Z życia wzięte

04.09.2006

Wrocław, POLAND

 Do strony głównej

Waldemar Wietrzykowski      kontakt © 2006  net3plus www.net3plus.polhost.pl

Mobbing w pracy. Pismo procesowe 3 str 8

 

Jeżeli chodzi o prawa majątkowe Pozwanego do programu, to bardzo dobrze, że Pozwany podniósł tą sprawę. Wyrażając się tym samym zwrotem, co Pozwany powiem, że bezspor nym jest, iż sam stosunek pracy łączący mnie z pozwanym, nie jest warunkiem wystarczającym, do przysługiwania wszelkich praw do opracowanego programu komputerowego PismaSQL i materiałów z nim, związanych. Proszę przygotować mi w takim razie dowód w postaci zamówienia na system PismaSQL, z wyszczególnieniem założeń projektowymi, podać zakres moich obowiązków jaki mnie obowiązywał w dziale, w którym pracowałem i na koniec pokazać protokół odbioru gotowego systemu z moim podpisem i podpisem zlecającego Wydziału, gdyż stwierdzam, że Urząd nie posiada praw majątkowych do tego programu.. Dla ułatwienia, proszę się zapoznać z artykułem z Rzeczypospolitej z 26.07.2006 r. “Pracownik wymyślił, pracodawca korzysta z utworu”. Dla ograniczenia zakresu szukanej informacji podaję, że na podstawie zakresu obowiązków pracowałem jako specjalista, ale nie programista. Wiedząc, o tym błędzie Rafała Hanysa, prowadzącego politykę likwidacji stanowisk projektowo-programistycznych, umieściłem spokojnie w okienku głównym programu napis: “Copyright © 2000-2005 Waldemar Wietrzykowski” (rok 2000 nie należy mylić z datą powstania programu, lecz mojego zainteresowania się problematyką rejestracji korespondencji). Po lewej stronie okienka znajduje się wirująca ikona “net3plus”, oznaczająca korzystanie aplikacji z mojego prywatnego serwera firmy “Polhost”, na którym zainstalowane zostały procedury skryptowe całej części administracyjnej systemu (Urząd nie chciał udostępnić mi do tego celu serwera WWW, chociaż go o to prosiłem). Dodatkowo pracując 8 godzin w pracy, a 4 godz. w domu, w okresie skierowania mnie przez Rafała Hanysa do Działu Wsparcia Użytkowników, aby pokazać Rafałowi Hanysowi, że mnie stać na coś więcej, niż serwis komputerów u użytkownika, które to prace w głównej mierze wykonywałem. Opracowałem najważniejszy moduł systemu PismaSQL w domu i przyniosłem go do pracy, aby się pochwalić, że potrafię robić fajne rzeczy i że marnuję się w tym dziale Nawet otoczkę promocyjną stworzyłem wokół tego programu, aby Pan Rafał Hanys mnie dostrzegł i przeniósł do właściwego działu. Z tą otoczką dyrektor ostro walczył i wprowadzał dezinformację, na temat mojego programu, co ujawnił też Pozwany w piśmie procesowym. A teraz, jak widzę, Pan Hanys chce mój program posiąść i w ten sposób zupełnie zniszczyć, bo zapewniam, nikt oprócz mnie się na nim nie zna i nie pozna. Warunkiem poznania programu PismaSQL, jest doświadczenie, ale nie 2 letnie, jakie Pan Rafał Hanys preferuje, a 15 letnie w programowaniu. Władza nad programem w innych rękach, niechybnie doprowadzi do zatrzymania całego Urzędu.. Aplikację wykorzystałem do realizacji ETAPU I EOD i ciągle naiwnie myślałem, że zostanę przez Dyrektora doceniony. Pan Rafał Hanys, nie tylko, że nie docenił programu, ale nadal wprowadzał ujemny szum informacyjny, na jego temat, nie znając się, na ani jednym elemencie tego programu i ukrytej w nim zaawansowanej technologii, której nie mogłem rozwijać, z powodu z jakich się obecnie znalazłem. Odbiorcą tego szumu dezinformacyjnego byli przedstawiciele Urzędu Miejskiego w Gdyni (bardzo byli zainteresowani wdrożeniem u siebie tego systemem), potem biura poselskie, Wydziały Urzędu Miejskiego, i Wydział Architektury i Budownictwa, jednostki Zarząd Zasobów Komunalnych, itd. Poprzez serwer WWW systemem administracyjny systemu PismaSQL (dzięki technologii InfoWEB), obejmował swym zasięgiem i administracją zakres całej Polski i oznaczał możliwość administrowania wszystkich jednostek Urzędu Miejskiego położonych, nie tylko na terenie Dolnego Śląska, ale również na terenie całej Polski. Promowany przez dyrektora Lotus Notes umywa się pod tym względem do mojego systemu. Nikt oprócz mnie w Urzędzie nie wie, jak skomplikowane jest technologicznie wnętrze tego systemu i przez jak zaawansowaną i nowoczesną technologię jest on wspierany, dostarczaną przez amerykańską firmę Borland, dlatego uśmiecham się na stwierdzenia Hanysa, który się wypowiada na temat tego, czego nie zna i czego by nawet nie poznał, choćby zajrzał do kodu źródłowego programu, bo to po prostu trzeba rozumieć. Oprócz kodu źródłowego (jest nadal w Urzędzie na moim komputerze, dobrze ukryty na dysku, o ile nie skasowano systemu albo pewnych plików), posiada całą masę technologii, scryptowej, ale na moim prywatnych serwerze (bo Urząd nigdy jej nie chciał), tylko w tej chwili dyr. Hanysa mi ją odłączył... Po tym wszystkim, czego dokonał w sprawie systemu PismaSQL, to znaczy nic nie zrobił, a ciągle szkodził. W projekcie pisma okólnego Prezydenta Wrocławia ze stycznia 2006 r. (zał. 37 do pozwu) w § 7 napisał, że Wydział Informatyki Urzędu ma prawa autorskie do programu PismaSQL. Jeżeli nie wskazał jakie prawa autorskie, czy majątkowe czy osobiste, miał na myśli chyba oba prawa tzn., że sam osobiście napisał system PismaSQL. Później, po miesiącu i sześciu dniach od mojego zwolnienia z Urzędu, nagle zrozumiał, że aplikacja składa się z kodu wynikowego i źródłowego, i w imieniu Urzędu Miejskiego Wrocławia zaczął ścigać mnie, abym mu oddał kody źródłowe, choć miał je u siebie,. Teraz w piśmie procesowym nadal domaga się praw majątkowym do mojego systemu. Wnioskuję z tego, że system nie jest aż taki zły.

