8. Całkowita eliminacja z zespołu pracowników oraz z pracy.
- Fax (19.01.2006) mojego pisma z 19.01.2006 w sprawie wycofania wypowiedzenia umowy u pracę. Na dole opinia pana
Dyrektora Hanysa: - Nie widzę uzasadnienia dla wycofania wniosku, ponieważ pracownik jest nierzetelny, nie wywiązuje się
z nakładanych obowiązków, na problemy komunikacyjne z przełożonymi i współpracownikami, a także jest źródłem demobilizacji w zespole. Rafał Hanys.
(akta osobowe nr 97 – w aktach sprawy)
- Pismo (23.01.2006) od Sekretarza Miasta Wrocławia do mnie, znak pisma
WPR.I.1111-170/06: - Informuję, że
oświadczenie woli Pana z dnia 06.01.2006 r. (wypowiedzenie umowy o pracę), zostało przyjęte przez pracodawcę. Oświadczenie
Pana zaś z dnia 19.01.2006 r., dla swej skuteczności wymaga zgody pracodawcy, której w tym przypadku pracodawca odmawia. W
załączeniu karta urlopowa na okres od 01 lutego 2006 r. do 09 marca 2006 r. na 27 dni urlopu wypoczynkowego. Z up.
Prezydenta. Sekretarz Miasta Wrocławia. Do wiadomości. Dyrektor Wydziału Informatyki.
(akta osobowe nr 90 – w aktach
sprawy).
- Moje pismo (27.02.2006) do Prezydenta Wrocławia: - Podanie o przywrócenie do pracy. Zwracam się z uprzejmą prośbą
do Pana Prezydenta o przywrócenie mnie do pracy w Urzędzie Miejskim Wrocławia na stanowisko odpowiadające moim
kwalifikacjom informatyka-programisty i tym samym anulowanie mojego nieświadomego wypowiedzenia umowy o pracę z dnia
06.01.2006 r. Wypowiedzenie umowy o pracę na stanowisku specjalisty w Wydziale Informatyki podjąłem w stanie wyłączającym
świadome podjęcie decyzji. Stan ten spowodowany był doprowadzeniem mnie do skrajnej wytrzymałości, trwającym prawie rok
upokarzaniem, karaniem, krytykowaniem mojej pracy i obarczaniem winą za nie popełnione przewinienia w procesie realizacji
zleconych mi prac. W dniu 06.10.2005 r. otrzymałem karę upomnienia z wpisaniem do akt za rzekome przewinienia. Ponieważ
czułem ogromną krzywdę takim potraktowaniem mojej osoby zwróciłem się do Sądu Pracy o rozstrzygnięcie merytorycznej
zasadności udzielonej mi kary. W wyniku procesu sądowego trwającego od listopada 2005 r., Sąd wyrokiem z dnia 27.02.2006,
po zapoznaniu się z licznymi dokumentami dowodowymi i zeznaniami świadków, uchylił upomnienie jako nie zasadne i pozbawione
wszelkich podstaw do zarzucanej mi winy. Sąd stwierdził też, przy ogłaszaniu wyroku, że odrzuca wszystkie oskarżenia
dotyczące mojej osoby i wyraził słowa podziwu oraz uznania dla ogromu pracy, jaki włożyłem przy realizacji programu do
obsługi rejestracji korespondencji dla Urzędu Miejskiego Wrocławia. W świetle powyższego ustały przyczyny mojego
upokorzenia, karania i odebrania mi dobrego imienia w wkładu pracy dla dobra Urzędu Miejskiego Wrocławia, a tym samym ustał
wpływ powyższego na możliwość swobodnego i świadomego podejmowania decyzji w procesie świadczenia pracy. Ponadto do mojego
podania z dnia 19.01.2006 r. o anulowaniu mojego wypowiedzenia, jakie podjąłem po namowach mojego kierownika o ponowne
przemyślenie na spokojnie swojej decyzji i anulowanie jej, oprócz pozytywnej opinii mojego kierownika o dalszej potrzebie
mojego zatrudnienia, została dołączona negatywna opinia mojego dyrektora, który zarazem świadczył o mojej winie w rozprawie
sądowej. W związku z uniewinniającym wyrokiem Sądu proszę o pozytywne rozpatrzenie mojej sprawy. W poważaniem Waldemar
Wietrzykowski. (akta osobowe nr 91 – w aktach sprawy). Pismo pozostało bez odpowiedzi.
- Oświadczenie Anny Wetulani Misiewicz Dyrektora Wydziału
Personalnego: - Potwierdzam, że odbyłam rozmowę z Panem
Dyrektorem Kosiarczykiem mającą na celu zatrudnienie Waldemara Wietrzykowskiego w Wydziale Bezpieczeństwa i Zarządzania
Kryzysowego z datą od 01.04.06. Waldemar Wietrzykowski złożył w tej sprawie wniosek do dyr. Wydziału Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kryzysowego, w którym tenże wyraził zgodę (datę przejścia z Wydziału Informatyki do Wydziału Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kryzysowego ustalił na 27 marca sam Waldemar Wietrzykowski).
(akta osobowe nr 107 - w aktach sprawy).
- Moje pismo (27.02.2006) do Dyrektora Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania
Kryzysowego: - Podanie o przyjęcie do
pracy w drodze przeniesienia między wydziałami Urzędu Miejskiego Wrocławia. Zwracam się z uprzejmą prośbą do Pana Dyrektora
o przyjęcie mnie do pracy w Wydziale Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w drodze przeniesienia z Wydziału Informatyki
z dniem 27.03.2006 r. Z poważaniem Waldemar Wietrzykowski. - Wyrażam zgodę Stanisław Kosiarczyk Dyrektor Wydziału. -
Pieczęć przyjęcia przez panią Annę Wetulani Misiewicz Dyrektor Wydziału Personalnego. – Adnotacja przyjęcia przez Kadry. –
Proszę o decyzję Pana Sekretarza w tej sprawie 24.03.06. (akta osobowe nr 95 – w aktach
sprawy).
- Pismo (03.03.2005) pani Anny Wetulani Misiewicz Dyrektor Wydziału Personalnego
do pana Rafała Hanysa Dyrektora
Wydziału Informatyki: - Proszę o pilne ustosunkowanie się do podania Pana Waldemara Wietrzykowskiego z dnia 27.02.2006 r. o
przywrócenie do pracy. W załączeniu przesyłam kopię tego podania (w załączeniu prośba do Prezydenta Wrocławia o
przywrócenie do pracy z 27.02.2006 r.). (akta osobowe nr 92 i załącznik - nr
91)
- Pismo (07.03.2006) pana Rafała Hanysa Dyrektora Wydziału Informatyki
do pani Anny Wetulani Misiewicz Dyrektora
Wydziału Personalnego, znak pisma WIN.0718/106/006: - Dotyczy podania Pana Wietrzykowskiego o przywrócenie do pracy.
