Pisma procesowe strony Pozwanej
Z faktu, że na stronie Pozwanej ciąży obowiązek udowodnienia, iż przypadki nierównego traktowania pracowników wynikają
jedynie z przyczyn, w których pracodawca nie mógł postąpić inaczej i nie kierował się zamiarem skrzywdzenia pracowników,
sądziłem, że taka będzie linia obrony strony pozwanej, tym bardziej, że dołączyłem wystarczającą ilość dowodów
potwierdzających jednoznacznie opisane wydarzenia w pozwie. Tymczasem strona pozwana zawnioskowała za odrzuceniem mojego pozwu, w całości, jako niezasadny. W dalszym ciągu postępowania sądowego dowodziłem zatem, iż okoliczności przedstawione w pozwie miały miejsce. Po udowodnieniu, że to, co napisałem miało miejsce, postępowanie zakończyło się nieoczekiwanym orzeczeniem wyroku sądu, że przedstawione w pozwie działania dyrektora, były w granicach normalnego zachowania się dyrektora i nie miały cech mobbingu, a wszelkie zarzuty postawione w pozwie zostały odrzucone.
Chciałbym przedstawić, jaka była odpowiedź na mój pozew (nie przygotowana z resztą na pierwszą rozprawę, a więc w
wyznaczonym terminie) i czym strona pozwana wnioskowała za oddaleniem powództwa w całości.
Pismo procesowe strony Pozwanej z 07.07.2006 r.
W odpowiedzi na mój pozew z dnia 23.04.2006 r.(w aktach sprawy) strona pozwana, na wstępie, zaatakowała moją osobę,
powołując się na niesprawiedliwą i poniżającą ocenę mojej osoby, przedstawioną we wnioskach Komisji Antymobbingowej
cytuję: „zła organizacja pracy własnej, niezdyscyplinowanie (spóźnienia, brak informacji na temat postępu moich prac,
ignorowanie poleceń kierownika, niedotrzymywanie terminów zleconych zadań) oraz nie korzystanie z możliwości bezpośredniego
kontaktu z przełożonym w sytuacjach problemowych.”. Czyli jakobym sam był sobie winien sytuacji, w jakiej się znalazłem.
Taką właśnie niesprawiedliwą oceną mojej osoby, Komisja Antymobbingowa krótko mówiąc, dokończyła wieloetapowe działania
mobbingowe, poprzez całkowitą izolację mojej osoby, nie tylko z grupy pracowników, ale ze środowiska pracowniczego całego
Urzędu, zamiast starać się zażegnać, w sposób mediacyjny, powstały konflikt. Ponadto wnioski komisji były sprzeczne z
orzeczeniem wyroku sądu z 27.02.2006 r. (załącznik nr 41 do pozwu) i wbrew twierdzeniom Strony Pozwanej, były w tej samej
sprawie, bo zarówno orzeczenie sądu, jak i wnioski komisji, dotyczyły oskarżenia mojej pracy – nieterminowości - w tym
samym okresie mojej pracy.
Następnie strona pozwana stwierdziła, że zwalnianie pracowników wynikające z niższej oceny ich przydatności do wykonywanej
pracy, wiek i zastępowanie ich młodszymi pracownikami nie miała miejsca. Spisane zeznania świadków przed komisją
antymobbingową oraz zeznania świadków w tym postępowaniu sądowych ujawniły jednoznacznie, iż przedstawione w pozwie
wydarzenia miały miejsce.
Twierdzenia strony pozwanej, iż nie było nieprawidłowości w reorganizacji Wydziału, były nieprawdziwe, ponieważ spisane
zeznania świadków przed komisją antymobbingową oraz zeznania świadków w tym postępowaniu sądowych ujawniły jednoznacznie,
iż przedstawione w pozwie wydarzenia miały miejsce. Przedstawiłem to wcześniej w niniejszym uzasadnieniu wraz z podaniem
przykładów zeznań świadków. Ponadto wnioskowane przeze mnie dowody związane z dokumentacją pracowniczą związaną z
reorganizacją wydziału, strona pozwana nie była w stanie przekazać sądowi, ponieważ takowej nie prowadziła, co dodatkowo
potwierdzało postawione zarzuty.
Brak takich dokumentacji sprawił, że Strona Pozwana, błędnie przypisała mi, w swojej odpowiedzi, nazwę działu, w którym
jakobym miał pracować, oraz zakres obowiązków, który jakoby miał mnie obowiązywać, ponieważ w takowym nigdy nie pracowałem.
Strona pozwana nie potrafiła nawet wytłumaczyć, jak pracownicy mogli sami zapoznawać się z regulaminem organizacyjnym
(zdaniem strony pozwanej mieli taki obowiązek), nie wiedząc uprzednio, że taki się pojawił, a elektroniczna koncepcja
przekazywania treści regulaminu w sieci komputerowej upadła, po przedstawieniu oświadczenia Wydziału Personalnego, iż
takowy nie jest tą drogą przekazywany.
Dalej Strona Pozwana stwierdziła, iż nie może zgodzić się z moim zdaniem, iż pracowałem w ciągłej obawie o swoje stanowisko
pracy w okresie reorganizacji wydziału. Zeznania świadków przed komisją antymobbingową oraz świadków w tym postępowaniu
pokazują, że miałem pełne powody do takich obaw.
Twierdzenie Strony Pozwanej, że w dniu wejścia w życie Regulaminu Organizacyjnego miałem przydzielone nowe stanowisko
zgodnie z nową strukturą, nie potwierdzają zeznania świadków przez komisją antymobbingową, ani świadków w tym postępowaniu.
Ponadto strona pozwana w dalszym ciągu nie posiada wiedzy, do jakiego wydziału mogłem zostać przypisany, polegając już na
tym, co powiedziałem, co jest niedopuszczalne w prawidłowej organizacji pracy . I na koniec, nie znane są stronie pozwanej
przepisy Kodeksu Pracy mówiące, że dopiero po dwóch tygodniach od daty podanej w regulaminie, po uprzednim zapoznaniu
pracowników z treścią regulaminu, regulamin wchodzi w życie.
Strona Pozwana nie zgodziła się z cytatami z mojego arkusza samooceny z dnia 17.02.2005 r. iż żyłem w ciągłej obawie o
swoje stanowisko pracy. Zeznania świadków przez komisją antymobbingową i zeznania świadków w tym procesie potwierdzają moje
obawy.
Uwaga! Dokładniejsze omówienie przedstawionych to przesłanek i tez, wraz z dokładnym wskazaniem dowodów, zawarłem w swoich
pismach procesowych, których uzasadnienie wyroku w ogóle nie uwzględniło.
Twierdzenie Pozwanego, iż po 08.2003 roku nie było mi zmniejszone wynagrodzenie i inne świadczenie w tym dodatki, nagrody i
premie uznaniowe nie pokrywa się z zeznaniami światków przed komisją antymobbingową oraz świadków w tym procesie lub też
dołączonymi do pozwu (zał. nr 55) rocznymi zestawieniami moich zarobków, poświadczonymi pieczęcią działu płac i zasiłków i
podpisem pracownika merytorycznego w tej sprawie.
