Od tej pory był wysoce szanowanym biznesmenem w kręgu przedsiębiorców.
Był
zapraszany przez kooperujące z nim firmy, dla których robił zamówienia, na
organizowane przez nich wystawy i do zwiedzania ich zakładów. Jeździł na
Targi Poznańskie gdzie demonstrował zwiedzającym swoje garnitury. Uczestniczył w polskich i zagranicznych spotkaniach
oraz odczytach naukowych dotyczących najnowszym technikom szycia. Kiedy przebywał na Targach Poznańskich do klapy marynarki przypinał sobie
identyfikator z napisem:
P.P.U. FILLPOL Andrzej Filipek DYREKTOR NACZELNY |
I chodził dumny jak paw. Inni też mieli takie identyfikatory i też dumnie
kroczyli. Udawali, że czymś się interesują. Przeglądali oferty. Zadawali
pytania. Kiedy Pan Filipek, podczas tego kroczenia po salach targowych, napotkał
na swej drodze bardziej wyniesionych, rzucał w ich stronę pogardliwe
spojrzenie i mówił do siebie w myśli:
- Napuszeni są jak pawiany, a w biurze chodzą w
bamboszach i zatrudniają dwóch pracowników, żonę i kota Mruczka.
Interes
Panu Filipkowi szedł coraz lepiej i coraz grubszy nosił portfel oraz coraz większa
sumka była zgromadzona w banku na jego koncie. Po pewnym
czasie zauważył, że tak naprawdę to ma tylko cyferki w banku i nic więcej.
Oprocentowanie też mizerne. No Panie Filipek - powiedział do siebie - czas zamienić cyferki na coś
konkretnego. Jeszcze cyferki stracą na wartości to co będę miał z tego? A
po drugie ciągle męczyła go firma w chałupie. Nawet wstydził się kogoś
zaprosić. Już słyszał jak po wyjściu gości z mieszkania na korytarzu
odzywa się gromkie - ha! ha! ha! ale firma. Pomyślał więc o swoim własnym
zakładzie z prawdziwego zdarzenia, z własną lokalizacją. No to postanowione. Ale
przed Panem
Filipkiem znowu wyrósł mur trudnych decyzji. Nie mogę wynająć pomieszczenia bo
jeszcze dobrze się nie rozkręcę, a już czynsze za zajmowany lokal mnie wyłożą.
Najlepiej będzie postawić jakiś mały budyneczek i umieścić w nim warsztat i
biuro. Wydatek duży, ale jednorazowy. Postanowione.
Przez tydzień chodził po
mieście i szukał miejsca na swoją inwestycję. Znalazł ich kilka.
 |
Następnie poszedł do Katastru sprawdzić, które miejsce jest wolne od podziemnych
przyłączy np. wodociągowych, elektrycznych, gazowych , kanalizacyjnych
czy telefonicznych. Odrzucił kilka miejsc, jako nie nadających się z wyżej
wymienionych powodów. Sprawdził w Katastrze, kto jest właścicielem
gruntu pozostałych miejsc. Musiał za każdą informację oczywiście płacić.
Wybrał się do właścicieli porozmawiać
o planowanej zabudowie na ich terenie. W wyniku tych rozmów wybrał spółdzielnię
mieszkaniową jako właściciela gruntu i wstępnie się dogadał. Napisał
podanie o pozwolenie na zabudowę oraz dokonanie przyłączy: elektrycznego
, kanalizacyjnego i elektrycznego od przyległego budynku do
planowanej zabudowy. Po
naradach członków zarządu spółdzielnia udzieliła zgodę na proponowaną zabudowę
i wystosowano do Pana Filipka pisemną
zgodę zarządu z podpisem i pieczęcią prezesa spółdzielni. Filipek podpisał
też ze spółdzielnią umowę dzierżawy terenu. W kartografii znalazł na mapie swój teren budowy, zapłacił za
trzy oryginalne wypisy z mapy opatrzone czerwoną pieczęcią i cztery kopie. Ze zgodą
spółdzielni na zabudowę,
podaniem o pozwolenie na zagospodarowanie terenu i umową dzierżawy terenu oraz
mapkami wybrał się do Wydziału
Architektury. W pierwszej chwili o budowie nie chcieli nawet słyszeć.
