|
Siedziba Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu
|
Zaczęło się typowo. Najpierw było uznanie
za dobrą pracę i prestiżowe nagrody Prezydenta Wrocławia -
pracodawcy magistratu. Potem nastąpiła zmiana jednego z dyrektorów. Wraz z tą zmianą
przyszło łamanie praw
pracowniczych oraz mobbing w jednym z wydziałów, którym kierował
dyrektor.
Mobbing przejawiał się przyznawaniem
prac z terminami niemożliwymi do wykonania, ciągłym karaniem obniżką pensji za niedotrzymywanie terminów,
krytykowaniem wyników nieukończonych prac.
Pracownikowi, który wpadł w pętlę mobbingu, dyrektor
nadał miano pracownika
nierzetelnego, nie wywiązującego się z nakładanych obowiązków, mającego
problemy komunikacyjne z przełożonymi i pracownikami, będącego źródłem
demobilizacji w zespole, pomimo tego, że przedtem nie miał takich problemów
i był widziany jako pozytywnie wyróżniający się w pracy.
W otoczeniu
pracowniczym i zarządzie magistratu dyrektor wyrabiał ogólny pogląd, że tylko z tym pracownikiem są ciągłe
problemy. W rezultacie nastąpiła izolacja pracownika z
zespołu.
Pracownik nie był bierny. Na jego wniosek Prezydent powołał komisję antymobbingową
dla wyjaśnienia kwestii mobbingu zgłaszanego przez pracownika. Komisja
antymobbigowa po trzech miesiącach swojej pracy znalazła w końcu przyczynę
mobbingu w postaci braku
organizacji pracy własnej pracownika i jego nieterminowości. Sprawa pracownika,
po zgłoszeniu jej do komisji antymobbingowej, wkroczyła na forum zarządu magistratu, który,
jak się spodziewać można było, dawał wiarę
dyrektorowi. Aby ukarać niesfornego pracownika, tuż po zakończeniu prac
komisji antymobbingowej, została udzielona pracownikowi kara upomnienia za nieterminowość w pracy oraz przyczynienie się
do znaczących utrudnień w realizacji prac w skali całego magistratu.
Pracownik wniósł sprawę kary upomnienia do sądu. Spowodowało to jeszcze
większy atak na niego, nie tylko ze strony dyrektora, ale zarządu, a nawet
Związków Zawodowych. Jako narzędzie walki przeciwko niemu stosowano pomówienia,
udręczanie obniżą pensji, ciągłe pokazywanie niezadowolenia z jego
pracy i grożenie, że wykonywane przez niego obowiązki nie mieszczą się
w zakresie obowiązków wydziału i dawano mu do
zrozumienia, co to oznacza. Czyhano na
popełnienie przez niego błędu, prowokowanego przez dyrektora, aby go potem ukarać.
W
końcu bez żadnej pomocy, z poczuciem bezsilności i stresu w pracy,
spowodowanego ciągłą presją i udręczaniem, nie mając już żadnego
innego wyjścia, próbował przerwać pasmo swojej udręki i wypowiedział umowę o pracę,
bo to mu jeszcze pozostało.
Jednak wcześniej wszczęte przez pracownika
postępowanie sądowe, o uchylenie kary upomnienia, zakończyło się orzeczeniem wyroku
pozytywnym dla pracownika i uchylającym karę upomnienia, jako niezasadną i krzywdzącą
jego. Sąd przy orzekaniu wyroku całkowicie
oddalił zarzuty, a ponadto wyraził podziw dla wielkości wkładu pracy
wniesionego przez pracownika dla magistratu.
Pracownik mając taki argument
w ręku, złożył wniosek o wycofanie wcześniejszego wypowiedzenia i o całej historii napisał
w piśmie do Prezydenta Wrocławia.
Zarząd magistratu dla
pozytywnego rozwiązania sprawy pracownika podjął działania w celu przeniesienia pracownika do
innego działu, już nie pod tym dyrektorem, z którym współpraca nie układała
się. Pracownik zgodził się na to przejście z dużą ulgą, i był
zadowolony, że jego kłopoty właśnie zakończyły się.
Jednak po przyjęciu go na nowe stanowisko
przez nowego dyrektora i po trzech
dniach pracy w nowym wydziale, został nagle oskarżony, że samowolnie podjął decyzję zmiany
wydziału. Karą za to było odrzucenie jego wcześniejszego wniosku o
wycofanie wypowiedzenia i podtrzymanie złożonego wypowiedzenia i w
ten sposób pozbyto się kłopotliwego pracownika.
Sprawa powyższa znalazła
swoje miejsce ponownie w sądzie. Tym razem zarząd magistratu wynajął przeciwko
pracownikowi czterech adwokatów z
prywatnej kancelarii prawnej.
Są nagrania zeznań świadków przed komisją antymobbingową
obciążające dyrektora. Jest dużo innych dokumentów dowodowych, świadczących niezbicie, że dyrektor nie
tylko wyżywał się na pracowniku, ale także nie respektował prawa pracy
i dyskryminował innych pracowników. Akta sprawy liczą tysiące stron.
Padają kolejne wyroki.
Sądy orzekają, że nic nie było,
a pracownik sam się zwolnił. Widać, że nikomu nie chce się zagłębiać
z sporą ilość dokumentów dowodowych, nagromadzonych przez cały
rok i poświadczających rację pracownika. Sądom wystarczają tylko same
zaprzeczenia magistratu, podobnie jak zarządowi wystarczała opinia dyrektora o
pracowniku. Sąd II instancji, po roku postępowania sądowego, zastanawiał się
nawet, czy cała wina nie
leży po stronie pracownika i czy on czasem nie jest jedynym źródłem konfliktu.
Pragnę zacytować
fragment ze strony internetowej Krajowego Stowarzyszenia Antymobbingowego we Wrocławiu,
cytuję:
„W Polsce już od początku 2004 roku obowiązuje ustawodawstwo antymobbingowe. Do sądów pracy wpłynęło wiele pozwów o odszkodowanie za stosowanie mobbingu. Tymczasem nie wiadomo dlaczego nie widać wyroków sądowych, orzekających istnienie
mobbingu. Według sądów pracy stosunki pracy w Polsce są idealne, nie ma
mobbingu!”.
Sprawa mobbingu, jaki miał miejsce w magistracie wrocławskim, trwa już w sądzie
ponad rok. W tej chwili pracownik składa wniosek o kasację niepomyślnego
dla siebie wyroku wydanego przez Sąd II instancji do Sądu Najwyższego. Po
wyczerpaniu wszystkich możliwości może wnieść protest do Europejskiego
Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu i z takiej możliwości zdecydowany
jest skorzystać.
Podobno dyrektor, który stał się źródłem zamieszania
w magistracie, stracił już stanowisko dyrektora w wydziale,
w którym dręczył swoich pracowników.
Waldemar Wietrzykowski
|