Pozostaje kwestia zatrudnienia mnie w Wydziale Bezpieczeństwa i przyjęcia oświadczenia mojej woli przez Sekretarza Miasta. W tych sprawach widać, że Pozwany już ratuje się, jak może, by ratować przegraną już przez niego pozycję.

W sprawie zatrudnienia mnie przez Stanisława Kosiarczyka. Na twierdzenie Pozwanego zawarte w piśmie, iż Stanisław Kosiarczyk nie zezwolił mi na zatrudnienie w swoim dziale w dniu 27.03.2006 r., w którym to rozpocząłem tam pracę, pragnę wskazać niezbity i ostateczny dowód tego, że Pozwany kłamie, jak zwykle zresztą, w postaci podpisanej zgody z pieczątką imienną Stanisława Kosiarczyka przyjmującego mnie z dniem 27.02.2006 r. do pracy w Wydziale Bezpieczeństwa (załącznik 43 do pozwu).. O szczegółach już pisałem w poprzednich pismach procesowych. Koniec dowodu.

Aby zaspokoić ciekawość Pozwanego, co się ze mną działo przez cztery dni, gdyż Pozwany zwykle nie wie, gdzie się podziewam i w którym dziale pracuję (aby pokazać, że czasu nie zmarnowałem) , pragnę poinformować, iż w pierwszym dniu pracy zostałem przyjęty serdecznie przez Pana Kosiarczyka i jednego z kierowników Wydziału Bezpieczeństwa (nazwiska jeszcze nie zdążyłem się nauczyć przez 4 dni pobytu tam), a następnie zostałem oprowadzony przez tego kierownika po pokojach i zaznajomiony z pracownikami tego Wydziału. Został dorobiony mi klucz do pokoju oraz wskazane miejsce obok innego informatyka Pana Traczyka, z którym od tego dnia zacząłem pracować. Złożyłem też podanie w Wydziale Informatyki o przekazanie mi mojego komputera z tego wydziału. Podanie podpisał mi również dyrektor Stanisław Kosiarczyk (treść tego podania u Pozwanego) i później przez cztery dni nie mogłem się naczekać na jego przekazanie. Pan Kosiarczyk powiedział mi wówczas, iż Pan Rafał Hanys szybował mi, na Wydziale Informatyki zaniżoną podwyższę i on postara się to naprawić. Na drugi dzień otrzymałem od kierownika zadanie reprezentowania Wydziału Bezpieczeństwa wraz z Panem Traczykiem Urzędu Miejskiego na pokazie komputerowej bazy sił i środków województwa dolnośląskiego o nazwie ARCUS 2005, w budynku Urzędu Wojewódzkiego, gdzie złożyłem ,podczas pokazów, swój podpis na karcie uczestnictwa (dokument dostępny w Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu lub Poznaniu). Na pokazie zobaczyłem na prawdę świetną technicznie aplikację i to rozprowadzaną darmowo przez Urząd Wojewódzki w Poznaniu.. Pokazy prowadził Pan Włodzimierz Choryński, twórca tej bazy danych, pracownik Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu (do wiadomości Sądu podaję jego adres e-mail: okw@poznan.uw.gov.pl ) . Nawiązałem z nim rozmowę w sprawie wykorzystania tej bazy danych w Urzędzie Miejskim Wrocławia do współpracy z serwerem mySQL. Miałem w tej dziedzinie spore doświadczenie przy wdrażaniu w Urzędzie systemu PismaSQL, korzystającego również ze środowiska mySQL. Po raz pierwszy, od wielu lat, spotkałem się z tak skromną, a zarazem tak kompetentną osobą, o sporym doświadczeniu programistycznym. Jego aplikacja w odróżnieniu od mojej (PismaSQL), całkowicie wykorzystywała technologię Microsofta, a główny jej moduł został napisany w Access-ie. Postanowiłem wówczas wdrożyć ją, w sieciowej wersji klient serwer, w Urzędzie Miejskim Wrocławia. Do tej pory stosowano jej starszą wersję (;lokalną) na Wydziale Bezpieczeństwa.. Pan Traczyk powiedział, iż zna zamiary kierownika wydziału i że mam zielone światło na to przedsięwzięcie. Tak więc zająłem się wdrażaniem bazy danych sił i środków ARCUS 2005 na Wydziale Bezpieczeństwa. Po wymianie adresów e-mailowych z Panem Włodzimierzem Choryńskim, wymieniliśmy również informacje dotyczące instalacji tej bazy w środowisku serwera