Przedstawiali różne przeszkody. Ale Pan Filipek nie ustawał. Biegał do
pokojach, tłumaczył, prosił i błagał w końcu dopiął swego. Opłacił
znaczek skarbowy i zostawił papiery na odleżenie się na urzędowym biurku i czekał. Po kilku miesiącach
otrzymał decyzję o zagospodarowaniu terenu z pieczęcią urzędową. Cieszył
się, że tak szybko udało mu się załatwić. W tym samym czasie rozglądał się za zabudowaniami w mieście i
upatrywał takiego, na którym mógłby się wzorować. Przypadkiem trafił na świeżo ukończoną zabudowę,
która mu się podobała i firmę,
wykonawcę robót, która zbierała się już do
opuszczenia terenu budowy. Tak, to jest to co mi się podoba. Zaczął rozmowy z
tą firmą. W wyniku tych rozmów
ustalił, że firma ta będzie wykonawcą jego zabudowy. Jeszcze przez jakiś
czas dzwonił do firmy i zmieniał ustalenia, tak aby wszystko było jak najlepiej
obmyślane. Firma była z poza Wrocławia i zatrudniała sześciu ludzi, dobrze
znających się na fachu i dobrze opłacanych przez właściciela firmy.
 |
Główne fabrykaty kupowała u miejscowego producenta przez co ceny swoich usług mogła
znacznie obniżyć i była bezkonkurencyjna wśród innych firm. W końcu doszło do realizacji
zamówienia złożonego przez Pana Filipka. Przyjechała
ekipa i postawiła w krótkim czasie surowy obiekt. Prace wykończeniowe Pan
Filipek postanowił wykonać we własnym zakresie, z uwagi na zmniejszenie kosztów
wykonania. Wszystko byłoby dobrze zakończone gdyby Pan Filipek nie dowiedział się później,
że musi uzyskać dodatkowo pozwolenie na zabudowę terenu, dla którego
pozwolenie na zagospodarowanie już uzyskał, więc zaczęło się
załatwianie. Znowu skoczył do Kartografii po mapki terenu.
Napisał podanie, dołączył
decyzję o zagospodarowaniu, umowę dzierżawy terenu, dwie mapki oryginalne z
czerwoną pieczęcią i projekt budowlany, za którego zrobienie zapłacił. Opłacił geodetę, który
dokonał odpowiednich pomiarów nanosząc je na mapkę i zostawił papiery na odleżenie
w Architekturze. Opłacił
też wykonawcę i inwestycja Filipka była jak cacy. Załatwianie spraw w urzędzie
trwało tak długo, że budynek już stał a zgody na zagospodarowanie nie było.
Podczas budowy
miał trudności też z
mieszkańcami przyległego budynku. Do pracy wiertarek i innych narzędzi
elektrycznych robotnicy potrzebowali przyłączenia się do sieci elektrycznej. Przyłączenie
to uzyskiwali z przyległego budynku. Co robotnicy zaczęli wiercić, mieszkańcy
odłączali kabel elektryczny. Powtarzało się to wiele razy, co bardzo wydłużało
prace budowlane.
Następnie
do budynku należało przyłączyć kanalizację, wodę i elektrykę. Znalazł firmę, której zlecił realizację przyłączy wodno-kanalizacyjnych.
Materiały załatwił we własnym zakresie, aby obniżyć koszty wykonania. W
celu wyposażenia zabudowy w własną elektryczność złożył w energetyce
podanie o uzyskanie zgody na przyłączenie obiektu do sieci elektrycznej o
podanych przez siebie warunkach technicznych. Znalazł elektryka, który
wykonał prace przyłączeniowe oraz założył licznik elektryczny. Dokonał podłączenia
do sieci elektrycznej w zabudowie. Pan Filipek podpisał z energetyką umowę o dostarczeniu
energii elektrycznej i zaświecił światło w swoim nowym jeszcze nie skończonym zakładzie.
Należało też zrobić podłogę.
 |
To zadanie pozostawił sobie bo firma za jej
wykonanie za dużo chciała sobie zapłacić. Pan Filipek był dobrym krawcem
ale o pracach budowlanych prawie nic nie wiedział. Przez wiele dni chodził po
znajomych, wypytywał się jaką konstrukcję ma podłoga i jak ją zbudować. W
końcu po zebraniu odpowiednich informacji i rysunków postanowił się zabrać
za robotę. Dla izolacji od ziemi pierwszą warstwę zrobił z tłuczonych cegieł,
potem zalewał to zaprawą cementową, którą sam rozrabiał z wodą. Od cementu wypalił
sobie ręce i budy. Na to położył pierwszą warstwę izolującą od
wilgoci. Potem przywiózł z bratem keramzyt i usypał warstwę termoizolacyjną.