Stwierdzenie strony Pozwanej, iż nieprawdą jest, abym ja i inni pracownicy nie żyli w ciągłym stresie i obawie o utratę
swoich stanowisk pracy i jakoby było to związane tylko z moimi cechami osobistymi, nadmierną wrażliwością oraz subiektywnym
odczuciem nie znajdują potwierdzenia w zeznaniach świadków. Ponadto twierdzenie, iż Komisja przesłuchała szereg pracowników
i żaden z nich nie potwierdził moich zarzutów, świadczy tylko o nierzetelności i stronniczości komisji antymobbingowej, bo
nawet wstępna analiza zeznań świadków komisji wskazuje na coś zupełnie odwrotnego. Potwierdzają to spisane zeznania
świadków.
W końcowej części pisma procesowego z 07.07.2006 r. strona pozwana napisała, że zasadna była odmowa przywrócenia mnie do
pracy, tym bardziej, iż powód samowolnie w dniu 27.03.2006 r. opuścił Wydział Informatyki naruszając tym podstawowe
obowiązki pracownicze. Następnie przytacza definicję pozostawania do dyspozycji pracodawcy: „pracownik pozostaje w
dyspozycji pracodawcy wówczas, gdy świadczy umówioną między stronami pracę.”. Nie ma to jednak potwierdzenia w materiałach
dowodowych, pokazujących, iż do takiej zmiany pracy zostałem nakłoniony.
Orzeczenie sądu twierdza, że nie mam prawa powrotu do pracy skoro sam wypowiedziałem umowę o pracę. Twierdzenie to jest
równoznaczne ze stwierdzeniem, że fakt wypowiedzenia umowy o pracę jest równoznaczne z jej utratą. Nie ma w takim myśleniu
miejsca na konstytucję wycofania wypowiedzenia umowy o pracę.
W świetle opisów mobbingu przedstawionych przez Heinza Leymanna i innych badaczy tego zjawiska, moje przeżycia w Urzędzie
Miejskim Wrocławia, pasują jak najbardziej, do modelowego opisu mobbingu przedstawionego w ich pracach., pozostającego
również w pełnej zgodności z definicją mobbingu z Kodeksu Pracy (dyskryminacją w zatrudnieniu i szczególnym przypadkiem tej
dyskryminacji zjawiskiem mobbingu).
Pisma procesowe strony Pozwanej przed 10.2006 r.
Na moje pisma procesowe z 21.07.2006 r. i 30.07.2006 r. strona pozwana odpowiedziała pismem dnia 21.08.2006 r., w którym
przyznała się do złego wskazania nazwy działu, do którego jakoby zostałem przypisany. Chciałbym przypomnieć, że z tą złą
nazwą działu wiązało się kilka stron odpowiedzi strony pozwanej, odnoszącej się właśnie do tej złej nazwy działu. Strona
Pozwana tłumaczyła się dokonaną pomyłką, której by nie było, gdyby Pozwany prowadził prawidłowo dokumentację pracowniczą w
wydziale.
Strona Pozwana opierała się już dalej na moich stwierdzeniach wyrażonych w Pozwie, o którego odrzucenie w całości
wnioskowała.
Stwierdziła dodatkowo, że zakres obowiązków w tym, wskazanym przeze mnie, dziale był zgodny z zakresem moich kwalifikacji,
co było zupełną nieprawdą ponieważ, jak tylko się dowiedziałem o plotkach, jakie krążyły, o przypisaniu mnie do tego
działu, podjąłem własne starania o przeniesienie mnie do działu, który lepiej odpowiadałby moim kwalifikacjom (działy
projektowe, które najbardziej celowały w moje kwalifikacje, zostały przez dyrektora zlikwidowane, w związku z
komercjalizacją Wydziału.). Bałagan, jaki panował na Wydziale pana Hanysa, spowodował, iż sama strona Pozwana nie mogła
sobie poradzić, z tym przypisaniem mnie do jakiegokolwiek nazwy działu, w sposób zgodny z restrukturyzacją Wydziału
Informatyki, podanej w nieważnym już od pół roku mojej pracy u Pozwanego Regulaminie Organizacyjnym Wydziału.
Dalej strona pozwana napisała, iż pracodawca jest zwolniony od zapoznawania z treścią regulaminu organizacyjnego i że taki
obowiązek leży po stronie pracownika, który powinien podjąć wszelkie starania, aby go znaleźć, np. strona pozwana podała,
że z sieci komputerowej ma się z nim zapoznać. Jest to bardzo zaskakująca wypowiedź i świadczy tylko o tym, że nie tylko
dla pana Hanysa Kodeks Pracy był czarną księgą, ale i dla pełnomocnika, który przygotowywał tą odpowiedź. Wystarczy
spojrzeć na Art. 1043 kp, w którym jasno wynika, że: § 2. pracodawca jest obowiązany zapoznać pracownika z treścią
regulaminu pracy przed rozpoczęciem przez niego pracy. Oczywiście strona pozwana, w dalszych swoich pismach procesowych,
pomimo wskazania jej tego błędu, nadal podtrzymała , jakby bez opamiętania, swoje wszystkie stwierdzenia i wnioski w
całości. Ponadto przedłożyłem Sądowi dowód urzędowy, że Urząd Miejski Wrocławia nie podaje w sieci komputerowej treści
Regulaminów Organizacyjnych, ale to nie zrobiło większego znaczenia. Przy okazji chciałbym dodać, że pan Rafał Hanys
zeznał, iż ogłasza treść 14-to stronicowego regulaminu organizacyjnego na tablicy ogłoszeniowej, co wzbudza prawdziwy
śmiech.
Następnie Strona pozwana wniosła o oddalenie zgłoszonego przeze mnie wniosku porównania struktury organizacyjnej wskazanej
w regulaminie z faktyczną, która była inna.
Strona Pozwana wnosiła o oddalenie przesłuchania moich kolejnych świadków, o których przesłuchanie prosiłem Sąd.
Dotyczyło to pracowników, naocznych świadków opisywanych przeze mnie w Pozwie wydarzeń. W końcu udało mi się przekonać Sąd,
aby ich przesłuchać, ale odbyło się to dopiero w dniu zakończenia całego postępowania.
Strona Pozwana przyprowadzała sobie swoich świadków bez uprzedniego wniosku i byli oni dopuszczani do przesłuchań.
