- O, ho, ho, mój problem już się odleżał - pomyślał.
Zaraz wskoczył do pokoju obsługi pożyczki i stanął w kolejce. Ucieszył się,
bo tu kolejka nie była długa. Kilku ludzi.
- Chciałbym wziąć pożyczkę na działalność
gospodarczą - powiedział do urzędniczki.
- Pożyczkę można wziąć, tylko
musi Pan znaleźć najpierw pięciu żyrantów. Trzeba przy tym uważać, bo już
od wielu żyrantów urząd ściąga pożyczkę - odpowiedziała urzędniczka.
-
No
trudno, trzeba zaryzykować - pomyślał Pan Filipek. Udał się następnie do
wskazanego przez urzędniczkę pokoju, aby dowiedzieć się szczegółów.
- Musi Pan najpierw zarejestrować działalność gospodarczą, a potem
sporządzić biznes plan - usłyszał w drugim pokoju. Usłyszał też wiele szczegółów dotyczących pożyczki.
- Na
to i na tamto nie udzielamy pożyczek, natomiast na to niechętnie.
Oprocentowanie wynosi u nas 34 % - pouczano Filipka. Zgodził się na te warunki
, bo cóż miał zrobić. Otrzymał formularze do sporządzenia biznes planu.
- Rejestrację działalności
już mam - pomyślał. Przypomniał sobie w tej chwili, ile wysiłku włożył w
tą rejestrację. Westchnął z ulgą. Zaczął następnie czytać
formularze. Po przejrzeniu ich niewiele rozumiał.
- Skąd mam wziąć te
kwoty i jak obliczyć współczynniki - myślał - w dodatku na kredyt na materiały nie
udzielają pożyczek, tylko na zakup maszyn. A maszynę do szycia już mam - pomyślał.
Głowił się i głowił. Nawet zasięgał porady wśród bliskich i
znajomych. No
chyba jest to mur nie do przebycia. Ale Pan Filipek był uparty. W końcu wartości
kwotowe do
formularza wziął sobie z powietrza. Ostatecznie zrobił całkiem niezły
biznes plan. W tym biznes planie inwestował w maszyny do przyszłej
produkcji w zakładzie.
 |
Podał też hipotetyczną datę zwrotu poniesionych
kosztów i zyski z działalności.
- Uff! - a teraz tylko zebrać żyrantów. A to nie było łatwym zadaniem.
Taki żyrant musiał odpowiednio zarabiać. Nie mógł być to byle łach. Z
takiego łacha urząd nie mógłby potem ściągać pożyczkę, gdyby pożyczkobiorca
nie mógł
ją spłacić. Żyrant musiał dodatkowo załatwić zaświadczenie z pracy o zarobkach. I
nie miał łatwego życia, bo od tej pory coś wisiało nad jego głową i powodowało, że
budził się nagle w nocy zlany zimnym potem. Ale w końcu udało się Panu
Filipkowi wszystko przygotować do pożyczki.
Napisał podanie o pożyczkę, załączył gotowy biznes plan i zaświadczenia pięciu żyrantów.
Udał się do Urzędu Pracy. Złożył tam podanie i umówił się na termin na
rozpatrzenie wniosku. Przynajmniej obyło się tutaj bez opłat. Po upływie określonego
czasu znowu pojawił się w urzędzie.
- Sprawdzałam w Urzędzie Miasta czy ma
Pan zarejestrowaną działalność gospodarczą - rzekła urzędniczka.
- Rejestracja jest, dokumenty prawidłowo wypełnione są. Podanie
zostało przyjęte pozytywnie - odetchnął z ulgą Pan Filipek.
- Teraz będzie Pan mógł dostać pożyczkę i będziemy co jakiś
czas przychodzili z kontrolą, czy Pan postępuje zgodnie z biznes planem i czy
działalność przebiega sprawnie. Jeżeli tak, to ma Pan możliwość umorzenia
połowy długu, a jeżeli nie, to urząd może natychmiast zażądać zwrotu zaciągniętej
pożyczki - objaśniała urzędniczka zasady udzielenia pożyczki.