Na warstwę termoizolacyjną rozlał ręcznie rozrobioną zaprawę betonową z kilkudziesięciu
worków zaprawy cementowej. Zajęło mu to kilka tygodni. Pan Filipek wyglądał jak
robotnik budowlany ze zniszczoną skórą na rękach i twarzy od żrącego pyłu
cementowego. Potem brat jego załatwił fachowców, aby położyli
wypoziomowaną, betonową podłogę. Załatwił mu także odprowadzenie wody
deszczowej, licznik na wodę i muszlę klozetową. Na koniec Pan Filipek chodził i głowił się, jak położyć
kafelki na betonową podłoże. Kupił kafelki i klej cementowy i położył
jak umiał kafelki - ale te najlepsze mrozoodpor ne. Schodki do
budyneczku, też były jego konstrukcji.
Postarał się też szyld z napisem - Zakłady Krawieckie FillPol - który
powiesił nad wejściem do zakładu. Aby ludzie mogli się dowiedzieć o zakładzie Filipka na ścianie
budynku, naprzeciw głównego krzyżowania ulic umieścił dużą reklamę
informacyjną 0.80x1.60 m o usługach zakładu i jego lokalizacji oraz na dachu
na boku zakładu umieścił dodatkową reklamę "Garnitury" o wymiarach
0.5x4.0 m. W przedniej części zakładu również na dachu umieścił podobną
reklamę o wymiarach 0.5x4.0 m reklamującą garnitury. Wydrukował też kilkadziesiąt
ulotek o swoich usługach i porozwieszał w okolicy. Przy rozwieszaniu ulotek
miał kłopoty ze strażą miejską napuszczoną chyba przez konkurencję, że
rozwiesza bez zezwolenia. Za reklamę na skrzyżowaniu wnosił miesięczne opłaty
według stawki za 1m2 reklamy.
Jeszcze Pan Filipek nie odetchnął a musiał dalej załatwiać sprawy urzędowe. Pozostało
pozwolenie na użytkowanie. Napisał
podanie do Architektury o pozwolenie na użytkowanie. Dołączył decyzję o zagospodarowaniu,
decyzję o zabudowie, projekt budowlany, umowę dzierżawy i skoczył do urzędu
załatwić sprawę. Przy okazji zażądano w Architekturze dziennik kierownika
budowy. Oczywiście kierownikiem budowy i wykonawcą prac wykończających był
on sam, ale nie mógł się do tego przyznać bo nie miał żadnych uprawnień. Powiedział, że zaginął mu
dziennik budowy z nie jego winy. Jakoś sprawa dziennika mu się upiekła.
Cała sprawa
urzędowa trwała rok. Ponad pół roku jego nowy zakład był pusty bo spłukał
się całkowicie z oszczędności i zbierał nowe pieniądze na dalsze wykańczanie.
Musiał jednak przychodzić do pustego zakładu i go pilnować oraz chronić od miejscowej
watażki chuliganów, którzy próbowali mu zniszczyć i porysować ściany
zabudowania. Dzięki temu, że kazał zrobić szyby w oknach odpor ne na
uderzenia kamieniem, pozostawały one nietknięte. Również biegał w zimie do
pustego zakładu w nocy i sprawdzał, czy woda w rurach nie zamarzła spuszczając
trochę jej z kranu. W owym czasie jednemu właścicielowi podobnego zabudowania pękła
od mrozu rura i przy odwilży trysnęła woda. Ekipa remontowa przy usuwaniu awarii
musiała zniszczyć pół zabudowania.
Część pieniędzy znowu pożyczył od najbliższych. Oczywiście później,
kiedy już miał pieniądze zwrócił je w całości. Dzięki nim wyposażył zakład.
Kupił meble, stoły na
warsztat, urządził
biuro. Zaopatrzył warsztat i do biura wstawił komputer. Zaczął działalność
w swoim nowym zakładzie.
1
2
3
4
5
6 7 8