Następnie Strona Pozwana zataiła też informację, że od 01.2006 r. obowiązuje już inny regulamin na Wydziale o czym, będąc
jeszcze pracownikiem u Pozwanego, również nie wiedziałem. Nie znałem też regulaminu tego z 01.08.2003 r. bo nikt mi go nie
pokazał, ani nie powiedziałem, że taki jest. Zeznał to również świadek na przesłuchania w dniu 15.02.2007 r., że pracownicy
nie byli informowani po 2003 r. o regulaminach organizacyjnych i bez świadomości takich regulaminów pracowali. W świetle
prawa jest to nagminne naruszanie prawa i według k.k jest karane do lat 2, ale pan Hanys nic sobie z tego nie robi, bo nie
zna, ani k.k ani k.p. ani k.c. i dlatego nic go to nie obchodzi.
Strona Pozwana nie chciała również, aby Sąd zapoznał się ze wszelkimi zmianami organizacyjnymi dotyczącymi Wydziału
Informatyki do 01.08.2006 r.
Z kolei płytę CD z nagranymi przesłuchaniami świadków przed Komisją Antymobbingową, nie udawało mi się pozyskać nawet
poprzez sąd, od strony pozwanej, aż prawie do końca postępowania sądowego.
Dalej strona pozwana napisała o konieczności zatrudnienia pani psycholog u Pozwanego w celu zbadania mojej sfery
psychicznej i zapewnienia mi fachowej pomocy z jej strony i w tym celu motywowała potrzebę zatrudnienia psychologa, co
odczułem jako bardzo wielkie poniżenie mojej godności w miejscu pracy oraz próbę dyskredytowania mojej osoby. Jak się
dowiedziałem, było to też w przypadku innych pracowników skarżących się na przemoc w zatrudnieniu. Taką pomoc komisji
antymobbingowej, czuję także w tym postępowaniu, w postaci szkalujących mnie wniosków komisji, a co dopiero byłoby, jakby
znalazły się w nich spreparowane wyniki badań zatrudnionego psychologa. Dlatego podziękowałem za tą pomoc, a jakbym
wiedział, jak pracuje komisja, podziękowałbym wszelkiej pomocy z jej strony.
Nie wiem, czy tak trudno to zrozumieć. Zwróciłem się do komisji antymobbinowej o pomoc. Komisja w imię tej pomocy jeszcze
bardziej mnie pognębiła, i teraz nawet przed sądem wykorzystują tą ich pomoc, nadal mnie niesprawiedliwie poniżając . Z
tego też względu, nie spełniła swojego obowiązku, a przez to pracodawca, nie mógł właściwie przeciwdziałać mobbingowi w
miejscu pracy. Proste , jasne, bez żadnych niedomówień.
Dalej strona pozwana uznaje fakt usunięcia z moich akt osobowych dokumentów dotyczących udzielonej mi kary upomnienia oraz
orzeczenia wyroku sądu uchylającej tą karę, za czynność rekompensującą mi moją utratę dobrego imienia i czyni tym zadość
doznanej mi krzywdy.
Strona Pozwana napisała, iż kwestia dwóch list pracowników przeznaczonych do zwolnienia, nie ma żadnego związku z
mobbingiem, ani obawą moją i innych pracowników przed utratą pracy. Wskazuję tu, że z takimi właśnie nonsensami miałem bez
przerwy do czynienia, przy analizie pism strony pozwanej, które to nonsensy podtrzymywała wraz z innymi wątpliwymi, czy
nieprawdziwymi wnioskami, aż do końca postępowania.
Z kolei strona Pozwana napisała, iż reorganizacji Wydziału nie miała wpływu na przeciążenia i stres związany z pracą w nowo
restrukturyzowanym wydziale, a moje twierdzenia są nie poparte dowodem. Zeznania świadków przed komisją antymobbingową oraz
świadków w tym postępowaniu mówiły inaczej.
Strona Pozwana wskazała, iż artykuł pana Edwarda Leszczyńskiego „Komputeryzacja biurokracji” nie odnosi się również do
okresu 2004 r. funkcjonowania Urzędu Miejskiego Wrocławia, co było nieprawdą. Sam to potwierdził autor tego artykułu
podczas zeznania w Sądzie.
Dalej strona Pozwana jako dowód tego, iż dyrektor nie przyczynił się do utraty mojego stanowiska pracy, podała kopię mojego
wypowiedzenia umowy o pracę, a przemilczała jego dyskredytującą i poniżającą adnotację na mojej prośbie o wycofanie tego
wypowiedzenia (w aktach osobowych nr 87 – w aktach sprawy) czytuję, „że nie ma uzasadnienia dla wycofania wniosku, ponieważ
pracownik jest nierzetelny, nie wywiązuje się z nakładanych obowiązków, ma problemy komunikacyjne z przełożonymi i
współpracownikami, a także jest źródłem demobilizacji w zespole. Podpisane. Rafał Hanys.”. Zaznaczam tu , że jest to
pomówienie, prowadzące do eliminacji mnie nie tylko z zespołu pracowników, ale z miejsca zatrudnienia, co jest typowe w
końcowym etapie zjawiska mobbingowego. Jeżeli dodamy do tego okresy wcześniejszej, uporczywej presji i karania, mamy
mobbing jak na dłoni, bez dwóch zdań.
Strona Pozwana przemilczała również adnotację dyrektora, również krzywdzącą, przy ustosunkowaniu się pana Hanysa do mojej
prośby skierowanej do pana Prezydenta o mój powrót do pracy (treść adnotacji w aktach osobowych nr 93 – w aktach sprawy).
Panu Hanysowi kopię mojej prośby dostarczyła pani dyrektor Wydziału Personalnego – członek komisji antymobbingowej (kopia
pisma w moich aktach osobowych nr 92 – w aktach sprawy), która, jak się wyraziła w dokumencie z moich akt osobowych (nr
107), chciała w sposób obłudny, aby wszystko się dla mnie pomyślnie zakończyło.
Dalej strona Pozwana podważyła orzeczenie wyroku sądu dotyczące nałożonej kary upomnienia w związku z moją
nieterminowością. Podstawą tego podważenia były wyjaśnienia Komisji Antymobbingowej wskazane we wnioskach komisji.
Późniejsza analiza dostarczonych spisanych zeznań 12 świadków pokazały, że wnioski komisji dotyczące nieterminowości
dochodziły jedynie od zeznań przełożonych, których posądziłem o mobbing, głownie pana Hanysa. Oskarżenia pana Hanysa stały
się też podstawą nałożenia na mnie kary upomnienia, uchylonej przez Sąd. Ujawniona 6-ta strona z protokołu zakończenia prac
komisji antymobbingowej, dotąd ukrywana przede mną i przed sądem pokazała, że winni tych nieprawidłowości byli akurat moi
przełożeni.