mySQL (kopie tych e-maili zamieściłem w zał. 3).. Na trzeci dzień przekazałem informację kierownikowi, że jestem w stanie wdrożyć bazę danych ARCUS 2005 dla środowiska mySQL, nie tylko na Wydziale Bezpieczeństwa, ale również w podległych jednostkach gminy. Otrzymałem od kierownika zgodę na to zadanie. Rozpocząłem prace przygotowawczo-projektowe i oznaczało to bardzo szybkie wdrożenie bazy sił i środków ARCUS 2005 potrzebnej dla usprawnienia monitorowania. Baza ta miała tą właściwość, iż można ją było zsynchronizować z bazami innych regionów Polski, co tworzyło niezwykle sprawny system decyzyjny, skupiony w jednym punkcie, a obejmujący spory obszar monitorowania. Na trzeci dzień zawołał mnie dyr.Stanisław Kosiarczyk, że coś jest nie tak z moim zatrudnieniem i wzywa go w tej sprawie na rozmowy Sekretarz Miasta. Powiedział też zdenerwowany, iż powie prawdę, że Dyrektor Anna Wetulani i kazała mnie mu zatrudnić. Przekazał mi informację, że najlepiej będzie, jak pójdę porozmawiać z dyrektor Wetulani w tej sprawie. Poszedłem bez zwłoki do Wydziału Personalnego i od Pani Anny Wetulani i otrzymałem odpowiedź, iż samowolnie opuściłem swoje stanowisko pracy i wyciągnięte będą z tego konsekwencje. (Na marginesie. Ta Pani sporządziła w 03.10.2005 r. protokół Komisji Antymobbingowej - w mojej sprawie - nie mając już do tego umocowania, naniosła zarzuty z kary upomnienia i podpisała.) Po rozmowie z nią poczułem się źle i musiałem iść na zwolnienie lekarskie. Cały projekt drożenia bazy środków w Urzędzie i podjednostkach w wersji sieciowej też został zatrzymany. Od tej pory nie pokazałem się w Urzędzie ani razu, a moje sprawy załatwiała moja żona. Tak było z moją pracą na Wydziale Bezpieczeństwa, toteż mówienie, iż wprowadziłem pracownicę sekretariatu Wydziału Bezpieczeństwa w błąd jest śmieszne i niedorzeczne. Jakoś, tak się dziwnie układało w Urzędzie Miejskim, że jak zacząłem się zajmować wdrażaniem darmowych programów, to napotykałem przeciwności, które to mi uniemożliwiały. Nie jestem jednak wyznawcą teorii spisków, dlatego uznaję to za zbieg okoliczności. Pozwany uznaje, że w owym okresie byłem władny do rozkazania sekretarce (jak dyrektor), aby wpisała mnie na listę pracowników tego Wydziału. Jeszcze raz powtarzam, to śmieszne. Poza tym, jak widać z listy obecności, jeszcze jeden Pan Sylwestrzak Ryszard, kazał się wpisać na listę obecności. Czy to Wydział Bezpieczeństwa, jest tak mało bezpieczny, że wystarczy wprowadzić w błąd sekretarkę i dostać się na zamknięty i strzeżony teren tego wydziału, który jest strategiczny, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo Wrocławia, i w którym zcentralizowana jest koordynacja służbami obrony cywilnej, przeciwpożarowej, logistyki i ochrony miasta Żeby tak po prostu można było wprowadzić sekretarkę w błąd, aby dopisała mnie do listy pracowników tego wydziału, a następnie, po przepuszczeniu mnie przez okratowane, zamknięte i strzeżone wejście na mocy faktu, iż jestem już wpisanym pracownikiem na listę obecności, przemierzać wzdłuż, zamkniętą część terenu wydziału i zwiedzać punkty koordynacji o gotowości całodniowej na wypadek zagrożenia Wrocławia . A co najciekawsze. Mój podpis na liście obecności (jak widać z dokumentu) zatwierdzał, za każdy dzień, mojego tam pobytu, swoim podpisem kierownik tego wydziału. Czyż jego, też wprowadziłem w błąd i nie sprawdził przed podpisem, jacy pracownicy są w jego dziale. Może tak, jak na Wydziale Informatyki, jest to bez znaczenia Jeżeli przyjmiemy wersję Pozwanego, to jak Wrocław jest przygotowany pod względem terrorystycznym. To zaczyna wyglądać na dużą aferę. Proszę więc Pozwanego, aby zachował trochę powagi przed Sądem.

