W dniu 21-07-2003 miałem
przyjemność a raczej nieprzyjemność jechać z rodziną pociągiem na
trasie Wejherowo Gdynia zadowolony z bardzo udanego urlopu jaki spędziłem
w miejscowości Sasino nad morzem. Chciałem podwyższyć jeszcze
bardziej swoje zadowolenie chęcią obejrzenia jachtów w Gdyni, o których
szeroko mówiono w środkach masowego przekazu i rozgłaszanych reklamach.
Za oferowaną usługę jaką był przewóz pociągiem na tej trasie
zapłaciłem w kasie stacji w Wejherowie i otrzymałem dowód płaty w
postaci 5 biletów w kasie na tej stacji. Zapłaciłem za trzy bilety z
ulgą ustawową 3 x 2,52 = 7, 56 zł i za dwa bilety oznaczone
"Wakacje - przejazd" 2 x 2 = 4 zł. Cały swój lipcowy
wakacyjny przejazd mam udokumentowany biletami PKS i PKP.
Żona po zakupie biletów wróciła się do kasy, aby wyjaśnić, dlaczego nie
trzy a dwa bilety są po 2 zl.
Po schowaniu biletów do portfela, żona udała się do mnie i moich dzieci.
Po zakupie natychmiast przyjechał pociąg. Obciążeni licznymi bagażami i z
trójką małoletnich dzieci ledwo zdążyliśmy wsiąść do pociągu.
Porostawialiśmy nasze bagaże w wagonie i złapaniu oddechu oddaliśmy się
widokom z okien pociągu. Po niespełna kilku minutach podróży weszli dwaj
panowie aby skontrolować bilety. Po słowach "bilety do kontroli" żona
podała kupione na stacji bilety pełna wiary, że nic się nam nie stanie i
jesteśmy bezpieczni w pociągu, za którego przejazd zapłaciliśmy. Panowie
poprosili o dowody osobiste. Zdziwiło to nas, ale ufni pracownikom kolei podaliśmy
dowody. Na to Panowie ku naszemu zaskoczeniu spisując dane z dowodów orzekli
karę za nie posiadanie ważnych biletów. "Jak to nieważnych. 2 minuty temu
kupiłem w kasie" - odparłem.
|
A czytać pan nie umie" - odparł eden z nich. Jest napisane -
"TU KASOWAĆ przed wejściem do poc. i zachować do kontroli".
Druga część napisu na bilecie była wydrukowana małymi literkami - jak później
sprawdziłem. Ale normalnie na biletach nie czytam małych druków na biletach,
gdyż dotychczas nigdy w życiu nie było mi to potrzebne, a mała wielkość,
trudna do odczytania bez okularów, sugeruje, że nie mają wielkiego znaczenia.
Jadący obok nas pasażerowie stanęli w naszej obronie, tym bardziej jak
powiedzieliśmy, że jesteśmy z Wrocławia i jedziemy z wczasów nad morzem.
Ale nic nie pomogło. Panowie byli opryskliwi i nie dali sobie nic powiedzieć
ani wytłumaczyć. Byli zdecydowani w wypisywaniu kary. "A jakbym nie miał w
ogóle biletu, czym by się to różniło" - zapytałem. "Niczym" -
odparł kontroler.
Po niestosownych uwagach do żony, jeden z nich zakończył -
"podpisuje się Pan" . "Nie" - odpowiedziałem. I odeszli wymieniając
między sobą a później jakimś trzecim Panem spojrzenia i gesty. A gdzie tu się
odwołać i gdzie szukać jakiejś reklamacji, ani słowa nie odpowiedzieli.
Po przyjeździe do stacji Gdynia Główna z niemałą liczbą bagaży i
trojgiem dzieci, zdenerwowani, udaliśmy się z oburzeniem złego traktowania podróżnych
do dyrektora PKP ze skargą. Chęć obejrzenia jachtów w Gdyni tak nam przeszła
jak i cały dwutygodniowy odpoczynek nad morzem. Po półgodzinnym oczekiwania
na dyrektora w sekretariacie biura w końcu dostaliśmy się na rozmowę. "Ja
nic Wam na to nie poradzę" - odrzekł dyrektor. "A co było napisane na
wagonie" - powiedział. "Nie wiem" - odparłem. Nie wiedziałem, że oprócz
biletów na tej trasie należy jeszcze studiować napisy na wagonach. "Jeżeli
jest napis PKP SKM to nic nie poradzę, bo to inna kolej" - zakończył
dyrektor.
|
"A jak mógłbym porozmawiać z władzami tej kolei" - zapytałem.