Proszę zauważyć dalej. W dniu 21.12.2004 r. otrzymałem zlecenie na prace dotyczące automatyzacji czynności ustalania
wskaźników obsługi klienta, a ich zakres został określony w pięciu załącznikach, przy czym nie podano terminu ich
wykonania, ani konkretnych założeń szczegółowych do wykonania tych prac. Wielkość tych prac szacowana była na trzy miesiące
pracy plus dodatkowy miesiąc na wdrożenie na obszarze całego Urzędu. Strona Pozwana napisała, że zespół ISO ustalił
ostateczny termin wykonania prac na luty 2005 r. a otrzymałem do wykonania miesiąc wcześniej. Podobnie, poprzednią pracę,
którą szacowałem na minimum 3 miesiące, dyrektor ustalił na dwa tygodnie pracy. Stąd się właśnie bierze oskarżenie pana
Hanysa i Komisji Antymobbingowej o nieterminowość w pracy.
Strona Pozwana napisała, że przedłożone przeze mnie dzienniki wykonanych prac w roku 2005 nie obowiązują u strony Pozwanej.
Było to powodem odrzucenia takich dzienników jako dowodów. Otóż pragnę przypomnieć, że poprzedni przełożony u strony
pozwanej polecił mi prowadzić taki dziennik. Później prowadzący szkolenia ZPC pochwalił mnie za prowadzenie takiego
dziennika i traktował go, jako wzór prawidłowego postępowania. Przez tegoż prowadzącego, wszyscy pozostali pracownicy
zostali zobligowani do tego samego.. Pan Hanys widocznie nie bywał na kursach z ZPC, bo widocznie uważał, że są mu
niepotrzebne..
W kwestii specyfiki wykonywanej przeze mnie pracy u Pozwanego, strona Pozwana popełniła w swoich pismach procesowych wiele
błędów merytorycznych (w tym celu wnioskowałem, w moim piśmie z 14.01.2007 r., o powołanie biegłego sądowego, dostarczając
do Sądu sporą ilość dodatkowych materiałów dowodowych dotyczących mojej pracy – z załącznikami 558 stron, w aktach sprawy)
i opiera się jedynie na wskazówkach nic nie znającego się na tym temacie dyrektora Rafała Hanysa, co tylko utwierdza mnie w
przekonaniu o bardzo małym pojęciu pana Hanysa dotyczącym mojej pracy, a co dopiero jej oceny, czy krytyki, jaką
niesprawiedliwie stosował do walki ze mną, nie wspominając oceny mojej pracy przez członków komisji antymobbingowej, w
ogóle nie orientujących się, o co chodzi. Szczególnie dotyczy to wyrażonych opinii strony Poznanej odnoszących się do
specyfiki elektronicznego obiegu dokumentów, z którym miałem codziennie do czynienia, przy jego projektowaniu, przez wiele
lat pracy w Urzędzie Miejskim Wrocławia i, jak zeznali świadkowie, byłem w tym zakresie jedynym specjalistą u Pozwanego.
Przy okazji muszę wspomnieć, że pan Rafał Hanys, aż do dnia dzisiejszego (od 2004 – 2007) nie potrafi uruchomić
równorzędnego systemu (w oparciu o Lotus-Notes), o którym strona Pozwana tyle napisała w swoich pismach procesowych
przeciwstawiając, bez znajomości rzeczy, mojemu systemowi PismaSQL. Pan Rafał Hanys swój system obiegu dokumentów już
zakupił za bardzo duże pieniądze, który to system stał się przyczyną mojego usunięcia z pracy i nie przejmuje się tak
długim i bezowocnym okresem wykonywanych prac, przy pomocy dobranej przez siebie, w miejsce mojej osoby, ekipy
programistów do jego uruchomienia (z informacji publicznych Urzędu Miejskiego Wrocławia za rok 2007 i zeznań świadków przed
komisją antymobbingową). Wszystkie terminy zostały przekroczone wiele razy, ale się tym nie przejmuje, tylko się tak nad
wyraz przejmował w moim przypadku, w celu dyskredytacji mojej osoby i udzielenia mi niesprawiedliwie kary upomnienia
(uchylone orzeczeniem Sądu z 27.02.2006 r), a być może później, jak sam zeznał, kary nagany, w celu eliminacji mnie z
miejsca pracy. Do tej pory, po roku mojej nieobecności, cały Urząd nadal obsługuje mój system PismaSQL (zeznanie świadka z
15.02.2007 r.) , a ogromne pieniądze poszły na zakup niepracującego systemu pana Hanysa. Kiedyś, po wielu latach, na pewno
ukończą prace, ale nie będą liczyły się przekroczone terminy (jak w moim przypadku), tylko to, że w ogóle uruchomiono
system (pozornie i dyskusyjnie lepszy) i ogłoszą to, jako wielki sukces dla Wrocławia, jakim bez wątpienia był i jest do
tej pory mój system PismaSQL, przez którego opracowanie, dzięki staraniom pana Hanysa, zostałem poniżony, zniszczony,
zdeptany i usunięty, a cała godność została mi odebrana. W tej chwili moja krzywda została tylko pogłębiona, po roku
trwania tego procesu sądowego.
Dalej strona Pozwana zaprzeczyła mojemu stwierdzeniu, że prace projektowe i programowe nad programem PismaSQL były
dławione. Zeznania świadków przed Komisją Antymobbingową potwierdziły moje twierdzenie.
Strona Pozwana nawet nie zadała sobie trudu, aby jej odpowiedź miała, choć wrażenie wiarygodności. Sądziłem, że sprawa
spor na będzie toczyła się tylko w niektórych, najbardziej ważkich sprawach, bo w innych, jak widać ze zgromadzonych
materiałów dowodowych (w sumie aż 231 moich i 24 strony Pozwanej), moja racja jest bezspor na. Tymczasem nie przypuszczałem,
że strona Pozwana zakwestionuje wszystkie fakty z mojego pozwu, czy potrzeba czy nie (nie zważała na to), oprócz jedynego
faktu, że w jakimś tam dziale, do końca stronie Pozwanej nie znanym, pracowałem. Strona czyniła tak, jak tonący brzytwy
się chwyta, w szaleńczym zapale i gorejącym wewnętrznym poczuciu swojej winy, bez zwracania uwagi na konsekwencję tak
łatwego odrzucania bezspor nych i umocowanych, dostatecznymi dowodami, moich faktów. Nie przejęła się w ogóle, jakie mogą
być konsekwencje tego. A skutki same przyszły i tłumaczyła się potem ludzką, zwykłą pomyłką i to nie jeden raz – w aktach
sprawy. Do końca nic nie udowodniła, ale starała się robić wrażenie, że dokonała cudu i pusząc się twierdziła, że już nie
ma nic do dodania i po pół roku nastąpił gwałtowny spadek pism procesowych z jej strony i ich obszerność, aż przestała w
ogóle reagować na moje pisma procesowe, bo według niej, już od dawna sprawę wygrała. Wyglądało to jak zaklinanie deszczu na
pustyni, wiedząc uprzednio, że nigdy nie spadnie. W czasie postępowania wszystko to zakwestionowałem i odrzuciłem, dowodząc
nieprawdę po stronie Pozwanej, wskazując na bezspor ne dowody tego, a trudne to nie było, choć kosztowało wiele pracy (w
sumie 269 stron czystego tekstu i 231 dołączonych dowodów). Później odniosłem wrażenie, a nawet pewność, że moje kolejne
pisma procesowe nie były nawet czytane, a dołączone dowody nie były rozpatrywane. Pozostaje pytanie. Czy takie
postępowanie strony Pozwanej ma coś wspólnego z normalnym, prawidłowym postępowaniem, w celu znalezienia obiektywnej
prawdy? Żadnego nie ma związku, a jedynie jest dodatkowym dowodem na winę Pozwanego, którą wszelkimi dostępnymi metodami,
Strona Pozwana pragnie ukryć i „odwrócić kota ogonem”. Zebrałem już sporo doświadczenia w tym względzie na przykład w
przypadku prac komisji antymobbingowej, której wnioski były całkowicie sprzeczne ze zeznaniami świadków, o czym się, ku
swojemu zaskoczeniu, dowiedziałem się, analizując zeznania świadków spisane przez stronę pozwaną z płyty CD, przy okazji
tego postępowania. W dodatku te nieprawdziwe fakty strony pozwanej, zostały przepisane do uzasadnienia wyroku. I gdzie
tutaj można mówić o sprawiedliwości. Tak naprawdę, mojej osoby w tym postępowaniu praktycznie mogłoby nie być, a skutek
byłby dokładne ten sam. Dlatego, tak duża była pewność i buta pełnomocników, od samego początku postępowania, czterech
pełnomocników z prywatnej „Kancelarii Prawnej s.c. „Sita-Waliduda-Wrzesiński-Byra z Wrocławia, Podwale 36 a” na usługach u
zleceniodawcy - Urzędu Miejskiego Wrocławia i to przeciwko jednej zdeptanej, odartej z wszelkiej czci i godności przez ten
Urząd osobie.