Szanowna Pani! W odpowiedzi na pismo, podtrzymuję moją wcześniejszą opinię na temat Pana Wietrzykowskiego w zakresie
realizacji przez niego obowiązków pracowniczych. Uważam, że przyjęcie pracownika po złożeniu wypowiedzenia jest
nieuzasadnione i niekorzystne dla pracy zespołu w kontekście jego wcześniejszej postawy i wywiązywania się z nałożonych
obowiązków. Z wyrazami szacunku. Dyrektor Wydziału. Rafał Hanys. (akta osobowe nr 93 – w aktach
sprawy).
- Pismo (15.03.2006) pani Anny Wetulani Misiewicz do Sekretarza Miasta Wrocławia: - Proszę o podjęcie decyzji w
przedmiocie wyrażenia zgody na cofnięcie uprzednio złożonego oświadczenia woli przez Pana Waldemara Wietrzykowskiego, w
związku ze stanowiskiem zajętym w tej sprawie przez Pana Rafała Hanysa Dyrektora Wydziału Informatyki. W załączenie
przekazuję całość sprawy. (Odręczne adnotacje: 1/ Przygotować odpowiedź, że podtrzymujemy wcześniejsze stanowisko w tej
sprawie. 2/ W uzgodnieniu z Sekretarzem Miasta i do podpisu Sekretarza Miasta podtrzymuję swoje stanowisko w sprawie
wyrażonym z dn. 23.01.05. znak WPR. I.1111 – 170/06. Jednocześnie informuję, że rozwiązanie stosunku pracy nastąpi z dniem
30.04.06 r. w załączeniu karta obiegowa. (akta osobowe nr 94. Uwaga! Adnotacja 2/ została usunięta z akt sądowych poprzez
odcięcie kartki).
- Rozpoczęcie pracy w nowym Wydziale (27.03.2006): - rozpoczęcie pracy w Wydziale Bezpieczeństwa i Zarządzania
Kryzysowego (lista obecności poświadczająca trzy dni tam pracy potwierdzane podpisem kierownika, załącznik nr 8 do pisma
procesowego Powoda z 21.07.2006 r.)
- Pismo (30.03.2006) Sekretarza Miasta Wrocławia do mnie, znak pisma WPR.I.1111 –
436/06: - W odpowiedzi na Pana
podanie datowane 27.02.2006 r., które wpłynęło do Wydziału Personalnego 22 marca 2006 r. o przywrócenie do pracy –
informuję, że podtrzymuję swoje stanowisko w sprawie wyrażone w piśmie z dnia 23.01.2006 r. Jednocześnie informuję, że
rozwiązanie stosunku pracy nastąpi z dniem 30.04.2006 r. – w załączeniu karta obiegowa. Ponadto zwracam Panu uwagę, że
działał Pan niezgodnie z przepisami opuszczając w dniu 27.03.2006 r. stanowisko pracy w Wydziale Informatyki i przenosząc
się samowolnie do Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego. Decyzji w tej sprawie nie podjęto i miał Pan obowiązek
oczekiwać na decyzję pracodawcy. Do dnia upływu okresu wypowiedzenia umowy o pracę, ma Pan obowiązek pozostawać do
dyspozycji Dyrektora Wydziału Informatyki. Z up. Prezydenta. Sekretarz Miasta Wrocławia. Do wiadomości. Dyrektor Wydziału
Informatyki, Dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa. (zał. nr 45 do
pozwu).
- Zwolnienie lekarskie od 30.03.2006 do 02.05.2006 (zał. nr 46 do Pozwu. W 30.03.2006 nastąpiło rozwiązanie stosunku
pracy)
- Oświadczenie Anny Wetulani Misiewicz Dyrektora Wydziału Personalnego
(członka komisji antymobbingowej w mojej
sprawie): - Sekretarz Miasta Włodzimierz Patalas był skłonny przychylić się do wniosku Waldemara Wietrzykowskiego o
cofnięcie wypowiedzenia stosunku pracy złożonego przez ww. w dniu 06.01.2006 r. Także ze strony Wydziału Personalnego nie
było większych przeszkód w tej kwestii (stąd moja rozmowa wcześniejsza z dyr. Kosiarczykiem). Zgoda mogła być wyrażona w
dacie 01.04.2006. Jednak Waldemar Wietrzykowski podjął działania uprzedzające decyzję pracodawcy. Nadal jednak istnieje po
naszej stronie wola rozwiązania istniejącego konfliktu w sposób polubowny. Wymienione w „skardze” osoby nie czują się w
żadnym stopniu winne śmierci ojca Waldemara Wietrzykowkiego. Nie widzimy też żadnych podstaw do przeprosin. - Całość
działań w tym „konflikcie” z naszej strony była nastawiona na jego pozytywne rozwiązanie.
(akta osobowe nr 107 – w aktach
sprawy)
- Pismo (10.04.2006) pani Anny Wetulani Misiewicz Dyrektora Wydziału Personalnego
do mnie, znak sprawy WPR.I.1111 –
471/05 (fragment): - W odpowiedzi na pismo z dnia 07.04.2006 r. informuję, iż na Pana podanie o przywrócenie do pracy
złożone w Kancelarii Prezydenta Wrocławia w dniu 28.02.2006 r. (moja prośba do Prezydenta o przywrócenie do pracy z
27.02.2006 – akta osobowe nr 91) została udzielona odpowiedź pismem znak: WPR.I.111 – 436/06 z dnia 30.03.2006 roku (pismo
Sekretarza Miasta o podtrzymaniu stanowiska z 23.01.2006 r. rozwiązania ze mną umowy o pracę z dniem 30.04.2006 r.), którą
to odpowiedź otrzymał Pan w dniu 04.04.2006 r. [zwrotne potwierdzenie]. Kara upomnienia została anulowana wyrokiem Sądu.
Usunięcie jej z akt osobowych nastąpi po ich zwrocie z Sądu Pracy. – Ponadto informuję, iż zarówno dodatki służbowe jak i
nagrody mają charakter wyłącznie uznaniowy i nie podlegają jakimkolwiek roszczeniom pracowniczym. Jednocześnie proszę o
kontakt z Wydziałem Personalnym [najlepiej osobistym] po zakończeniu obecnie trwającej nieobecności z tytułu L-4. (nie
powiedziano, w jakim celu). (zał. nr 48 do pozwu).