Podał ulicę. "Ale to daleko" - nadmienił. Chodziliśmy jak obłąkani po
stacji i wyszliśmy w końcu szukać wskazanej przez dyrektora ulicy. Wiedzieliśmy
tylko tyle, że jest to ulica o nazwie "Morska" i że to bardzo daleko.
Dopiero Pani sprzedająca coś przy dworcu powiedziała, żebyśmy udali się tu
niedaleko, to może się coś dowiemy. Po przebyciu tej drogi kasjerka w okienku
zapytała się, czy podpisaliśmy protokół z kontroli biletów. Bo jeżeli
nie, to ciężka sprawa i w żaden sposób nie da się wyjaśnić i pomóc.
Dopiero może po odbiorze wezwania we Wrocławiu. Możemy napisać odwołanie i
po ponownym opłaceniu za przejazd może nam darują.
Po przyjeździe do Wrocławia otworzyłem przeglądarkę internetową, aby w
końcu się dowiedzieć, co to jest za magiczne słowo "SKM". I znalazłem.
Na stronie głównej "SKM" jest napisane, że jest to PKP Szybka Kolej
Miejska w Trójmieście Sp. z o.o. oraz
Dajemy ludziom swobodę przemieszczania się.
Nasi podróżni dojadą szybko, pewnie i bezpiecznie.
Zadowolenie klientów źródłem naszego sukcesu.
Gratuluję takiego sukcesu firmie i to kosztem takich podróżnych jak ja.
Dalej w "Ogłoszenia dla podróżnym" w pozycji "Wydział Marketingu i Umów"
jest podana niemała lista zasad korzystania z biletu całodziennego i to
jak rozumiem dla zadowolenia klientów. Niech sobie postudiują jak mają za dużo
czasu.
A jakby się komuś nie podobało korzystać z usług SKM to proszę, w
pozycji "Wydział Strategii, Organizacji i Spraw Pracowniczych" czytamy:
-
Informujemy, że skargi i wnioski dotyczące podróżnych i innych
instytucji przyjmowane są codziennie przez pracownika Działu Sprzedaży w
godzinach 730-1430 w pokoju nr 333, tel 628-57-78 w
siedzibie Spółki (ul. Morska 350A, 80-002 Gdynia).
-
Skargi i wnioski przyjmowane są także przez... (tu podano Dyrektorów,
Naczelnika Biura Obsługi Władz Spółki i Audytu Wewnętrznego, kierownika
kas biletowych i pracownika Działu Sprzedaży z zastrzeżeniem, że
prowadzi się rejestrację osób zamierzających zgłosić skargi i wnioski
do Dyrektora właściwego pionu).
-
Reklamacje dotyczące zawarcia umowy przewozu (zakupu biletu) i wezwań do
zapłaty wystawianych przez kierowników pociągu, konduktorów i pracowników
ZW "Renoma" są przyjmowane przez ...(tu podano pracownika Działu
Sprzedaży, kierownika kas biletowych, pracownika Działu Sprzedaży)
I wszystko to dla skromnego podróżnego, którego jedynym celem jest chęć
przejechać się wybraną trasą i którego nic nie obchodzi, z wyjątkiem
bezpiecznego dotarcia do celu.
Widocznie istnieje już pokaźna liczba skarg i reklamacji skoro tak
rozbudowana struktura dla podróżnego zajmująca się skargami i reklamacjami.
O ile pamiętam na innych trasach wszystko załatwiał konduktor.
Trzeci punkt przytoczonej listy mnie dotyczy. Świadczy to o tym, że moje
zdarzenie nie jest jakimś ewenementem, a normalną usługą jakie SKM świadczy
dla podróżnych. Gratuluję tej przedsiębiorczości.
Na zakładce "O nas" tej strony czytamy: - "Swoją działalność
gospodarczą i eksploatacyjną Spółka rozpoczęła z dniem 1 lipca 2001 r.
przejmując pracowników likwidowanego PKP S.A.". Wynika stąd wniosek, że
PKP S.A. nie potrafiła, a SKM za to potrafi. A jak potrafi? A tak, że na tejże
stronie w pozycji "Wizja Spółki" czytamy między innymi:
"SKM będzie firmą dynamiczną i prorynkową, działającą miedzy innymi
w oparciu o kryterium maksymalizacji zysku..."
i tu zaczynam pojmować sposoby firmy prowadzące do maksymalizacji zysku.
