Ponieważ uważał się za człowieka uczciwego i traktował
swoją firmę poważnie postanowił zarejestrować firmę w Urzędzie
Miejskim i Urzędzie Skarbowym. Wypełnił na korytarzu Urzędu Miejskiego
druczek zgłoszenia działalności gospodarczej. Wniósł ustawową opłatę
i umówił się na określony termin. Będąc zawsze przewidującym wpisał, że działalność gospodarcza będzie obejmowała teren całej
Polski, oraz podał w pozycji - obecna siedziba przedsiębiorstwa - adres
swojego mieszkania. Trochę mu nie pasował nr mieszkania. Najlepiej wyglądałby
jeden numer po nazwie ulicy. Po odczekaniu należnego czasu na odleżenie
się zgłoszenia na urzędowym biurku załatwił rejestrację i otrzymał
dokument z dużą pieczęcią urzędową Prezydenta Miasta oraz pieczątkę
do dowodu osobistego.
Jeszcze musi Pan załatwić rejestrację w Urzędzie
Statystycznym - powiedziała na koniec urzędniczka.
Oglądał otrzymany dokument z duża pieczęcią i pieczątkę w
dowodzie osobistym wiele razy i
podziwiał siebie. Ho! Ho! Ho! Pan Filipek to już gość. Jeszcze musi tylko załatwić
Urząd Statystyczny. Trochę mu się to nie podobało. Ale cóż
zrobić. Wszyscy to przechodzą. To co to takiego dla Filipka. Szkoda
tylko dodatkowych pieniędzy na rejestrację statystyczną. Ale bez tego nie będzie
można zarejestrować działalności gospodarczej w Urzędzie Skarbowym.Po załatwieniu
rejestru statystycznego udał się Pan Filipek do Urzędu Skarbowego. Przywitał
do gwar ludzki w pomieszczeniu z podłogą wyłożoną kamienną posadzką. Po
Urzędzie Skarbowym Pan Filipek poruszał się niemrawo i nieporadnie tak,
jakby znalazł się w Budapeszcie.
 |
Podszedł do okienka i zapytał słysząc
przy tym swój głos jakby nie jego. A plątał mu się język, szepetlenił i wyjąknąć
nie mógł pełnego zdania. A gdzie tu, tu! A jak za, za! Rejestr! Ować! I przełknął
ślinę bo mu zupełnie w gardle zaschło. Zaczerwienił się przy tym, bo słyszał
przed chwilą głos jakiegoś nienormalnego. Pani w okienku skierowała go do
innego okienka. Zmartwił się bo jeszcze raz będzie
musiał przejść taką gehennę.
Ale podchodząc do kolejnego okienka nabrał odwagi. Przećwiczył co się ma zapytać i po dojściu do okienka
wywalił jak z procy - Gdzie się można zarejestrować? Zadowolony był
przy tym, że jest taki pewny siebie. Po informację następne
okienko - usłyszał odpowiedź. To było już za wiele. Tyle się namęczył i
brak efektu. Do
następnego okienka podszedł już zdenerwowany i rzucił gromkim głosem - Gdzie
tutaj w końcu można się zarejestrować!. Bruzda między jego obniżonymi
brwiami ostro się przy tym zarysowała. Do czego? - spytała spokojnym, syntetycznym głosem blondynka. Pan Filip
nadymał się. Na jego twarz wypłynął grymas zdziwienia. Gałki oczne
poszukiwały odpowiedzi, bo sam
zapomniał z tego zdenerwowania po co tu przyszedł. Więc zaczął się plątać, znowu jąkać i
znowu wyszedł na przygłupa. A jaki podatek, dochodowy czy ryczałt? - ciągnęła
blondyna. Jaki pit?