Najbardziej śmiesznym, wręcz groteskowych stwierdzeniem strony pozwanej jest, że to ja sam kazałem wpisać swoje nazwisko
sekretarce na liście obecności pracowników Wydziału Bezpieczeństwa, a kierownik wydziału przez trzy dni zatwierdzał listę
obecności swoich pracowników, w tym i moją obecność, swoim podpisem, oraz że dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa, w żadnym
wypadku nie zezwolił na rozpoczęcie pracy w jego Wydziale, wyrażając uprzednio zgodę swoim podpisem i pieczątką imienną na
pracę w jego wydziale. To nie zgadzanie się dyrektora Wydziału Bezpieczeństwa na moją pracę w jego Wydziale objawiało się
ponadto przydzieleniem mi stanowiska pracy, zapoznaniem z nowymi pracownikami, powierzeniem nowego zakresu obowiązków i
dopuszczeniem do reprezentowania Wydziału, a tym samym Urzędu Miejskiego w zorganizowanym z Urzędzie Wojewódzkim spotkaniu
(mój podpis na liście obecnych spotkania), a dotyczącym wdrażania nowej bazy danych sił i środków województwa
dolnośląskiego. Chylę czoła takiej wspaniałomyślności dyrektora z Wydziału Bezpieczeństwa Stanisława Kosiarczyka, który
ponadto litując się nade mną i moją ciężką sytuację materialną i trójką dzieci z żoną na utrzymaniu, byłby skłonny, już po
usunięciu mnie z Urzędu, zatrudnić mnie w podległym sobie wydziale, do czego, zdaniem Strony Pozwanej, nie ma takich
kompetencji. W tym wszystkim można zapoznać się w aktach sprawy. Dziwię się tylko, jak mógł to napisać pełnomocnik strony
Pozwanej i czym utwierdzał swoją rację. Wynikało to chyba z dużej pewności w swoje bezwzględne zwycięstwo, bez względu na
to, co napisze, byle tylko napisać, nie zwracając na wartość tego, co napisał. Nie wiem doprawdy, ale te treści napisane
przez pełnomocnika, są dla mnie kolejnym poniżeniem i uwłaczają powagę Sądu.
Strona Pozwana dołączyła do pisma i przesłała do Sądu kopię nieobowiązującego od stycznia 2006 r., regulaminu z 01.08.2003
r. i niepotwierdzoną za zgodność z oryginałem, o czym już wspomniałem wcześniej. Na moją prośbę o przesłanie kopii
poświadczonej „za zgodność z oryginałem” pełnomocnik strony pozwanej (osoba z poza Urzędu), przejął kompetencję Wydziału
Personalnego Urzędu Miejskiego Wrocławia i sam poświadczył, własnym podpisem, że jest zgodny z oryginałem i powtórnie
przesłał do sądu identyczną treść regulaminu, przez siebie poświadczoną. Treść ta nie był zgodna z oryginałem, bo sam
sprawdziłem i przesłałem sądowi kopię zgodną, jaką otrzymałem z Wydziału Personalnego, wraz ze stosownym pismem Urzędowym.
Nie wiem, dlaczego nie została przesłana kopia obowiązującego, od pół roku mojej tam pracy, regulaminu obowiązującego
pracowników Wydziału. Jak prawidłowo się poświadcza regulamin organizacyjny można zobaczyć na przykładzie przesłanego, przy
innej okazji, kopię regulaminu z 1.07.2002 r. – w aktach sprawy.
W kolejnym piśmie z 15.09.2006 r. strona pozwana stwierdziła, że szereg elementów związanych z moimi ocenami przebiegu
mojej pracy w Urzędzie Miejskim jest związane z moimi subiektywnymi odczuciami, co nie znajduje potwierdzenia w zeznaniach
świadków przed komisją antymobbingową i zeznaniami świadków w tym postępowaniu – w aktach sprawy.
Dalej bardzo zdumiało mnie, wręcz zaskoczyło, stanowisko strony Poznanej, że gotowa jest przedstawić oryginał regulaminu,
o ile zobowiązana będzie przez tut. Sąd. Do tej pory sądziłem, że przedkładanie kopii tak ważnych dokumentów, jak
regulamin organizacyjny, poświadczonych za zgodność z oryginałem, należy się Sądowi i to ze strony tak ważnej organizacji,
jaką jest Urząd Miejski Wrocławia, a nie kopii nie poświadczonych. Jeszcze większe zaskoczenie wywarło na mnie korzystanie,
przez tak ważną organizację, jak Urząd Miejski Wrocławia, do poświadczania własnych dokumentów (o czym już wspomniałem),
zamiast organów wewnętrznych do tego powołanych, jak np. Wydział Personalny Urzędu Miejskiego Wrocławia i to zgodnie z
obowiązującym trybem poświadczania, z usług zewnętrznej osoby, która jest na dodatek pełnomocnikiem w sprawie.