Pieniądze mają podróżni i trzeba obrać strategię, aby najwięcej od nich
wyciągnąć. Lecz nie chcą oni jeździć pociągami, wolą samochodami. Ludzi
pociągiem jeździ coraz mniej bo duże bezrobocie i coraz mniej mają pieniędzy.
Co zrobić?. SKM ma swoją wizję. Skoro podróżnych nie da się ściągnąć
tym przestarzałym taborem otrzymanym po PKP S.A należy wymyślić na podróżnych
haka i zatrudnić firmę Renoma do wyciskania odpłat od naiwnych, nie
przeczuwających pułapki. I co? I są rezultaty. Trzeba rozbudować jeszcze
struktury do egzekwowania należności z tytułu kar za nie skasowanie biletów
i utworzyć dodatkowe biuro "Biuro Przejazdów Bezbiletowych". Na koniec
poczytać dzienniki ustaw i znaleźć jakąś pozycję aby wszystko odbywało się
w majestacie prawa. Jeszcze należy odpowiednio przeszkolić kasjerki aby nie
informowały, że zakupione bilety są nic nie warte i dopiero nabierają wartości
po ich skasowaniu. A wszystko dla wygody klientów, aby nie myśleli tylko o
podróży ale postudiowali treść biletu nie zapominając o lupie na małe
literki a potem zamiast do wagonów pobiegli najpierw do kasowników. I niech
ich poszukają, a jeżeli się spóźnią to niech sobie poczekają na następny
pociąg. Bilet musi być skasowany! I nic nie szkodzi, że dotychczas dojechał
do Gdyni lub Wejherowa koleją gdzie panował całkiem odmienny system biletowy.
Trzeba go zaskoczyć i zmienić zasady do jakich zdążył się przez 30 lat
przyzwyczaić. Dlaczego kasjerka w okienku nie skasuje za nas biletu? A dlatego,
że byłby to za proste i cały plan maksymalizacji zysków zakończyłby się
niczym.
|
Tych co wpadli i nie chcą płacić postraszy się sądem i groźbą
dodatkowego obciążenia kosztami sądowymi. A wina jest tylko po stronie podróżnego
- bo czytać nie umie. A jak ktoś ma słaby wzrok lub nie zna dobrze polskiego
języka? To jego sprawa. Wszystko dla wygody podróżnych. Zamiast lecieć do
wagonu aby się nie spóźnić i uważać, aby gdzieś nie pogubić bagażu albo
dziecka, należy oddać się lekturze umieszczonej na bilecie. A jak się znaleźliśmy
w wagonie i bilet zapomnieliśmy skasować to możemy tylko spokojnie oczekiwać
wymierzeniu kary żeśmy biletu nie skasowali. Na bilecie jest umieszczone
pouczenie (w sposób poprzeczny do innych napisów, drobnym drukiem), że za
skasowanie biletu w pociągu pobiera się opłatę wg taryfy. Nie wiem, kto
pobiera i ile bo w moim przypadku ta taryfa wynosiła 20 krotną cenę biletu.
A
nikt niech sobie nie myśli, że w wagonie będzie jakiś kasownik. I to jest
sposób na podwyższanie zysków firmy, dzięki którym można już dalej
inwestować i pierś wypinać. A skąd ten maksymalny zysk. Rachunek jest
prosty: 11.56 zł za przejazd + dopłata dodatkowa w wysokości 232.82 zł czyli
razem za przejazd Wejherowo - Gdynia 244.38 zł. To się nazywa prawdziwa
maksymalizacja zysku. Zapomniano tylko o podróżnym przy tej dynamicznej dążności
do maksymalizacji. Zamiast tego czytamy:
SKM przeobraża się w firmę skierowaną na klienta,nowoczesną
technicznie, wymagającą zatrudnienia o wyższym przygotowaniu zawodowym;
i dlatego powstało w spółce "Biuro przejazdów bezbiletowych"
skierowane na klienta rzecz jasna oraz zatrudnieni z firmy "Zakład Wielobranżowy
Renoma" najwyżsi specjaliści do wyciągania pieniędzy od podróżnych o
najwyższym przygotowaniu zawodowym
.Jednak pracownicy "Renoma" zasługują na naganę w swojej profesji. Bo
ja z żoną, według twierdzenia tych pracowników, jechaliśmy bez ważnego
biletu natomiast dzieci z ważnym i tylko nam się oberwało a im nie, a też
nie mieli przedziurkowanych biletów tak jak my. Podkreślam, że bilety były
kupione na dwie minuty przed wjazdem pociągu.Kiedy wobec tego powstała ich
nieważność, tego kontrolerzy nie powiedzieli. Czyżby w kasie sprzedawali
nieważne bilety? Podaję adres powyższej strony SKM: http://www.skm.pkp.pl
,z której skorzystałem. Jedno co mogę przyznać firmie to to, że nie kryje
się z prawdziwymi intencjami w stosunku do podróżnych, lecz otwarcie ujawnia
swoje zamiary.