Jaka działalność? Jaki...? Pytała tak dalej bez litości. Nic z tego
Pan Filipek nie rozumiał. Na końcu widząc u niego nieporadność podała
bardzo wyczerpującą podpowiedź - "Nie musi się Pan
rejestrować. Niech Pan kupi sobie książki o podatkach, aby się dokształcić,
bo nieznajomość zasad podatkowych nie broni podatnika. Jak uzyska Pan
pierwszy przychód, przyjdzie Pan z odpowiednim pitem i zapłaci podatek. Będzie
to tym samym rejestracja. A niech Pan załatwi jeszcze konto w banku dla prowadzących
działalność gospodarczą. Inaczej nie zarejestruje się Pan w Urzędzie
Skarbowym, bo zwroty nadpłaconych podatków wpłacamy tylko na konto
firmowe". Pan Filipek wiedział już wszystko. Wskoczył do księgarni, która
mieściła się w Urzędzie Skarbowym i kupił książki, jakie polecała mu
sprzedawczyni. Potem znowu wszedł na salę obsługi podatnika. Widział wiele
ludzi, którzy biegali tam i z powrotem , z wywieszonymi językami. Spisywali coś i radzili się jeden drugiego.
W końcu wyszedł z gmachu Urzędu i odechnął z ulgą. Uff! Jednak znowu
nazbierał myśli.Tak łatwo dalej nie pójdzie
- pomyślał sobie.
 |
Co dopiero wyczerpany przez Urząd Skarbowy, a
tu pozostał mu jeszcze Zakład Ubezpieczeń Społecznych. A ubezpieczyć się
trzeba, bo każdy prowadzący działalność
musi być ustawowo ubezpieczony, aby korzystać na przykład z opieki
lekarskiej. Tak. Muszę to załatwić. Jeszcze dzisiaj - powtarzał w myśli.. Oczywiście
nie został tam przyjęty od razu. Złożył podanie i zjawił się w ustalonym
terminie. Czy Pan się zarejestrował w Urzędzie Skarbowym? - spytała urzędniczka.
Jeżeli nie, to
musi Pan najpierw się zarejestrować w Urzędzie Skarbowym - powiedziała.
I na tym się skończyła
rozmowa. Z tego wynikało, że sprawy w Urządzie Skarbowym i Zakładzie
Ubezpieczeń Społecznych, pomimo dużych starań, Pan Filipek na razie nie załatwił.
Dużo czasu i zachodu stracił Pan Filipek, a zaczęło
już brakować pieniędzy w kieszeni, bo te z odprawy i ostatniej pensji się już
skończyły.
Pieniędzy z działalności firmy jeszcze widać nie było. Jak to dobrze
było stać w kolejce do kasy po wypłatę - pomyślał.
Teraz trzeba było o wypłacie pomyśleć samemu. A pieniążki same nie
przychodziły. Pan Filipek musiał się nagłowić, jak je zdobyć i nie mógł
wpaść na dobry pomysł. Zaczął od sposobów najprostszych, bo takie same przychodzą do głowy i nie wymagają zbytniego myślenia.
Najpierw przypomniał sobie, że można dostać zasiłek dla
bezrobotnych w Urzędzie Zatrudnienia. Małe pieniądze ale zawsze coś i
pracować przy tym nie trzeba. Był jednak warunek, że się pracowało co
najmniej rok bez przerwy. Pan Filipek spełniał to kryterium, więc udał się do Urzędu
Zatrudnienia.
Ile tam było ludzi. O wiele więcej niż w kolejkach przed
sklepem za komuny. A mówią, że teraz nie ma kolejek - pomyślał. Wszystkie piętra w
urzędzie były zawalone ludźmi, a i na zewnątrz do urzędu kolejki się ustawiały jeszcze przed
otwarciem. Nawet
zapisy na miejsce w kolejkach prowadzili. Niektórzy nie stali w kolejce dla
siebie. Praca
stacza w kolejkach widocznie niektórym się opłacała. Zastępowali tych, którzy w danej
chwili stać nie mogą, czy to z braku czasu czy względów zdrowotnych i
odwalali dobrą robotę. Stali za parę groszy ale im się widocznie opłacało.