Zaskoczenie to wzbudzało moje podejrzenie, że coś jest nie tak z tym regulaminem. Przy przeprowadzeniu własnego rozeznania
w tym zakresie w Urzędzie, podejrzenia moje sprawdziły się, gdyż przesłana kopia nie poświadczonego regulaminu do Sądu
oraz taka sama, ale z poświadczeniem pełnomocnika, są niezgodne z regulaminem znajdującym się już w archiwum Urzędu, a tym
bardziej z nowym, obowiązującym regulaminem ze stycznia 2007 r. Ponadto, ten nowy regulamin, nie jest regulaminem
Wydziału, bo on już takowego nie ma, ale większej struktury, bo Departamentu obejmującego ten Wydział. Nadmieniam, że ani
tego z 01.08.2003 r. ani nowego regulaminu nigdy na własne oczy nie widziałem, w czasie mojego zatrudnienia u Pozwanego.
Dla mnie, tak naprawdę, obowiązywał jeszcze regulamin z 2002 r.. z zupełnie inną strukturą organizacyjną Wydziału i
zakresem działalności Wydziału oraz obowiązkami przypisanymi do nieistniejących już działów.
Fakt nieznajomości nowego regulaminu przez pracowników Wydziału, potwierdził się również przy zeznaniach świadków w dniu
zakończenia postępowania.
Strona pozwana powołuje się na przepisy k.p. i stwierdza, że nie ma tam przepisów umożliwiających mi powrót do pracy. Ja
może powiem tak. Jeżeli utrata stanowiska pracy przez pracownika, nastąpiła z przyczyn łamiących prawo, nie może to
stanowić z kolei przyczyny jej utraty.
W dalszym ciągu swojej odpowiedzi strona Pozwana uparcie pragnie zakończyć historię mojej pracy u Pozwanego na
wypowiedzeniu przeze mnie umowy o pracę, natomiast dalszymi sprawami dotyczącymi: mojego podania o wycofanie umowy o pracę
- popartego zgodą przez bezpośredniego przełożonego, wygrania postępowania sądowego w sprawie niesprawiedliwego oskarżenia
mnie przez dyrektora, mojej prośby do Prezydenta Wrocławia o powrót do pracy w związku wygraną sprawą sądową oraz
zatrudnienia mnie w nowym wydziale, jakoś strona Pozwana stara się zapominać. To samo starano się czynić na rozprawach
sądowych, mówiąc, że sam się zwolniłem, to o co mi teraz chodzi, nie próbując nawet wniknąć, czego to było powodem.
Dalej strona pozwana pisze, że fakt wykonania orzeczenia sądu znajduje swoje odzwierciedlenie w moich aktach osobowych, a
wcześniej strona napisała, że dokument z treścią orzeczenia sądu, został z akt osobowych usunięty. Doprawdy nie wiem, co
powiedzieć, na tą konsekwencję wypowiedzi strony pozwanej, a na pisemne przeprosiny nie ma tu nawet miejsca..
Mniej więcej, w takim stylu są pisane pisma procesowe strony pozwanej. Żadnych konkretów, tylko zaprzeczanie wszystkim
moich twierdzeniom, faktom i opisom wydarzeń, tym ważkim i bez większego znaczenia dla sprawy, wbrew niezaprzeczalnym
dowodom dołączonym w postaci dokumentów, do pozwu , a nawet wbrew wcześniejszym twierdzeniom wyrażonym przez samą stronę
Pozwaną.
Zachowanie strony pozwanej wyglądało, jak zachowanie tonącego (o czym już wspomniałem). Łapała się za wszystko, na oślep,
może coś z tego będzie i byle jak najdłużej, może sam się wykończę, jak mój Tato odczytaniu pisma Sekretarza i będzie
święty spokój.
Pisma procesowe strony Pozwanej po październiku 2006 r.
Wiele miesięcy później, bo dopiero w październiku 2006 r., kiedy zostało już napisanych siedem pism procesowych z jednej i
drugiej strony (a w nich twierdzenia , wnioski, dowody, zajęte stanowiska i zarzuty każdej ze stron), strona pozwana
przesłała następujące dokumenty: moje akta osobowe, spisane zeznania świadków przed komisją antymobbingową dokumenty, jakie
przesłałem do Komisji Antymobbingowej i inne np. treść karty zgłoszenia usprawniającego programu PismaSQL z 09.12.2004 r.
Pełnomocnika Prezydenta ds. Zarządzania Jakością, bardzo różnica się z tym, co potem rozgłaszał pan Rafał Hanys, których to
dokumentów nie widziałem do tej pory na oczy. Powodem nie ujawnienia mi prawdziwego zamiaru Pełnomocnika Prezydenta ds.
Zarządzania Jakością było, jak od razu zobaczyłem, zblokowanie moich prac na rzecz wprowadzenia systemu komercyjnego z
zewnątrz przez dyrektora. Jak widzę z treści tego dokumentu „Karty zgłoszenia usprawniającego” Pełnomocnika Prezydenta,
system usprawniający miał być oparty o mój program PismaSQL, a nie program zakupiony przez dyrektora w drodze przetargu i
strona Pozwana może sobie zaprzeczać ile chce, dokumenty są dokumentami.
Po analizie moich akt osobowych, spostrzegłem w sposób bardzo wyraźny i bez większego wysiłku, nieumiejętne i niestaranne
(robione w pośpiechu) zabiegi zmodyfikowania zawartości tych akt. Jedna strona akt, dotycząca spisu rzeczy - ta istotna,
została przepisana od nowa z uwzględnieniem dokonanych w aktach poprawek (widać to doskonale). Szczegóły o tym opisałem w
swoim piśmie procesowych – w aktach sprawy. Pomimo tych zmian i tak zdołałem się dowiedzieć o całej prawdzie (nie wszystko
zdołano zatuszować) dotyczącej usilnym staraniom w celu nie dopuszczenia do mojego dalszego zatrudnienia, w których główną
rolę odgrywał mój dyrektor Rafał Hanys i pani dyrektor Wydziału Personalnego będąca zarazem członkiem komisji
antymobbingowej w mojej sprawie. Z dostarczonych zeznań świadków (z przesłuchań komisji antymobbingowej) dowiedziałem się,
jak stronnicza była ocena komisji antymobbingowej, na którą teraz, tak chętnie, strona Pozwana się powołuje i uzasadnienie
wyroku, pomimo tego, iż jest to zwykłe pomówienie mające na celu wykluczenie mnie z organizacji (wyjaśniałem to już
dokładniej w tym uzasadnieniu).
Te nowe materiały dowodowe, o których wspomniałem wyższej stały się powodem przesłania kolejno do Sądu 7 moich pism
procesowych. Pisma te i materiały dowodowe, na których się te pisma opierały, stały się nagle bardzo niewygodne dla strony
Pozwanej, ponieważ całkowicie obarczały ją winą.. Traktowane były one przez stronę Pozwaną, jakby ich w ogóle nie było. Strona Pozwana przestała udzielać odpowiedzi na te kolejno przesyłane, przeze mnie, pisma do Sądu. Wymienię te pisma
kolejno:
-
z dnia 23.10.2006 – ustosunkowanie się do spisanych przez Pozwanego zeznań świadków przed komisją antymobbingową z
czerwca i lipca 2005 r.