Wiele naczytałem się o SKM w internecie, np.: w artykule "Rosną
szybko i regularnie" zamieszczoną w "Wolnej Drodze" nr 13(309) z
29 czerwca br. zamieszczonym na stronie http://www.wolnadroga.pl/arch/01_13/rosna_sz.html.
Po otrzymaniu wezwania do zapłaty czytam w nim, że wzywa się mnie i moją
żonę do uiszczenia należności za przejazdy z opłatą dodatkową. Otóż zapłaciłem
spółce SKM za przejazd to, co się jej należało, tzn. 11.56 zł. SKM nie
tylko, że się nie należy dodatkowa opłata, ale jest mi winna równowartość
utraty mojego wypoczynku oraz zdrowia, gdyż opłaciwszy koszty przejazdu zostałem
narażony na tę masę nieprzyjemności i zdenerwowania.
Potrudziłem się i znalazłem treść art. 75 ust. 1 z Dz.U. z 2000 r. Nr
50, pozycja 601. SKM powołuje się na tą ustawę (tradycyjnie małymi
literkami na drugiej stronie wezwania)
grożąc wystąpienie do sądu w przypadku nie wniesienia odpłat. Otóż
ustawa ta mówi:
Dochodzenie roszczeń w postępowaniu sądowym na podstawie ustawy lub
przepisów wydanych w jej wykonaniu przysługuje
-
uprawnionemu po bezskutecznym wyczerpaniu drogi reklamacji,
-
przekaźnikowi zaś - po bezskutecznym wezwaniu zobowiązanego do zapłaty.
Na podstawie tej ustawy dopiero się dowiaduję, że wezwanie nie jest
bezwarunkowym wezwaniem do zapłaty, ale należy mi się prawo do reklamacji o
czym na wezwaniu ani słowa.
Sądziłem, że po miesiącu od tamtego zdarzenia, SKM nabrało trochę
uczciwości i dało sobie spokój. Ja również o moich przykrych doznaniach gotów
byłem z przyczyn dbałości o zachowanie dobrego zdrowia zapomnieć. Ale skoro firma w dalszym ciągu
stara się psuć mój odnowiony miesięcznym odstępem czasu od tamtego
wydarzenia nastrój, więc niech wynagrodzi mi poniesione szkody.
W związku z tym, korzystając z art. 75 ust. 3, Dz.U. z 2000 r., Nr
50,pozycja 601 (Prawo Przewozowe) z tytułu nieprawidłowego wykonania umowy
przewozu osób polegającego na nie zabezpieczeniu sytuacji, w której
poszkodowany prawidłowo uiszczający opłatę był obciążony potem dodatkową
opłatą za przejazd. Zostałem z moją rodziną narażony na tę nieprzyjemność
oraz poniosłem utratę wakacyjnego odpoczynku i zdrowia. Przewoźnik kierował
się również chęcią odniesienia 20 krotnego zysku w stosunku do
hipotetycznych strat jakie mógł odnieść z tytułu nie przedziurkowania
zakupionych biletów i to moim kosztem. Z powyższego wzywam PKP Szybka Kolej
Miejska w Trójmieście Sp. z o.o. do pieniężnego odszkodowania w wysokości 2
tys.zł, równoważnego kosztom poniesionym na organizację wypoczynku w lipcu
2003. W wyniku nie uiszczeniu należności przekazem pocztowym na mój adres i
nazwisko wystąpię do sądu z powództwem o roszczenie z tytułu nienależytego
wykonania umowy przewozu osób.
Dotychczas o zdarzeniu nic nie mówiłem. Po otrzymaniu wezwania opowiadam
wszystkim kolegom i znajomym a także współpracownikom w Urzędzie Miejskim
Wrocławia skąd otrzymałem urlop. Wszyscy są zdziwieni, że nie przyjęto
wyjaśnień od tak widocznego faktu, że nie jest obywatelem "Trójmiasta", że
jadę w powrotnej podróży z wczasów i że w żadnym wypadku nie mógłby użyć
tych biletów w tym dniu kilkakrotnie.
Waldemar Wietrzykowski
1
2
3
4