejnym elementem uzasadnienia (o którym już wspomniałem), do którego chciałbym się odnieść, jest sposób respektowania  zasad równego traktowania w zatrudnieniu w miejscu pracy u Pozwanego, określonego w kp Odnosi się ono głownie do  organizacji pracy na Wydziale Informatyki. Z treści uzasadnienia wyroku wynika, że jest to zagadnienie obce dla instytucji  rozstrzygającej. Odwołuję do zeznań świadków w aktach sprawy, lub dla zaoszczędzenia czasu, do zacytowanych zeznań na  stronie 46 niniejszego w temacie uwarunkowań organizacyjnych mobbingu. 

Na koniec swojego uzasadnienia, mam apel, aby nie wyrokować w pewnych sprawach, w których świadkiem jest tylko pan Hanys  lub osoby, które opierają na jego zeznaniach. Ta sprawa jego bezpośrednio dotyczy, ale proceduralnie musiałem ją skierować  przeciwko organizacji, w której pracuje. Uzasadnienie wyroku w wielu miejscach opiera się na jego zeznaniach. Dla  ścisłości, ja również jestem wyrazicielem mojego zeznania i doprawdy nie rozumiem, dlaczego pan Hanys ma zawsze rację, a  nie ja, tym bardziej, że wszystkie moje zeznania mają swoje umocowanie w dokumentach, co nie można powiedzieć o panu  Hanysie. Ponadto pracowałem u Pozwanego jako specjalista, na podstawie posiadanych dokumentów, wykształcenia i wielkości  dorobku pracy, popartego wieloma aplikacjami, które sam opracowałem, oprogramowałem i wdrożyłem z wielkim sukcesem u  Pozwanego i nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego mi specjaliście i to w sprawach specyfiki mojej pracy, się nie wierzy,  opierającemu się ponadto na wielu materiałach dowodowych (w tym pismach urzędowych, e-mailach i innych) oraz mojej wiedzy i  doświadczeniu zdobytemu z 18 lat pracy w zawodzie, a jemu wierzy się i to bez dowodów. Mnie też obowiązuje mówienie prawdy  i tylko prawdy przed Sądem pod karą pozbawienia wolności. Wszystko sprowadza się do stwierdzenia, kto jest większym  specjalistą, czy pan Hanys, który nic nie wie o mojej pracy i nie oprogramował nawet ułamka z moich kodów programowych,  ani nie zapoznał się ze szczegółami mojej pracy, bo nigdy nie chciał, czy ja, autor projektant i programista wykonanych  przez siebie programów. Uzasadnienie wyroku wskazuje na pana Hanysa, że on jest większym specjalistą w zakresie  projektowanych, oprogramowanych i wdrożonych przeze mnie prac. Dotyczy to również terminowania prac, jej organizacji i  wykonania. Jest o wiele młodszy wiekiem ode mnie, ma miej lat przepracowanych ode mnie, mniej dorobku programistycznego ode  mnie i z tego względu ma pewno ma mniej doświadczenia. Mojej opinii, specjalisty, w tym uzasadnieniu wyroku, po prostu  brak. 

Dla pokazania, jak wielki wkład pracy wniosłem dla Urzędu, przedstawiam streszczenie zawartości materiałów dowodowych,  jakie dołączyłem do pisma procesowego z 14.01.2007 (w aktach sprawy) do oceny przez biegłego sądowego dołączonych  materiałów, świadczące w sposób obiektywny o mojej pracy, a nie taki sposób, jaki podano we wnioskach komisji  antymobbingowej oraz przez pana Hanysa, cytuję jego wypowiedz „siedzi i nic nie robi”, a potem tą ocenę wzięła pod uwagę  we wnioskach komisja antymobbingowa w sposób następujący: brak organizacji pracy własnej, nieterminowość, et cetera, et  cetera), co posłużyło do walki ze mną i eliminacji z miejsca zatrudnienia. W tej chwili nieprawdziwe te świadectwa są  wykorzystywane do walki w sądzie oraz w uzasadnieniu wyroku. 

Streszczenie zawartości materiałów dowodowych 
jakie dołączyłem do mojego pisma procesowego z 14.01.2007 r. (w aktach sprawy) 

Przed przedstawieniem tego streszczenia pragnę zacytować słowa pana Hanysa, na którego zeznaniach oparto w głównej mierze  pisma procesowe strony Pozwanej, cytuję ze str. 3 przedostatniego już pisma procesowego strony Pozwanej z 06.12.2006 r. :  „Raz jeszcze podkreślić należy, że o przygotowanym przez powoda projekcie „PismaSQL” nie wiedział wówczas żaden z jego  przełożonych. Faktem jest, że powód powyższe zadanie wykonywał w pracy i chyba tym należy wytłumaczyć opóźnienia w  realizacji konkretnych zadań powierzonych powodowi”.  