- Pozew do sądu (12.05.2006) o odszkodowanie z tytułu przeciwdziałania stosowania mobbingu w pracy oraz powrót do
pracy (akta sprawy)
- Pismo(15.05.2006) od Prezydenta Wrocławia do mnie, znak pisma
BPR.DA.0717-01/14/06: - W odpowiedzi na pismo, które
wpłynęło dnia 6 kwietnia 2006 roku w sprawie wypowiedzenia przez Pana umowy o pracę, a także w sprawie skargi na Sekretarza
Miasta, po szczegółowym i dogłębnym zapoznaniu się z przebiegiem sprawy stwierdzam, co następuje: W powyższej sprawie Pan
Włodzimierz Patalas Sekretarz Miasta, działając z upoważnienia Prezydenta, był skłonny przychylić się do Pana wniosku o
cofnięcie wypowiedzenia stosunku pracy. Ze strony Wydziału Personalnego również nie było przeszkód w tej kwestii, o czym,
świadczy fakt przeprowadzenia rozmowy przez Panią Annę Wetulani-Misiewicz, Dyrektora Wydziału Personalnego z Panem
Stanisławem Kosiarczykiem, Dyrektorem Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w sprawie zatrudnienia Pana, w
drodze przeniesienia, w tym Wydziale. Swoje stanowisko wyraził Pan w piśmie z dnia 27.lutego br. Ze względu na zlecenie
wykonania pilnych prac w Wydziale Informatyki Pana przeniesienie mogło nastąpić nie wcześniej niż z dniem 01.04.2007.
Podjęcie przez Pana zajęć w Wydziale Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w dniu 27 marca br. Było niezgodne z
powszechnie znanymi zasadami w Urzędzie Miejskim i stanowiło opuszczenie stanowiska pracy w Wydziale Informatyki, bez
poinformowania przełożonych. Pracodawca (Prezydent Wrocławia lub upoważnione osoby) nie podjął w tej kwestii ostatecznej
decyzji. Podnoszona przez Pana zgoda Dyrektora Kosiarczyka na Pańskim podaniu z 27 lutego nie jest zgodą pracodawcy w
rozumieniu przepisów prawa pracy, a jedynie opinią, bowiem kompetencje Dyrektora Kosiarczyka, które Pan sam przywołuje w
skardze, nie obejmują czynności pracodawcy. Jak wynika także z ustaleń w powyższej sprawie, pismem z dnia 10.04.06 r. (pani
Anny Wetulani Misiewicz) został Pan poproszony o osobisty kontakt z Wydziałem Personalnym. Przedmiotem rozmowy, która miała
się odbyć 28 kwietnia br. Po zakończeniu Pana zwolnienia lekarskiego, a jednocześnie jeszcze przed datą rozwiązania
stosunku pracy, tj. przed 30 kwietnia br. W obecności Sekretarza Miasta, miało być ustalenie dalszych zasad Pana współpracy
z Wydz. Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego. Niestety z rozmowy tej Pan zrezygnował. Całość działań podjętych w tym
przypadku ze strony Sekretarza Miasta jak i ze strony Wydziału Personalnego, była nastawiona na jego pozytywne rozwiązanie,
a zawarte w piśmie oskarżenie pod adresem wymienionych tam pracowników Urzędu Miejskiego oceniam jako nieuzasadnione.
Prezydent Wrocławia. (akta osobowe nr 108 – w aktach sprawy).
- Strona Pozwana (21.08.2006): - Ustosunkowując się do twierdzeń powoda w części dotyczącej listy obecności w
Sekretariacie Biura Bezpieczeństwa wskazać trzeba, iż umieszczenie wymienionego na liście tego wydziału wynikało z
wprowadzenia w błąd pracownicy sekretariatu, którą powód – mimo, iż nie miał w tym zakresie ani pozwolenia dyrektora Rafała
Hanysa na opuszczenie dotychczasowego stanowiska pracy, ani tym bardziej decyzji dyrektora Stanisława Kosiarczyka
zezwalającego na tymczasowe podjęcie pracy w ww. Biurze. Dyrektor Stanisław Kosiarczyk wobec oświadczenia powoda, iż w
chwili obecnej nie może pozostać bez pracy, gdyż ma na utrzymaniu niepracującą żonę oraz dorastające dzieci nie wykluczył,
iż mógłby po upływie okresu wypowiedzenia umowy w Wydziale Informatyki zatrudnić go w podległym mu Biurze Bezpieczeństwa. W
żadnym jednak wypadku nie zezwolił, by ten począwszy od następnego dnia po odbytej rozmowie rozpoczął pracę w ww. Biurze.
Działania powoda, w tym celowe wprowadzenie w błąd pracowników sekretariatu Biura Bezpieczeństwa spowodowały, iż został on
dopisany do listy obecności pracowników. (pismo procesowe strony pozwanej z 21.08.2006 r. w aktach
sprawy)
Przebieg postępowania sądowego (12.05.2006 – 01.03.2007)
Na wstępie chciałbym przytoczyć niektóre artykuły z Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 2 kwietnia 1997 r.
Art.32
1. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
Art.45.
1. Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy,
niezależny, bezstronny i niezawisły sąd.
Oraz przepisy prawne Kodeksu Karnego
Art. 232. Kto przemocą lub groźbą bezprawną wywiera wpływ na czynności urzędowe sądu,
podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Art. 233.
§ 1. Kto, składając zeznanie mające służyć za dowód w postępowaniu sądowym lub w innym postępowaniu prowadzonym na
podstawie ustawy, zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 2. Warunkiem odpowiedzialności jest, aby przyjmujący zeznanie, działając w zakresie swoich uprawnień,
uprzedził
zeznającego o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznanie lub odebrał od niego przyrzeczenie.
Powracając to tematu. Opiszę najpierw w dużym skrócie przebieg postępowania sądowego. Najpierw było nie przygotowanie (na
pierwszym spotkaniu), odpowiedzi na mój pozew oraz wywieranie nacisku i straszenie osobą pana Sekretarza Miasta
przewodniczącej spotkania. Było to dla mnie rzeczą niesłychaną, aż muszę przytoczyć nazwę tej prywatnej spółki adwokackiej,
z której usług korzystała strona pozwana - „Kancelaria prawna s.c. Sita-Waliduda-Wrzesiński-Byra, we Wrocławiu, Podwale 36
a – niedaleko budynku Sądu”. Pełnomocnik strony pozwanej (a zmieniali się oni z biegiem czasu) był butny i arogancki. Jak
piesek szczekał zajadle na przewodniczącą spotkania, tak jakby był za siatką ogrodzenia posiadłości tak wielkiego pana,
jakim jest Urząd Miejski Wrocławia, będąc pewnym swojej wyższości nad moją skromną osobą (prowadzącą samotnie to
postępowanie ze strony powoda), swojej wygranej i wierząc w wielkie wpływy i znajomości swojego zleceniodawcy. Z tego
względu spotkanie musiało się zakończyć. Na marginesie, widzę tu też taki sens wynajęcia prywatnej kancelarii prawnej przez
pozwanego (radców prawnych ma bowiem pod dostatkiem), aby ujawnione fakty i dowody w tym postępowaniu sądowym (a było ich
bardzo dużo) nie przedostały się do wiadomości pracowniczej u Pozwanego. Następnie odbyło się negowanie wszystkiego (bez
pardonu), co napisałem w pozwie, czy to miało sen, czy nie, czy było sensowne logiczne, czy nie. Nie miało to nic wspólnego
z dowodzeniem, że np. pracodawca kierował się w swoim zachowaniu wobec pracownika tylko obiektywnymi powodami (art. 183b
- kp). Potem negowano wszystko, co jeszcze pozostało do zanegowania, a przeoczono w odpowiedzi. Po tym wszystkim już było
tylko podtrzymywanie tego wszystkiego w całości i na tym się kończyła rola pełnomocników z prywatnej kancelarii prawnej.