Jeżeli Pozwany w dalszym ciągu pozostaje przy swoim twierdzeniu w powyższej sprawie, to proszę mi przede wszystkim oddalić mój dowód w postaci wydanej zgody na zatrudnienie w Wydziale Bezpieczeństwa określonej w piśmie z dnia 27.02.2006 r. (zał. 43 do pozwu), a następnie wyjaśnić moje pytania i wątpliwości wskazane powyżej. Zaznaczam przy tym, iż między zatwierdzeniem tego podania przez dyrektora podpisem i pieczątką imienną (i złożeniem jego w Wydziale Personalnym - pieczęć tego Wydziału na dokumencie), a podjęciem przeze mnie pracy na tym wydziale w dniu 27.03.2006 r. minęło, aż pięć dni.

Natomiast obciążanie dyr. Stanisława Kosiarczyka za podjęcie autonomicznych decyzji lub planów w zakresie mojego zatrudnienia, jak twierdzi w piśmie Pozwany, jest czystą insynuacją i proszę w takim razie, zaprzeczyć mojemu twierdzeniu (pod odpowiedzialnością karną, mówienia nieprawdy), iż Pani Anna Wetulani Dyrektor Wydziału Personalnego była bezpośrednią inicjatorką zatrudnienia mnie przez Stanisława Kosiarczyka i prowadziła z nim rozmowy w tej sprawie

Na podstawie pism procesowych Pozwanego jasno widać, że Pozwany ma odwagę zaprzeczać wszystkiemu, bez zwracania szczególnej uwagi na wynikające z tego konsekwencje. W zasadzie nawet nie przejmuje się faktem, że nie zdołał oddalić ani jednego mojego dowodu, a wszystkie dowody jego zostały przeze mnie oddalone. Jak widać z drugiego pisma procesowego Pozwanego, zakres tematyczny, jakie porusza w nim, oddalił się już od meritum sprawy i Pozwany próbuje swoich sił na innym zakresie tematycznym, nie wiedząc, że nie ma również argumentów na udowodnienie tego, co stwierdził.