-
z dnia 31.10.2006 – ustosunkowanie się do ostatniego pisma strony Pozwanej z dnia 15.09.2006 r.,
-
z dnia 05.11.2006 - ustosunkowanie się do zarzutu nie dopełnienia formalności w Dziale Personalnym,
-
z dnia 06.11.2006 - ustosunkowanie się do odmowy dostarczenia przez Pozwanego dodatkowych dokumentów określonych w
piśmie z dnia 12.10.2006 r.
-
z dnia 08.11.2006 – ustosunkowanie się do manipulacji, utajniania i świadczenia nieprawdy przez Pozwanego w
postępowaniu sądowym.
-
z dnia 09.11.2006 – prośba o wyrok
-
z dnia 28.11.2006 - pozew w ujęciu nowych faktów i dowodów, ujawnionych w tym postępowaniu sądowym, do których
Pozwany się nie ustosunkował
Ujawnione nowe fakty, po trzech miesiącach postępowania, całkowicie obaliły linię obrony Strony Pozwanej, polegającej na
zaprzeczaniu wszystkiemu, co napisałem w pozwie. Ponadto dowiedziałem się o takich rzeczach, których wcześniej nie
wiedziałem.
Na odpowiedzi na wyżej wymienione pisma czekałem prawie dwa miesiące. Pierwsza odpowiedź przyszła w dniu 06.12.2006 r. Ale
jak ona była różna od dotychczas udzielanych przez stronę Pozwaną.
Na pisma [1,3,4,5] – kolejno według wyżej wymienionej listy, pozwany odpowiedział jednym (już tylko 5- stronicowym) pismem
z dnia 06.12.2006 r., a na moje pismo z dnia 28.11.2006 ( pozew w ujęciu nowych faktów i dowodów, ujawnionych w tym
postępowaniu sądowym, do których Pozwany się nie ustosunkował) odpisał (jedno stronicowym pismem) z dnia 21.12.2006 r. I to
przy tak wielkiej zwłoce oczekiwania na odpowiedź.
Na moje pisma z dnia 31.10.2006 (ustosunkowanie się do ostatniego pisma strony Pozwanej z dnia 15.09.2006 r.), z dnia
23.12.2006 r (ustosunkowanie się do pisma Pozwanego z dnia 06.12.2006 r.) i z dnia 14.01.2007 r. (ustosunkowanie się do
pisma Pozwanego z dnia 21.12.2006 r.) już w ogóle nie odpowiedział.
Strona Pozwana starała się bagatelizować te pisma W kuluarach sądowych w kręgach strony Pozwanej widać było zaniepokojenie
i zniecierpliwienie takim obrotem sprawy. Usłyszałem, że są zaniepokojeni tak długim i nieoczekiwanym przebiegiem sprawy.
Po ostatnim moim piśmie procesowym z 14.01.2007 r., kiedy przesłałem do Sądu dołączony do pisma spory materiał 558 stron,
celem przedłożenia go biegłemu sądowemu (wniosek był w piśmie), a mówiący o moim prawdziwym ogromie pracy i dokonaniach
dla Urzędu, nie tych, zafałszowanych, poniżających i dyskredytujących mnie, jakie przedstawił pan Hanys i komisja
antymobbingowa, poniżających mnie nie tylko u Pozwanego, ale i w oczach Sądu, nagle wszystko zostało jakby wstrzymane.
Zapadła decyzja zakończenia postępowania sądowego. Kluczowych 6 świadków i mnie (miało być ich 7, ale jeden świadek był
ciężko chory i nie mógł zeznawać) przesłuchano w dniu ostatnim. Moje przesłuchanie wyglądało w ten sposób, że zaproponowano
mi, abym skończył swoje zeznanie, ponieważ i tak wszystko i dokładnie jest opisane w moich pismach procesowych i szkoda
czasu. Orzeczenie wyroku miało nastąpić za dwa tygodnie. Po dwóch tygodniach oczekiwania został ogłoszony wyrok oddalający
mój Pozew, czyli uniewinniający pana Hanysa, choć absolutnie to nie wynikało, choćby z ostatnich zeznań świadków.
Kierowany przeczuciem, że coś jest nie tak, po odczuwaniu w czasie całego postępowania wyraźnie stronniczej atmosfery, za
wyjątkiem pierwszego spotkania, kiedy straszono przewodniczącą Sekretarzem Miasta, przygotowałem wcześniej podanie o
uzasadnienie wyroku, które w dniu ogłoszenia wyroku złożyłem w sądzie.
Powracając jeszcze do pism procesowych strony Pozwanej. Pragnę zwrócić uwagę, jak strona Pozwana w sposób jawny wprowadzała
w błąd wysoki Sąd.
Na pismo z dnia 23.10.2006 r. – o moim ustosunkowanie się do spisanych przez Pozwanego zeznań świadków przed komisją
antymobbingową z czerwca i lipca 2005 r. opisującego kolejno:
-
O planach dyrektora zakupu nowego programu do obiegu pism i spraw świadczy następujący dowód:
-
O nastawieniu zespołu ISO do zakupu nowego programu do obiegu pism i spraw świadczy następujący dowód.
-
O tym, czy wystarczyłby mój program do załatwienia potrzeb zespołu ISO, świadczy następujący dowód.