Pełnomocnicy do swoich pism (w sumie było ich zaledwie 41 stron napisanych większą czcionką - za cały rok postępowania)
zdołali dołączyć jedynie niekompletny protokół z prac komisji antymobbingowej, regulamin organizacyjny - nieobowiązujący
już od pół roku mojej pracy u pozwanego i niezgodny z oryginałem. Były też tam dołączone, nie związane z tematem
postępowania, „gazetowe” dyplomy pana Hanysa i strategia rozwoju systemów informacyjnych w mieście, aby sprawić wrażenie
ważności i powagi. Po pół roku do Sądu zostały dostarczone zmanipulowane (oczywiście) moje akta osobowe i niekompletne
materiały z prac komisji antymobbingowej. Płytę CD z nagraniami świadków przed komisją antymobbingową, udało mi się
wydostać od pełnomocnika (który przetrzymywał ją i chronił, jak oka w głowie oraz nie chciał wydać) dopiero pod koniec
postępowania. Na moje ustawiczne prośby o dostarczenie kopii regulaminu organizacyjnego zgodnej z oryginałem (i tego
obowiązującego od ostatniego pól roku mojej pracy u Pozwanego), pełnomocnik sam poświadczył oryginalność dotychczasowej
(sądowej) kopii regulaminu i jeszcze raz powtórnie przedłożył sądowi, co dla mnie było również niespotykane w związku z
tym, iż do poświadczania kopii Urząd ma własne organa i procedury. A wiem, że kopia nie była zgodna z oryginałem i
przedłożyłem nawet sądowi dowody w tej sprawie. Dopiero w dniu zakończenia postępowania sądowego zostali przesłuchani
kluczowi świadkowie, poszkodowani również przez pana Hanysa, wnioskowani przeze mnie o przesłuchanie już na samym
początku,. W ten sposób nie miałem nawet okazji się do tych przesłuchań odnieść. Pełnomocnicy strony pozwanej, negowali
wszystko, czy to na sens czy nie, bez poświadczenia tego dowodami, tylko opierając się na zeznaniach kłamliwego, jak
zazwyczaj (wyszło to na innym postępowaniu sądowym) pana Hanysa, praktycznie zakończyli już pracę na samym początku. Potem
niczym się nie przejmując podtrzymywali dosłownie, wszystkie swoje negacje, nie przejmując się nawet, że po upływie
pewnego okresu postępowania, straciły już dawno sens i wiarygodność z dowodami. Zupełnie nie patrzyli też i nie przejmowali
sprzecznościami w swoich pismach, jednych twierdzeń względem innych (będących skutkiem bezmyślnego negowania). Przez
prawie cały rok, przestawiałem dowody na nieprawdę pełnomocników, a pełnomocnicy nic sobie z tego nie robiąc , nadal
podtrzymywali w całości to, co powiedzieli na samym początku, jak zaprogramowane maszyny do negowania, aż stało się to już
dla mnie komicznie śmieszne. Tylko pomyślałem sobie, jak łatwa jest taka praca, tych pełnomocników, który za pieniądze
publiczne nic nie muszą robić i wcale zbytnio się nie trudzić. Na koniec te negacje zostały przepisane do uzasadnienia
wyroku, tak jakby zupełnie się nic nie stało, jakby mnie nie było, ani mojej pracy, moich pism i moich dowodów, zeznań
świadków, poszkodowanych również przez pana Hanysa, ani tego roku postępowania. Moja prawie roczna praca, bo w sumie 269
teksu oraz 231 materiałów dowodowych, zostały tak potraktowane, jakby ich w ogóle nie było, zupełnie tak samo jak pan
Hanys traktował swoich pracowników w miejscu ich pracy. Podczas postępowania ciągle odczuwałem niezadowolenie i robione
były mi uwagi, że zbyt szczegółowo podchodzę do tematu i niepotrzebnie to robię, bo mobbingu i tak nie było, a że się sam
zwolniłem, to o co ci teraz się rozchodzi. Jeden z poszkodowanych świadków usłyszał uwagę, że skoro ma jakieś pretensje, to
sam mógł wnieść sprawę do Sądu (a wtedy sprawa zakończyła by się niechybnie jak moja), zupełnie pesząc go i zniechęcając.
Ten przebieg postępowania jedynie pogłębił doznaną mi krzywdę, upokorzenie i poniżenie oraz poczucie wielkiej
niesprawiedliwości (o odebraniu mi mojej godności już nie wspominając).
Do każdego wniosku i twierdzenia czy dowodu strony pozwanej w moich pismach procesowych się odniosłem i pokazałem ich
nieprawdziwość i bezzasadność przytaczając odpowiednie, wystarczające i niepodważalne dowody.
Nie można tego powiedzieć o stronie pozwanej. Do większości moich wniosków i twierdzeń w ogóle się nie odniosła,
szczególnie do pisma dotyczącego zeznań świadków przez komisją antymobbingową, oraz pisma dotyczącego materiałów z moich
akt osobowych – bardzo ważne dla odkrycia obiektywnej prawdy.
Na niektóre, pisma procesowe strona pozwana odpowiedziała jednym zdaniem, prowadzającym w błąd. Na trzy, bardzo ważne moje
pisma procesowe, w ogóle nie odpowiedziała.
Szczegółowe podsumowanie postępowania
Pozew z dnia 23.04.2006 r.
Aby nie powtarzać już oryginalnej treści mojego pozwu, byłoby to nudne (oryginalna treść w pozwie) , przedstawiłem pozew w
ujęciu tych wszystkich cech, które świadczą o mobbingu.
Pozew dotyczył odszkodowania z tytułu przeciwdziałania stosowania mobbingu w pracy oraz powrotu do pracy. W pozwie wniosłem
o następne ustalenia: w miejscu pracy stosowany był mobbing, zostałem nieprawnie usunięty z pracy oraz że, strona pozwana
nie przeciwdziałała mobbingowi w miejscu pracy. Wniosłem o zasądzenie odszkodowania w wysokości 50 tys. zł., nadanie
wyrokowi rygoru natychmiastowej wykonywalności i wydanie wyroku zaocznego, w przypadku określonej w Art. 339 § 1 K.c.