Dalej stawiam Pozwanemu pytanie. Na jakiej podstawie dyrektor Hanys był władny wydawać mi polecenia, skoro Sekretarz Miasta podziękował mi już za moją pracę i się nie zgodził na moje dalsze zatrudnienie?. Co mnie trzymało u dyr. Rafała Hanysa i nie pozwalało się zatrudnić u dyr. Stanisława Kosiarczyka? Przecież to były ruchy kadrowe wewnątrz Urzędu, a jak pamiętam Panią Irenę Pietrzyk, w ciągu kilku dni przeniesiono ją z Wydziału Informatyki do Wydziału Spraw Obywatelskich, a warunek, że w okresie wypowiedzenia, nie można tego dokonywać, jakoś nie napisali w obowiązujących regulaminach wydziałów, a więc nie ma umocowania prawnego . W tym miejscu powiem Pozwanemu, dlaczego tak było. Otóż dyr. Rafał Hanys mnie nie zwolnił, a Sekretarz Miasta wprowadził mnie w błąd. Jeżeli Rafał Hanys by mnie zwolnił, to nie miałby na mnie żadnego wpływu i dyr.Kosiarczyk mógłbym spokojnie mnie zatrudnić u siebie. Nie przypominam sobie, abym rozmawiał z dyr. Rafałem Hanysem na temat mojego zwolnienia. I z tego wynika, że nadal jestem pracownikiem Wydziału Informatyki, ponieważ od momentu zaistnienia mojego problemu zatrudnienia w Wydziale Bezpieczeństwa, nie pokazałem się już w pracy, będąc do końca na zwolnieniu lekarskim. Ale gdyby Rafał Hanys podstawił mi skrycie do podpisania zwolnienie, które bym nieświadomie podpisał, to wtedy nie miałby nade mną władzy i byłbym obecnie pracownikiem Wydziału Bezpieczeństwa i nic by się później nie wydarzyło, bo byłem do końca na zwolnieniu.

W kwestii tłumaczenia się Pozwanego, iż Sekretarz musiał podpisać pismo z dnia 23.01.2006 r. (zał. 40 do Pozwu), dotyczące mojego wypowiedzenia umowy o pracę z dnia 06.01.2006 r. (zał. 38 do Pozwu ) tylko z powodu nie zachowania przeze mnie drogi służbowej, bo złożyłem je w kadrach, pragnę poinformować, że podążając dalej tym tokiem, kadry (znające się lepiej ode mnie) przedłużyły tą, nie służbową drogę obiegu pisma, składając to pismo u Sekretarza Miasta (zamiast u mojego dyrektora), a Sekretarz Miasta, postępując również nieprawidłowo, podpisał to pismo niezgodnie z § 7 Regulaminu Organizacyjnego Wydziału Informatyki Regulamin mówi, że do wyłącznej kompetencji dyrektora, należy wnioskowanie o zatrudnieniu i zwolnieniu pracowników wydziału. Ciekawe.

Dalej. Pozwany, aby umniejszyć przed Wysokim Sądem całą sprawę, zataił, iż obok sprawy wypowiedzenia umowy o pracę, pismo to (podpisane przez Sekretarza Miasta), zawierało również odniesienie się do sprawy mojego wycofania wypowiedzenia umowy z dnia 19.01.2006 r. (zał. 39 do pozwu). Wycofanie wypowiedzenia umowy o pracę było bardzo mocno utwierdzone, ponieważ parafowane było przez mojego bezpośredniego przełożonego Ireneusza Białobrzeskiego “Popieram wycofanie wypowiedzenia”, z jego podpisem i pieczątką imienną, a więc nie do odrzucenia przez Sekretarza Miasta, ponieważ nie miał on kompetencji do podważenia woli kierownika Wydziału Informatyki (po prostu nie zna się na sprawach mojej pracy).