Potem się rozliczali z tymi, którzy im stanie zlecili.
Pan Filipek pojawił się
tu pierwszy raz, więc miał dużo siły stać w wolno poruszającej się
kolejce. Kolejka wydawała się czasami zatrzymywać, wywołując wśród czekających
okrzyki zdenerwowania: Co się tam dzieje? Ale nam przyszło? Że też zachciało
się nam obalać komunę - krzyczeli. A teraz jak dziady musimy stać w tych
kolejkach. Co on tam robił? Całe pól godziny. Jakby był u dentysty. Tu trzeba
sprawę załatwiać od razu, bo inni czekają. Czy może mi pan zamówić kolejkę.
Ja
muszę tylko nakarmić dziecko w domu. Gdzie się pan pchasz? Co, dali panu
kuroniówkę? Coś wywęszyli, bo się dziwnie pytali. Cha!, Cha!, Cha! I dalej
jak było? Przez kilka godzin można się było dowiedzieć o takich rzeczach o
jakich do tej pory się nie wiedziało.
Pan
Filipek miał na początku wielką dumę i honor, więc chował się za plecami
innych ludzi. Wyglądał z drżeniem
serca, czy jakiego znajomego tam nie spotka. Myślał sobie - Jakże to wygląda. Taki gość jak on,
czeka teraz i się poniża za kilkaset złotych. Spaliłby się ze wstydu, gdyby się ktoś
ze znajomych o tym dowiedział. Nie przeglądał też żadnej oferty pracy, których było pełno na tablicy ogłoszeń,
bo z
góry uważał, że to nie dla niego, bo on już ma swój interes. Dalej myślał
- Ja tylko tu stoję, bo muszę załatwić trochę grosza na przetrwanie.
 |
Tak sobie tłumaczył i
usprawiedliwiał w głębi duszy oraz dodawał otuchy, że aż takim dziadem nie
jest. Kolejka się posuwała powoli i przesuwała stojących na wyższe piętra.
Im bardziej czekający zbliżali się do drzwi pokoju rejestracji, tym bardziej
malował się na ich twarzach stres. Taki stres odczuwali kiedyś na egzaminie
maturalnym, jeżeli taki mieli. Tuż
przez drzwiami paraliżowała informacja przekazywana od wychodzących do tyłu
kolejki, że pół na pół udaje się
zarejestrować. Każdego wychodzącego z pokoju rejestracji oczekujący szczegółowo
wypytywali - I co? O co pytali? I wtedy wychodzący szczegółowo opowiadał na
co zwrócić uwagę, czego się obawiać, czego unikać, na czym go złapali lub
jakie miał szczęście. W końcu wszedł do pokoju rejestracji bezrobotnych Pan
Filipek.
Dowód proszę -
powiedział urzędnik. Filipek podał dowód. A tu głos urzędnika zrobił się
radosny i bardzo ożywiony, jakby coś odkrył - Ooo! Ma Pan wpis, że prowadzi Pan działalność
gospodarczą! Panu Filipkowi cała krew nagle do nóg spłynęła. Ta
pieczęć, która była jego chlubą, zgubiła go teraz. I po co przybili mi pieczątkę
do dowodu - pomyślał. Jeżeli Pan wyrejestruje działalność, może ubiegać się o
zasiłek, ale już Pan traci w tej chwili dwa miesiące zasiłku - powiedział
urzędnik. " Psia kość" - pomyślał Pan Filipek. To ledwo, z takim trudem załatwiłem działalność, a
już mam ją wyrejestrować? Tyle wysiłku. Tyle pieniędzy. Gdzie moje plany?
Gdzie marzenia o firmie? Może dać sobie spokój i się wycofać? Ale skąd wziąć
na chleb nie mówiąc już o opłacie czynszu. Co innego wymyśleć? Przepadnę -
myślał Pan Filipek.
1 2 3
4
5
6
7
8