Ponadto wniosłem o powołanie świadków: dyrektora Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, dyrektora Wydziału
Personalnego, Sekretarza Miasta i dyrektora Departamentu Prezydenta, którzy mieli mi pomóc w wyjaśnieniu okoliczności
mojego usunięcia mnie z pracy w okresie pracy w Wydziale Bezpieczeństwa, gdy nie znałem żadnych szczegółów w tej sprawie,
ani czym się kierowali i jakie mieli intencje.
W uzasadnieniu pozwu napisałem, że po zatrudnieniu w Urzędzie Miejskim Wrocławia w roku 1998, po pięciu latach tam mojej
pracy (1998-2003), zyskałem miano pracownika sumiennego, wysoko cenionego przez przełożonych i środowisko pracownicze oraz
przez odbiorców mojej pracy. Napisałem ,że posiadam duży dorobek wykonanych w tym okresie prac. W roku 1999 i 2000 moje
prace zostały nagrodzone prestiżowymi nagrodami Prezydenta Wrocławia. Byłem zadowolony z tej pracy. A więc wszystko było
dobrze i byłem z pracy bardzo zadowolony.
Taka sytuacja trwała do roku 2003, kiedy stanowisko dyrektora Wydziału, w którym pracowałem, objął nowy dyrektor pan Rafał
Hanys. Dyrektor przyszedł wraz z nową koncepcją restrukturyzacji Wydziału, zaaprobowaną przez Zarząd, natomiast pracownikom
nie została ona przedstawiona. Jak się później okazało, koncepcja ta oparta była o komercjalizację usług Wydziału, które
do tej pory wykonywali pracownicy i z tego względu znaczenie zespołu ludzkiego nie stanowiło już tak dużej roli, jak
poprzednio.Sprowadzało się to do kwestii pomocniczej, a nie twórczej, jak było poprzednio.
Nowa strategii dyrektora zakładała likwidację dotychczasowego zasobu ludzkiego oraz dotychczasowego dorobku ich pracy, jak
się później wszyscy przekonali. Strategia ta polegała na zbudowaniu od nowa (w drodze reorganizacji) komercyjnej już
podstawy funkcjonowania Wydziału. Dyrektor rozpoczął swą działalność od zakupu nowych technologii w miejsce dotychczas
używanych i zwalniania dotychczasowych pracowników (z długim stażem pracy), a na ich miejsce zatrudniania nowych.
Powodem zwalniania było kwestionowanie ich kwalifikacji, niezadowolenie z ich pracy. Zdaniem dyrektora, nie będą oni w
stanie podjąć nowych zadań, w nowej koncepcji działalności Wydziału. Postanowił on zastąpić dotychczasową kadrę
pracowników, młodszymi i zdaniem dyrektora dużo lepszymi fachowcami.
Do czasu zwolnień, od kwietnia 2003 r. do kwietnia 2004 r., ze względu ma plany usunięcia tych pracowników, nie należało
im się szkolenie, w celu podwyższania swoich kwalifikacji. Traktowani byli jak „powietrze”, nie ulokowani byli w nowych
strukturach, jakie zostały przez dyrektora utworzone, w procesie reorganizacji.
Chociaż pracownicy nie byli świadomi planów dyrektora przez cały rok przeczuwali zagrożenie utratą swojego miejsca pracy.
To przeczucie podsycane było nierównym ich traktowaniem w stosunku do nowo zatrudnianych pracowników - brak szkoleń, praca
o mniejszym znaczeniu dla wydziału, ciągle niezadowolenie z ich pracy.
W końcu na początku 2004 r. zaczęły krążyć plotki o istnieniu dwóch list pracowników do zwolnienia 10 osobowej i 7
osobowej. Wiadomość ta obiegła cały wydział i najczarniejszy scenariusz zwolnień pracowników, odczuwany przez nich od roku,
zaczął się realizować.
Najgorszy był fakt, że Związek Zawodowy w tym okresie, zachęcał do zapisywania się, zapewniając swoich członkom wszelką
obronę od zwolnienia. Ci, którzy nie należeli do związku zaczęli zapisywać się z myślą o obronie przed zwolnieniem.
Ostateczne doszło do zwolnienia większości wnioskowanych przez dyrektora pracowników. Jako powód zwolnienia podano jedynie
- brak kwalifikacji.
O nierównych traktowaniu pracowników świadczył fakt, że inni korzystali ze szkoleń, w zakresie dostosowanym do zajętego
stanowiska w nowej strukturze. Po kwieciu 2004 r. dochodziło do kolejnych zwolnień pracowników.
W pozwie podałem też treść cytatu z mojego kwestionariusza samooceny z lutego 2005 r., która najbardziej odzwierciedlała
nastrój, jaki panował wówczas wśród dotychczasowej kadry pracowników. Na pytanie nr 22 „Jakie problemy w Twoim otoczeniu
pracy utrudniają Ci realizację celów stałych i zmiennych?” napisałem: „Najważniejszym problemem jest ciągła obawa o
utrzymanie swojego stanowiska pracy wynikająca z przyczyn nie zawinionych przez pracownika. Obawy te prowadzą do stanu
ciągłego stresu mającego istotny wpływ na efektywność i jakość wykonywanej pracy oraz utrzymanie prawidłowych warunków
bezpieczeństwa i higieny pracy. Zmniejszają one szybkość regeneracji sił, prowadzą do stanu ciągłego zmęczenia i braku
zadowolenia z wykonywanej pracy oraz są powodem wielu chorób, co źle wpływa na ogólne wyniki”. Kopię tego kwestionariusza
zamieściłem w załączniku do pozwu
Od kwietnia 2003 r. do połowy 2004 r. byłem również odsuwany od prac zgodnych z moimi kwalifikacjami i umiejętnościami, do
prac poniżej moich kwalifikacji. Odebrane zostały mi też prace o dużych znaczeniu dla organizacji (Urzędu Miejskiego
Wrocławia). Sam musiałem starać się, jak i niektórzy inni pracownicy o znalezienie dla siebie miejsca pracy w Wydziale. Nie
miałem swojego miejsca w nowej strukturze Wydziału i nikt się tym nie interesował.
Czułem się również pracownikiem naznaczonym do zwolnienia, a fakt nie interesowania się moją osobą utwierdzał mnie w tym
przekonaniu. W środowisku pracowników Wydziału cytowano słowa dyrektora, że „emerytom nie należą się już szkolenia”,
„szkoda pieniędzy na nich”, „są zarzuty do ich pracy”. Nierówne traktowanie pracowników widać było na każdym kroku i
nagminnie. Przy zwalnianiu pracowników stosowano nieobiektywną ocenę ich mniejszej przydatności do pracy. Nierówne
traktowanie przy kierowaniu na szkolenia. Niektórzy pracownicy mieli prawo do szkoleń inni nie.