-
O tym, jakie starania prowadził pan Rafał Hanys, aby się mnie pozbyć z Urzędu Miejskiego Wrocławia, świadczy następujący
dowód:
-
Jak te moje problemy widzieli inni, świadczy następujący dowód:
-
O tym, jak pomysł zakupu nowego systemu obiegu pism i spraw przez dyrektora Hanysa widział zespół ISO i z czym się on
wiązał świadczy następujący dowód:
-
O tym, jak oceniany był mój systemem do obiegu pism i spraw przez zespół ISO świadczy następujących dowód:
-
O tym, jak pan Rafał Hanys i pan Ireneusz Białobrzeski wyrażał się o mnie przed komisją antymobbingową świadczy
następujący dowód:
-
O tym jak pana Rafała Hanysa oceniają inni świadczy następujący dowód:
-
O tym, jak mnie oceniają inni świadczy następujący dowód:
-
O niedopuszczalnym działaniu Komisji Antymobbingowa świadczy następujący dowód:
-
O tym, jak moi przełożeni dezawuowali moją pracę świadczy następujący dowód:
-
O tym, jak użytkownicy obserwowali ustosunkowanie się pana Ireneusza Białobrzeskiego do mnie świadczy następujący
dowód:
-
Wykonywałem prace bardzo ważne i odpowiedzialne dla Urzędu Miejskiego Wrocławia, świadczy o tym następujący dowód:
-
Pomimo powyższego, moje zdanie jako specjalisty u Hanysa nie liczyła się, o czym świadczy następujący dowód:
-
Niektórzy pracownicy wydziału traktowani byli inaczej, o czym świadczy następujący dowód:
-
Natomiast ja byłem traktowany inaczej, o czym świadczy następujący dowód:
-
Gdy zwracałem się o pomoc bezpośrednio do kierownika nie otrzymywałem pomocy, o czym świadczy następujący dowód:
-
Wszyscy wiedzieli, że miałem kłopoty z utrzymaniem rodziny, o czym świadczy następujący dowód:
-
Pomimo tego, Pan Rafał Hanys karał mnie bardzo dotkliwie, o czym świadczy następujący dowód:
-
Pan Rafał Hanys wnioskował o moim zwolnieniu z pracy (o planach tych powiedział przy przesłuchaniu przed komisją
antymobbingową), o czym świadczy następujący dowód:
- łącznie 93 str., Strona Pozwana odpowiedziała, wprowadzając czytającego jej pismo w błąd kwitując jednym zdaniem, cytuję:
„przedmiotem pisma jest ocena wzajemnych stosunków pomiędzy powodem, a dyrektorem Rafałem Hanysem, w zakresie różnicy
stanowisk, co do konieczności zakupu oprogramowania” i z tego względu nie wnosi nic nowego do sprawy. Czy strona Pozwana
nie wie, że jest to znieważenie powagi Wysokiego Sądu. Przecież nie tylko o to chodziło w moim piśmie. Jest to brak
szacunku, nie tylko do mnie, gdyż wiem, co moje pismo zawiera, ale również do Wysokiego Sądu, bo zakłada, że Wysoki Sąd nie
będzie czytał mojego pisma, i wtedy będzie można wprowadzać go w błąd.. Takie wprowadzanie w błąd w pismach strony
Pozwanej było stosowane nagminnie we wszystkich jej pismach, cały czas zwracałem na to w swoich pismach procesowych. A jest
to sprawka, nikogo innego, jak pełnomocnika z Kancelarii Prawnej „Sitna-Waliduda-Wrzesiński-Byra, z Wrocławia, Podwale
36a”, który sądził, że jest aż taki mądry i nikt tego nie zauważy, a to widać jak na dłoni i znieważa. Może mu tylko o to
chodziło. Doszło to tego, że sam musiałem stanąć w obronie Sądu i przemówić pełnomocnikowi, aby się opanował. Mój Tato
również był, jak pełnomocnik, prawnikiem z zawodu, ale do czegoś takiego, w swoich pismach, nigdy by się nie dopuścił, w
dodatku jego pisma były logiczne, składne, z rozbudowaną częścią wnioskującą, z duża wiedzą prawniczą i służyły prawdzie)
Ponadto, wzajemne stosunki między Hanysem i mną, o których pisze strona Pozwana, jest nadzwyczaj interesującą sprawą w
rozstrzygnięciu mobbingu między panem Hanysem a jego ofiarą i wnosi przemożny wpływ do sprawy.
Na powyższe, odpowiedziałem więc stronie pozwanej pismem z dnia 23.12.2006 r., że strona w ten sposób wprowadza w błąd i
pokazałem na czym on polega. Strona Pozwana nie odpowiedziała na to.
Dalej strona Pozwana napisała, iż co obiektywnej oceny wyników mojej pracy potrzebna byłaby opinia biegłego sądowego.
Odpowiadając na to w dniu 14.01.2007 r. przesłałem do sądu 558 stronicowy dokument, dotyczący oceny wyników mojej pracy (a
namęczyłem się niezmiernie na przygotowanie takiego dokumentu i dołączenia 130 załączników) i wniosłem o ocenę tego przez
biegłego sądowego. Sąd nie skorzystał z mojej ciężkiej pracy i zakończył postępowanie.
Następnie Strona Pozwana napisała, wprowadzając już w n-ty błąd Wysoki Sąd, iż jakoby moim zadaniem było tylko utworzenie
ze wszystkich baz danych jedną bazę, natomiast na pracę nad całościowym programem obiegu dokumentów nie miałem zgody swoich
przełożonych. Wystarczy spojrzeć na bardzo obszerne materiały (między innymi urzędowe dokumenty) dołączone do mojego pisma
z 14.01.2006 i już widać, że są to tylko pomówienia pana Hanysa, należące do podstawowych narzędzi, jakimi posługuje się
mobbing (wg. Heinza Leymanna).
Zastanawiającym jest dalej fakt, iż strona Pozwana o konflikcie (różnicy zdań) między dyrektorem a powodem w sprawie
aplikacji do Elektronicznego Obiegu Dokumentów dowiedziała się (pismo z 06.12.2006 strony Pozwanej) dopiero po zapoznaniu
się ze spisanymi zeznaniami świadków, a taka kompetentna komisja antymbbingowa, jak ją ocenił pełnomocnik strony Pozwanej w
innych miejscu, tego nie zauważyła, a pragnę przypomnieć, że zarzewiem każdego mobbingu jest nierozwiązany konflikt.
Bardzo obszerną odpowiedz otrzymałem od strony Pozwanej (jednostronicowe pismo z 21.12.2006 r.) na moje pismo z dnia
28.11.2006 r. zatytułowane „pozew w ujęciu nowych faktów i dowodów, ujawnionych w tym postępowaniu sądowym, do których
Pozwany się nie ustosunkował”. Na 39 stron otrzymałem jedno zdanie, cytuję: „ odpowiadając na pismo powoda z dnia
28.11.2006 r. strona pozwana podtrzymuje dotychczasowe wnioski, twierdzenia i dowody”.
Zastanawiam się, czy chodzi o te twierdzenia i wnioski strony Pozwanej, które mówią o tym, że nie było powodów do obaw
pracowników przed zwolnieniami, czy też te, że oszukałem sekretarkę i kazałem najpierw zatrudnić się, po czym wpisać się na
listę obecności. Dziwię się kolejny już raz, jak to mógł napisać pełnomocnik, nie mówiąc już do mnie, ale do Sądu . Można
by tak długo wymieniać te absurdalne wnioski i twierdzenia, które strona Pozwana podtrzymuje, a które nie zostały
potwierdzone przez świadków, zarówno tych przed komisją antymobbingową, jak i w przed Sądem.
Dalej w piśmie z 21.12.2006 r. strona Pozwana pisze, że dla niej nie ma znaczenia, który z pełnomocników reprezentuje
stronę na rozprawie, bo z tego, co czytam, pełnomocnictwo otrzymali wszyscy, tak dla sprawiedliwości, aby nie umniejszyć
żadnemu z nich.
Dla bliższego zapoznania się z moim szczegółowym ustosunkowaniem się do pism strony Pozwanej, wraz ze wskazaniem stosownych
dowodów, kieruję do moich pism procesowych – w aktach sprawy.
< 1
2
3
4
5
6
7
8
9
Zobacz też