Jak więc z tego wynika, sprawa była bardziej złożona, bo najpierw w dniu 06.01.2006 r. poszło do kadr jedno pismo (w sprawie wypowiedzenia o pracę), potem w dniu 19.01.2006 r. poszło drugie pismo (w sprawie wycofania wypowiedzenia o pracę), a następnie na ich podstawie została sporządzona odpowiedz, że Sekretarz przyjmuje pierwsze oświadczenie woli i nie przyjmuje mojej drugiej woli, ani tym samym , woli mojego bezpośredniego przełożonego (nie licząc się z podpisaniem tego przez Dyrektora Informatyki – jego wola dla Sekretarza widocznie nie była ważna). Miało to mi sugerować, że Sekretarz Miasta w imieniu Prezydenta Wrocławia dokonał mojego zwolnienia , nie licząc się ze zdaniem mojego kierownika (popieram wycofanie wypowiedzenia) ani dyrektora mojego wydziału (brak jakiejkolwiek adnotacji dyrektora i jego podpisu). Jeżeli Sekretarz działał w imieniu Prezydenta Wrocławia, to dalej oznacza, że sam Prezydent Wrocławia dokonał zwolnienia zwykłego pracownika z Urzędu i tym czynem potraktowany został, jako dyrektor jakiegoś departamentu., który został zwolniony. No, nie wiedziałem, że jestem taki ważny. W rzeczywiści to wszystko było niezgodne, nie tylko z regulaminem organizacyjnym, ale i zasadami. W ten sposób, Sekretarz Miasta, mógłby zlikwidować cały Departament Obsługi i Administracji, nie patrząc się na zdanie kierowników wydziałów, których mógłby również zwolnić, oczywiście, jeżeli byłoby to dopuszczalne. W rzeczywistości Sekretarz Miasta może zwolnić, ale tylko dyrektorów podległych mu wydziałów i nie w imieniu Prezydenta Wrocławia. Zwykłych pracowników natomiast nie ma umocowania prawnego do zwalniania. Sekretarz Miasta zapomniał się, że to nie firma prywatna,. a Urząd, w których obowiązują regulaminy organizacyjne. Do omawianego pisma Sekretarz Miasta dołączył kartę urlopową z bezwarunkowym urlopem, co dobitniej miało mnie utwierdzić, że mnie zwolnił z pracy. Dowodem powyższego są załączniki 38, 39 i 40 do Pozwu. 

Dalej podaję następne dowody na nieprawdziwość twierdzenia Pozwanego, iż tylko moją winą było, że Sekretarz Miasta podpisał wspomniane na stronie 18 przez Pozwanego pismo, tylko z powodu nie zachowania drogi służbowej.

1. Z załączniku nr 33 do Pozwu widać, że Sekretarz Miasta nałożył na mnie karę upomnienia w imieniu Prezydenta, która wyrokiem Sądu z 27.02.2006 r. została anulowana. Zgodnie z Regulaminem Organizacyjnym Wydziału Informatyki § 7 pkt. 6 tylko dyrektor Wydziału Informatyki ma wyłączne prawo do wnioskowania o karze swojego pracownika, a na dokumencie nie widzę podpisu dyrektora. Czyżby znowu pismo szło drogą nie służbową. Na dokumencie widnieje podpis Sekretarza Miasta, w imieniu Prezydenta Wrocławia, czyli sam Prezydent Wrocławia dał mi upomnienie.

2. Z załączniku nr 35 Sekretarz Miasta w imieniu Prezydenta Wrocławia utrzymał uprzednio nałożoną mi karę upomnienia (po moim sprzeciwie), kary która później została anulowana wyrokiem sądu z 27.02.2006 r. Pismo jest podpisane przez Sekretarza Miasta z imieniu Prezydenta, czyli Prezydent utrzymał mi karę upomnienia. Podpisu dyrektora nie widać.

3. Karta urlopowa przy załączniku nr 40 do Pozwu podpisana przez Sekretarza Miasta w imieniu Prezydenta.

4. Odpowiedź na pismo o przywrócenie mnie do pracy w związku z wygraną sprawą sądową (złożone na ręce Prezydenta Wrocławia – zał. nr 42 do Pozwu) nie wyrażająca zgody została podpisana przez Sekretarza Miasta w imieniu Prezydenta (zał. 45 do Pozwu).

Pisma od Sekretarzem Miasta, które otrzymałem, były adresowane bezpośrednio na mnie, bez pośrednictwa dyrektora. Aby miały wystarczającą moc, jak na moja skromną osobę musiały być oznaczane, w imieniu Prezydenta, bo widocznie inaczej nie miałyby swojej skuteczności.

Sekretarz Miasta mnie też wyniósł z pośród innych pracowników Urzędu Miejskiego i specjalnie na okazję prowadzonego postępowania, w której jestem stroną przeciwną, wynajął prywatną kancelarię prawną, z zawodowymi prawnikami. Dla pozostałych pracowników przewidziano zwykłych radców prawnych z Urzędu Miejskiego.

Nie wiem, co jest we mnie takiego, że jestem taki ważny dla Sekretarza Miasta.

<  1  2  3  4  5  6  7  8  9 


 Zobacz też

Autorzy: Redakcja strony, tekst i rysunki czarno-białe: Waldemar Wietrzykowski, rysunki kolorowe: Roman Wietrzykowski - lat 12