W celu zaradzenia tej nieoczekiwanej sytuacji zorganizowaliśmy niejawne zebranie poza zakładem, aby zadecydować, co zrobić
dalej. Ale później pracownicy poddawali się takiemu traktowaniu, nie widząc już żadnej pomocy, ani sposobów wyjścia z tej
sytuacji, tym bardziej, że bardzo obawiano się o utratę dotychczasowych stanowisk pracy i to bardzo paraliżowało wszelkie
zamierzenia.
Ponieważ nie udało się dyrektorowi zwolnić wszystkich, planowanych przez niego pracowników do zwolnienia, pozbywał się ich
pojedynczo, poprzez wywieranie najpierw silnego nacisku na tempo ich pracy, ustalaniu terminów prac niemożliwych do
wykonania, określania zadań leżących poza zakresem wiedzy pracownika oraz ustawicznego pokazywania niezadowolenia z ich
pracy. Oczywiście dotyczyło to nie wszystkich pracowników. Potem następowało przenoszenie do innych Wydziałów, o zakresie
działalności niezgodnych z ich kwalifikacjami.
Wybraną grupę pracowników chwalił, nagradzał i traktował jak wzór, dla tych drugich. Takie nierównie i niesprawiedliwe
traktowanie kończyło się stwierdzeniem, że pracownik nie radzi sobie na swoim stanowisku pracy i nie stanowi dostatecznej
wartości dla jego wydziału.
Atmosfera w gorzej traktowanej grupie pracowników na tyle się pogorszyła, że pracownicy zamknęli się w sobie, nikt nie
wierzył drugiemu, dotychczasowe koleżeńskie stosunki, tradycja imienin, żartowanie i radość się zakończyły. Taki nastrój
nieraz stawał się aż niemożliwy do wytrzymania. W odróżnieniu, inna grupa pracowników czuła w sposób swobodny,
nieskrępowany, zadowolona w nowej strukturze organizacyjnej Wydziału.
Po roku 2004 zacząłem odczuwać coraz większy nacisk na moją osobę. Miałem wrażenie, że przyszła na mnie kolej. Zaczęto mi
podkręcać tempo mojej pracy. Dyrektor dał mi do zrozumienia, że nie będę się dalej tak obijał, choć od 1998 roku, przez 7
lat dotychczasowej mojej pracy u Pozwanego, nie mówiono mi tego, a wręcz przeciwnie, bardzo chwalono moją pracę, jak i jej
wyniki. Kopie e-maili o podkręcaniu tempa pracy dołączyłem do Pozwu w postaci załączników nr 16.18.19.27.28.30.
O swoich odczuciach i niepokojach pisałem do bezpośredniego przełożonego. W pozwie podałem treść cytatu z mojego e-maila,
wysłanego do niego w dniu 16.05.2005 r.: „Ogólnie odczuwam silną presję na swoją osobę (bardzo utrudniającą pracę), jakiej
dotąd nie miałem podczas kilkunastu lat swojej pracy, podczas której zrobiłem kilkadziesiąt aplikacji w kilku zakładach
pracy, aplikacji wysoko cenionych przez użytkowników”, ale bez żadnej reakcji. Kopię tego e-maila dołączyłem do pozwu (zał.
nr 19).
W pozwie podałem też przyczyny napisania powyższego e-maila, a były nim następujące zachowania dyrektora: zaczął zlecać mi
zadania z terminami niemożliwymi do wykonania (dowód w kopii e-maila dołączonego do pozwu - załącznik nr 19). Były to
terminy zazwyczaj dwu tygodniowe, niezależnie od poziomu skomplikowania zadania. Nie wnikał w szczegóły zadań, lecz wyrażał
swoje niezadowolenie, jeżeli termin nie został dotrzymamy (dowód w kopii e-maila dołączonego do pozwu - załącznik nr 16) i
karał obniżaniem dodatku, aż do jego odebrania (dowód w kopii e-maili dołączonych do pozwu - załączniki nr 23, 32). Przy
kontaktach ze mną nie interesowały go zawiłości technologiczne wykonywanego zadania i problemy wynikłe w tego tytułu.
Starał się wyrabiać mi opinię pracownika niesumiennego i nieterminowego. Po ukończenia jakiegoś zadania, dostawałem
następne, z krótkim terminem, niemożliwym do wykonania. Dyrektor tym samym na siłę chciał udowodnić, że nie zasługuję na
miano dobrego pracownika. Nie słuchał też mojego bezpośredniego kierownika, który podkreślał moje umiejętności, wiedzę i
wkład pracy. Wskazywał dyrektorowi o większą ostrożność przy określaniu mi terminów oraz prosił o uwzględnienie moich
dokonań w pracy w dodatkach służbowych (dowód w kopii e-maila dołączonego do pozwu - załącznik nr 57). Dyrektor ponadto
oceniał moją pracę, jako pracę o najmniejszym zakresie obowiązków w stosunku do innych pracowników, zakresie, z którym
pomimo tego, sobie nie radzę. W pozwie napisałem, że po pewnym czasie stosowania takiego nacisku nie byłem już w stanie
wykonywać swojej pracy. Świadczy o tym treść e-maila, którego kopię dołączyłem do pozwu w postaci załącznika nr 18 do
pozwu.
Próbując rozwiązać ten problem w dniu 17.05.2005 r. wysłałem skargę do Sekretarza Miasta. Kopię tego pisma zamieściłem w
załączniku nr 20 do pozwu.. Z związku z tą skargą odbyło się spotkanie z Sekretarzem Miasta, ale nic ono nie zmieniło i nie
poprawiło mojej sytuacji.
Kolejną próbą rozwiązania dręczącego mnie problemu było skierowanie sprawy do komisji antymobbingowej, która została
powołana na podstawie mojej skargi i na podstawie przesłanych materiałów dowodowych. Przed tym jednak kierowano mnie do
psychologa zatrudnionego w Urzędzie, aby mi udzielił pomocy. Potrzebę skorzystania z porad psychologa tłumaczono, jako
niezbędny warunek powołania komisji antymobbingowej. Nie skorzystałem z tej propozycji. Odczuwałem poniżenie.
Dzięki usilnym staraniom i mojej determinacji w dniu 21.06.2005 r. została powołana komisja antymobbingowa, o czym
poinformowano mnie pismem z dnia 21.06.2005 r. Kopię tego pisma zamieściłem w załączniku nr 21 do pozwu. Przydzielono mi
mojego przedstawiciela w postępowaniu komisji antymobbingowej, panią psycholog i ona już prowadziła dalej postępowanie w
moim imieniu. O wynikach postępowania miałem być informowany.
Komisja przesłuchała 12 świadków, w tym mnie. Poinformowano mnie również, przy zeznaniu, że nie będę miał żadnych
nieprzyjemności ze strony dyrektora z powodu wszczętego postępowania antymobbingowego oraz zapowiedziano, iż odbędzie się
również wspólnie przesłuchanie obu stron konfliktu przy obecności przedstawiciela komisji antymobbingowej, w celu
załagodzenia całej sporawy.