Jakie to miały być te, zdaniem Pana Hanysa, a powtórzone przez stronę Pozwaną, jedyne konkretne zadania, czytany na str. 2  wspomnianego już pisma strony Pozwanej, cytuję: „Mówiąc wprost – zadaniem powoda było utworzenie ze wszystkich baz danych  jednej bazy, na którą w przyszłości miała być nałożona docelowa aplikacja”.

W jakim celu miało być to zrobione, czytamy również na str. 3 tego pisma, cytuję: „Bezspor nym jest, iż zamiarem strony  pozwanej było zakupienie docelowej aplikacji dotyczącej Elektronicznego Obiegu Dokumentów w Urzędzie Miejskim, która miała  zastąpić użytkowany system o nazwie „PismaSQL”. Na tym tle powstała różnica zdań pomiędzy powodem a dyrektorem Rafałwm  Hanysem, o której strona pozwana dowiedziała się dopiero z zeznań świadków Komisji Antymobbingowej”. 

O tym , jakie naprawdę miałem zlecane konkretne zadania przez przełożonych, a dotyczące właśnie projektu do Elektronicznego  Obiegu Dokumentów o nazwie PismaSQL, oraz jaki był faktyczny zakres wykonywanych zadań zleconych przez przełożonych,  dotyczący tego projektu, mówią dołączone materiały do mojego pisma z dnia 14.01.2007, których streszczenie zamieszczam  poniżej.  

Przedtem jednak, przy okazji cytowanych tu zdań Pozwanego, zacytuję słowa profesora Heinza Leymanna wiodącego,  międzynarodowego i niekwestionowanego eksperta w dziedzinie mobbingu: „zarzewiem każdego mobbingu jest źle rozwiązany przed  pracodawcę konflikt”.  

Na słowach pana Hanysa, powtarzanych w pismach procesowych przez stronę Pozwaną, opierają się również słowa członków  komisji antymobbingowej i to te słowa komisji, które były przeznaczone jedynie dla mnie i dla Sądu. Strona Pozwana zataiła  bowiem szóstą stronę protokołu z prac Komisji Antymobbingowej, wymieniającą zaniedbania i niewłaściwą organizację w moim  miejscu pracy - Wydziale Informatyki, powodowanych przez moich przełożonych, którą to odpowiedzialnością i zaniedbaniami  mnie obarczono i pozostawiono w takiej świadomości, aż do tego procesu sądowego. 

Tą szóstą stronę, strona Pozwana nie przesłała w swojej odpowiedzi na mój pozew z dnia 07.07.2006 r. Przesłała jedynie co  drugą stronę protokołu nr 1 z prac komisji antymobbingowej z 03.10.2005 r. – dowód: załącznik do pisma Pozwanego z dnia  07.07.2006 r. i załącznik nr 1 do mojego pisma procesowego z 08.11.2006 r. - w aktach sprawy.  

Strona Pozwana przesłała w prawdzie później całą treść protokołu, łącznie z tą zatajoną przed Sądem stroną, lecz dopiero  na skutek mojej apelacji zawartej w moim piśmie z 08.11.2006, którego to jednak sprostowania, dotyczącego prawdziwego  sprawcy zaniedbania i niewłaściwej organizacji w moim miejscu pracy, nie brano nadal pod uwagę. Również nie wzięto w  uzasadnieniu wyroku, jak nie brano pod uwagę moich wniosków, twierdzeń i przedłożonych materiałów dowodowych. 

Kończąc odrzucam w całości uzasadnienie wyroku oprócz części poświęconej mojemu pozwu i wnoszę o ponowne rozpatrzenie  wszystkich materiałów dowodowych i pism procesowych, a w sprawie oceny mojej pracy wnoszę o powołanie biegłego sądowego w  tej sprawie.

Wyrażam wielki żal i smutek, w powodu tak długiego przebiegu postępowania sądowego i tak stronniczego uzasadnienia wyroku,  w ogóle nie uwzględniającego racje i dowody strony powoda. 

Waldemar Wietrzykowski 

Załączniki  

  1. Orzeczenie wyroku Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Śródmieścia Wydział IV Pracy z dnia 1.03.2007 r, sygn. akt. IV 2P 333/06  

  2. Uzasadnienie wyroku Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Śródmieścia Wydział IV Pracy z dnia 1.03.2007 r, sygn. akt. IV 2P  333/06 

<  1  2  3  4  5  6  7  8  9 


Zobacz też

Autorzy: Redakcja strony, tekst i rysunki czarno-białe: Waldemar Wietrzykowski, rysunki kolorowe: Roman Wietrzykowski - lat 12