No tego było już za wiele dla Pana
Filipka. Żeby ktoś kontrolował
jego działalność. Wkładał nosa w jego sprawy biznesowe. Żeby musiał
liczyć na łaskawość urzędnika kontrolującego spłacanie pożyczki i
przebieg jego działalności.
- Nie! - kicham na taką pożyczkę! Tyle zachodu i
nic. I ostatecznie zrezygnował z tej pożyczki. Bardzo był wkurzony.
A sytuacja zaczęła
przedstawiać się coraz bardziej niewesoło. Ponieważ miał tyle pieniędzy, co wypłacali
zasiłku, najpierw mu wyrwano kabel z telewizją kablową, bo nie płacił.
Potem zaczęto mu grozić, że jeżeli nie spłaci zaległości czynszowych to go podadzą do sądu. Najpierw Pan Filipek tylko się wściekał.
-
A skąd mam wziąć pieniądze! Przecież nie pójdę kraść! - mówił do
siebie. Lecz wówczas panował ogólny pogląd, że nie pracują tylko obiboki i migający się od opłat. Ciągle
więc ponawiali spłatę
zaległości.
Szczęście zaczęło się coraz bardziej odwracać od niego. Stracił dorywczą
pracę, bo nie lubił jak go wykorzystują. W dodatku wydano wówczas ustawę o
eksmisji na bruk dla takich jak Filipek. Już mu nawet wyznaczyli ostatni termin spłaty
zaległego czynszu.
- Co ja zrobię? Co ja zrobię? - zaczął panikować Pan
Filipek.
- Żeby tylko się nie załamać - pouczał się zarazem w myśli.
-
Trzeba działać na szerokim froncie, gdzie tylko można - myślał.
Dowiedział się od znajomego, że są dopłaty do czynszu, dla
najbiedniejszych.
- Może to obniży narastanie mojego długu czynszowego, choć częściowo
- pomyślał - taka dopłata to lepiej niż nic.
A miał podstawy starania się o nią. Był bezrobotnym i w dodatku
tak niską
średnią na członka rodziny, że aż kot by się uśmiał. Poleciał więc załatwiać dopłatę.
Kolejka była duża jak w bezrobociu. Ciągnęła się od
parteru aż po trzecie piętro, gdzie przyjmowali podania. Wyczekał kilka godzin w długiej kolejce, aż
w końcu przyszła jego kolej.
- Czy prowadzi pan działalność gospodarczą? -
zapytał urzędnik przeglądając przy tym jego nowy dowód osobisty.
- Nie
- wyjąknął łamiącym się głosem, jakby coś przeczuwając.
- To Pana
szczęście, bo tym, z zarejestrowaną działalnością, się nie należy - dodał urzędnik.
- Ale mam szczęście -
pomyślał Pan Filipek - że nie ujawniłem swojej rejestracji. Potem urzędnik
powiedział:
 |
- Informację o tym, czy podanie zostało przyjęte dostanie Pan
w pisemnej odpowiedzi do domu.
- A kiedy mogę się spodziewać tego pisma? - spytał
Filipek.
- No, za dwa tygodnie, może miesiąc, ale dopłatę może Pan uzyskać dopiero za
dwa miesiące - powiedział urzędnik.
- Za dwa miesiące to już będę siedział ze swoimi meblami i łóżkiem
na chodniku - pomyślał Pan Filipek - nie będę już wtedy potrzebował opłacać
czynszu za zajmowany chodnik.
Wrócił zmartwiony do domu.
- Skąd mam teraz wziąć pieniądze?
- powtarzał w myśli - Skąd je wziąć?
- Jest! Mam wyjście! Pójdę do pomocy
społecznej. Tam udzielają zasiłki na najbiedniejszych.
1
2
3 4 5
6
7
8