Postępowanie Komisji przedłużało się. Ostatecznie trwało aż do 31 września 2005 r. (trzy miesiące prac komisji). Podczas
tego okresu, nie tylko, że presje na moją osobę ze strony dyrektora nie zmalały, a nawet wrosły. Dyrektor zapragnął jeszcze
bardziej przypieczętować swoją rację i udowodnić do końca, kto tu jest winien.
W dniu 03.10.2005 r., zanim jeszcze otrzymałem odpowiedź z wnioskami komisji antymobbingowej, dyrektor wykorzystując
przesłane mu przez kierownika moje pismo, będące aktem rozpaczliwej i bezskutecznej obrony (nic już mi nie pozostało),
zainscenizował spotkanie i w obecności członków komisji antymobbingowej oraz mojego kierownika, udzielił mi ustnej kary
upomnienia, z zaznaczeniem, że zostanie ona wpisana mi do akt, za brak organizacji pracy i nieterminowość, czyli za to, co
od pól roku ,sposób uporczywy, ciągle mi zarzucał i karał obniżką pensji.
Byli członkowie Komisji Antymobbingowej byli bardzo oburzeni, relacjami dyrektora o mojej pracy i zachowaniu. Na owym
spotkaniu byłem atakowany zarówno przez przełożonych jak i członków komisji antymobbingowej. Wtedy poczułem, że zostałem
zupełnie dobity i już bez żadnego pomysłu na swoją obronę.
Pomimo tego, iż powoływałem się na zapewnienia komisji, że nie będę miał żadnych przykrości od dyrektora z faktu wszczęcia
postępowania antymobbingowego, nic to nie dało, bo sama komisja uczestniczyła w wymierzaniu mi kary za to, co było
przedmiotem mojej skargi przed komisją antymobbingową, przy jej powołaniu.
Przesłuchania trójstronnego, wbrew temu, co mi obiecano, nie było. W dniu 05.10.2005 r. otrzymałem pismo z wynikami z prac
komisji. Jak wynikało z tego pisma, komisja wydała orzeczenie, że wszystkiemu jestem sam winien i wymieniła
niesprawiedliwe i upokarzające moją osobę zarzuty: brak organizacji pracy, spóźnianie się, nieterminowość, czyli to
wszystko, co psuło mi dotychczasową moją dobrą opinię w miejscu pracy i co starał się dyrektor swoim postępowaniem i
zachowaniem mi udowodnić.
Tak więc, komisja antymobbigowa nie poprawiła mojej sytuacji, a znacznie ją pogorszyła, ponieważ sprawa, domniemanej przez
dyrektora nieodpowiedniej oceny mojej pracy, bez podania konkretnych dowodów, została pracami komisji utwierdzona i to już
na forum społeczności pracowników całego Urzędu.
Po tym wydarzeniu pozostałem zupełnie sam z moimi problemami, nie do rozwiązania. Po przeciwnej stronie obok dyrektora
stali już członkowie byłej komisji antymobbingowej, czyli dyrektor Wydziału Personalnego, Przewodnicząca Związków
Zawodowych i Sekretarz Miasta, który udzielił mi później pisemnej kary upomnienia, za nieterminowości w pracy.
W tym to okresie zauważyłem, że nie liczyła się faktyczna ocena mojej pracy. Nikt nie zważał na obiektywne efekty mojej
pracy. Liczyła się tylko zła opinia dyrektora, tak różna od tej, jaką miałem poprzednio.
Od tej chwili dyrektor miał uzasadnienie poniżającego stosunku do mojej osoby. Ponieważ znałem się na swojej pracy i
wiedziałem, że to było bezpodstawne oskarżanie dyrektora, nie próbującego nawet zapoznać się z istotą mojej pracy, w dniu
06.10.2005 r. złożyłem na ręce Pana Prezydenta sprzeciw od decyzji udzielenia mi kary upomnienia, dołączając dowody mojej
niewinności.
W dniu 21.10.2005 r. otrzymałem od Sekretarza Miasta odpowiedź, że po dokonaniu wnikliwej analizy całości sprawy oraz
rozpatrzeniu stanowiska zakładowej organizacji związkowej utrzymuje w mocy udzieloną karę upomnienia. Wątpiłem w tą
wnikliwą analizę oraz wiedziałem też, o złej opinii, jaką wyrobił mi dyrektor w Związkach Zawodowych oraz przez to, iż
przewodnicząca zakładowych związków zawodowych, była zarazem członkiem komisji antymobbingowej w mojej sprawie.
W dniu 09.11.2005 r. czując się bardzo pokrzywdzonym, odważyłem się skierować sprawę upomnienia na drogę sądową. W tym
momencie miałem już całą organizację, w której pracowałem, przeciwko sobie. Bardzo dużo kosztowała mnie taka odwaga,
przecież tam jeszcze pracowałem, choć praca stała się w ogóle niemożliwa. Byłem naznaczony i czułem to. Karano mnie i już w
sposób demonstracyjny, wręczano wszystkim pracownikom działu decyzje o premiach i nagrodach, a moją osobę pomijano (do
tej pory była to tylko sprawa indywidualna – utajniona). Poniżenie mojej osoby dochodziło do granic mojej wytrzymałości.
Nie mogłem już dalej tego znieść.
Również fakt pominięcia mojej osoby z sukcesach, jakie zrobił w Urzędzie mój program PismaSQL (zrobionego w tak ciężkich
warunkach, jakie stworzył mi dyrektor) a przypisanie tego dyrektorowi, przepełnił czarę mojej wytrzymałości i złożyłem
wymówienie z pracy. Zostało to przez dyrektora odebrane z zadowoleniem.
Po trzech miesiącach postępowania sądowego w sprawie o uchylenie upomnienia, wygrałem rozprawę. Orzeczenie wyroku uchyliło
mi karę upomnienia za nieterminowość w pracy. Od tej pory, jednak nadal utrzymywano, że jestem nieterminowy, a za dowód
tego widziano, nie w karze upomnienia, lecz we wnioskach komisji antymobbingowej. Te wnioski komisji antymobbingowej stały
się teraz orężem walki przeciwko mnie, tymczasem miała nim być kara upomnienia, ale przez Sąd została uchylona.
Orzeczenie wyroku w dniu 05.04.2006 r. zostało uprawomocnione. Nawet nie próbowano wnosić apelacji, ponieważ Sąd przy
ogłaszaniu wyroku, wyraził podziw na mojej pracy dla Urzędu Miejskiego Wrocławia.
To orzeczenie sądowe pokazało mi, że ktoś w końcu dostrzegł mój problem i wstawił się za mną. Dodało mi to otuchy, dlatego
w dniu 28.02.2006 r. napisałem do Prezydenta Wrocławia pismo z prośbą o przywrócenie mnie do pracy i cofnięcie mojego
poprzedniego wniosku o wypowiedzenie, w związku ze zmianą okoliczności, które wcześniej uniemożliwiały mi pracę. Kopię
pisma dołączyłem do pozwu – zał. 39. W prośbie opisałem szczegóły zmiany mojej decyzji i że nastąpiła ona z przyczyn
mobbingu.
W pierwszym dniu po urlopie, w dniu 10.03.2006 r., otrzymałem z Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego telefon,
z propozycją spotkania się w tym Wydziale. Na spotkaniu otrzymałem od dyrektora tego Wydziału propozycję zatrudnienia mnie,
ponieważ potrzebuje on dodatkowego pracownika w swoim wydziale. Prace, które mi zaproponował, akurat wiązały się z moimi
kwalifikacjami Powiedział przy tym, że moje sprawy z dyrektorem Hanysem go nie obchodzą i w jego Wydziale będzie mi dobrze.
Ponieważ Wydział ten należy do pionu Prezydenta, odebrałem tą propozycję, jako odpowiedź Prezydenta w sprawie opisanej w
prośbie, choć nie otrzymałem żadnej pisemnej on niego odpowiedzi.
Nowy dyrektor powiedział, że taką propozycję podjął w porozumieniu z dyrektor Wydziału Personalnego. A więc pomyślałem, że
cała spawa została już nagrana i przy wiedzy odgórnych władz.
W dniu 22.03.2006 r. odbyła się kolejna rozmowa w sprawie zatrudnienia, na którym wręczyłem dyrektorowi podanie do pracy w
drodze przeniesienia między wydziałami. Podanie zostało podpisane przez dyrektora i zaniosłem je do Wydziału Personalnego.
Było to pięć dni przez datą rozpoczęcia pracy, uwidocznioną na podaniu. Kopię podpisanego przez dyrektora pisma dołączyłem
do pozwu - załącznik nr 43, jak również znajduje się ona w moich aktach osobowych, już z adnotacjami przyjęcia przez Kadry.
W kadrach uzyskałem również odpowiedź, że poprzedni dyrektor pan Rafał Hanys nie chciał mnie już w swoim wydziale.
W dniu 24.03.2005 r. uzgodniliśmy z dyrektorem nowego Wydziału, że mam wstawić się do pracy, w dniu oznaczonym na podaniu,
tj. 27.03.2005 r. Tą datę sam wcześniej zaproponowałem, przy pisaniu podania o przyjęcie do pracy w tym wydziale. Przy
ustalaniu daty niczym się nie kierowałem. Wiedziałem jedynie, że ma być ona ustalona jeszcze przed kwietniem 2005 r., bo
dyrektor, po tym terminie, miał szukać na to miejsce innego pracownika z zewnątrz, drogą konkursu. Tak mi zresztą
powiedział.
Po trzech dniach pracy w tym Wydziale zostałem zaskoczony oskarżeniem mnie przez tą samą panią dyrektor Wydziału
Personalnego, która była inicjatorką mojego przeniesienia, iż, ze względu na to, że opuściłem poprzednie stanowisko pracy,
teraz nastąpi rozwiązanie stosunku pracy według wcześniejszego mojego podania o rozwiązanie stosunku pracy. To spowodowało
totalne uderzenie w moją osobę i skrajne samopoczucie, po okresie, kiedy już cieszyłem się, że sprawa sponiewierania mnie
przez poprzedniego dyrektora została przez Prezydenta rozwiązana.
Ponadto kazała mi wracać do mojego dręczyciela, dyrektora Hanysa, i pozostać do jego dyspozycji, aż do momentu wygaśnięcia
umowy. Czułem się, jak przedmiot w rękach przełożonych, którym można dysponować dowolnie: przestawiać jak się chce, karać
jak się chce, jak własnego niewolnika. To spowodowało, że nogi mi się ugięły, poczułem się bardzo źle i po wizycie u
lekarza zostałem skierowany na zwolnienie lekarskie, nie kończąc pracy w tym dniu. Żona, jak zanosiła moje zwolnienie
lekarskie, dowiedziała się, że byłem szukany, po całych urzędzie. Szukano mnie, jak lisa szuka sfora rozjuszonych psów,
żeby go dopaść i dobić. Określano to jako „sprawa Wietrzykowskiego” na forum całego Urzędu.
W dniu 04.04.2006 r. w trakcie mojej choroby, zostało mi doręczone do domu pismo (przez kuriera urzędowego) od Pana
Sekretarza (kopia pisma w załączniku nr 45), w którym oskarżył mnie, potwierdzając tym samym wcześniejsze oskarżenie pani
Dyrektor Wydziału Personalnego, że samowolnie opuściłem stanowisko pracy i oświadczające, że do czasu ustania stosunku
pracy, jestem do dyspozycji dyrektora Rafała Hanysa. Do pisma została dołączona karta obiegowa. Pismo zostało również
wysłane do Wydziału Bezpieczeństwa. Mój Tato po zapoznaniu się z treścią tego pisma, zasłabł i w tym samym dniu zmarł w
szpitalu na zawał serca. Ustawicznie go martwiły moje ciągłe problemy w pracy. Tego ciosu, jego serce nie wytrzymało. A już
razem z Tatą i całą moją rodziną cieszyliśmy się, że problemy moje w panem Hanysem w końcu się skończyły, a oskarżenie pani
Dyrektor Wydziału Personalnego, to tylko jakieś nieporozumienie, które samo się wyjaśni, przecież sama nagrała mi tą
pracę.
Zwolnienie lekarskie zakończyło się trzy dni po rozwiązaniu umowy. W dniu 12.05.2006 r. złożyłem pozew do Sądu, z powodu
nie przeciwdziałania mobbingu oraz powrót do pracy, która w tak haniebny sposób została przerwana. Do pozwu dołączyłem
dowody w postaci 57 załączników – kopii dokumentów, pism i e-maili.
W dniu 15.05.2006 r. otrzymałem pismo od Prezydenta, mówiące, że pan Sekretarz Miasta i pani dyrektor Wydziału
Personalnego chcieli jak najlepiej, aby rozwiązać całą sprawę, tylko moja wina była w tym, że po pierwsze, zacząłem pracę w
Wydziale trzy dni wcześniej, niż mi wyznaczono (choć o tym terminie nic nie powiedziano), a po drugie nie skorzystałem z
propozycji spotkania się w Sekretarzem, w okresie kiedy byłem chory, w sprawie pracy w Wydziale Bezpieczeństwa, po
zakończeniu chorobowego, ale przed wygaśnięciem stosunku pracy, czyli 30.04.2006 r. (w którym to okresie byłem na
zwolnieniu lekarskim). Kopia tego pisma znajduje się w moich aktach osobowych pod numerem 108.
< 1
2
3
4
5
6
7
8
9
Zobacz też